poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 24 cz. 2.

 Rozdział jest dopiero dzisiaj ponieważ blogger się zbuntował, i nie chciał dodać mi rozdziału -,-' No ale rozdział jest, mam nadzieję że wam się spodoba, a tym czasem czytajcie. W wolnej chwili zajrzyjcie na bloga mojego kolegi, poczytajcie, po komentujcie. Mam nadzieję że wam się spodoba :)) A teraz zapraszam do przeczytania moich wypocin <3 



"...Ruszyłam w końcu powolnym krokiem w stronę auli, a Alan poczynił to samo na co posłałam mu pytające spojrzenie. - Masz przecież teraz na samej górze zastępstwo. Wf-u nie ma. Nauczyciel zachorował. - powiedziałam lekko zdziwiona, a on się uśmiechnął. - Wiem. Idę cię odprowadzić, nie mogę ? - zapytał, a ja się uśmiechnęłam...."

-Oczywiście że możesz, nie mam nic przeciwko - dostałam w odpowiedzi szeroki uśmiech, i ruszyliśmy dalej w stronę auli. O BOŻE ! Jaki on ma piękny uśmiech. Taki czarujący, słodki, uroczy... Dobra, koniec tego rozmarzania się. -Nie rób tak więcej. - palnęłam, a on spojrzał się na mnie po raz kolejny. - Czego ? - uśmiechnął się znowu, za co miałam ochotę go udusić. -Ty wiesz czego. - warknęłam z rozbawieniem w oczach. Po chwili ciszy, znowu się odezwał. - No to powiesz ? - przewróciłam oczami, ale nic już nie odpowiedziałam, gdyż zadzwonił dzwonek. Cmoknęłam go szybko w policzek i rzuciłam się biegiem w stronę przeklętej auli. -Do zobaczenia później ! - rzuciłam na szybko, choć nie wiem czy mnie usłyszał, bo byłam dość daleko od niego. Zbliżałam się do drzwi, gdy one nagle otworzyły się z hukiem i wypadł z nich wkurzony Adam, przez co wpadł na mnie i upadliśmy oboje na płytki. Woah. Znowu się pokłócił z Kukułką. Po chwili poczułam jak przez mój lewy łokieć przechodzi niewyobrażalny ból. Łzy samoistnie zaczęły lecieć mi z oczu, które pokierowały się w stronę ręki. To co zobaczyłam zszokowało mnie do maksimum. Moim oczom była ukazana odstająca kość... Spojrzałam na Adama, później na rękę, i z powrotem na Adama. On natomiast wytrzeszczał oczy w zupełnym szoku. -Boże, Julia. Przeprasza, właśnie pokłóciłem się z tą nawiedzoną krową, i nie zauważyłem cię jak wybiegałem. Naprawdę przepraszam. Nic ci nie jest ? Dlaczego płaczesz ? - nawijał jakby gonił go wściekły rottweiler, a ja nadal znajdowałam się w oszołomieniu. - Ja... Ty... Boże ! Złamałeś mi chyba rękę ! - jęknęłam, a jego oczy zrobiły się tak wielkie, że myślałam że mu wypadną zaraz z orbit. -Jezus ! Julia, przepraszam. Zbieramy się, i jedziemy na pogot... -nie było dane mu dokończyć, gdyż z auli wyskoczyła (dosłownie) Pani K. z miną mordercy. -Co tu się dzieje ?! Dlaczego są tutaj takie hałasy ?! - krzyknęła widocznie zdenerwowana. -Mogłaby się Pani choć raz zamknąć i mi pomóc ?! Zawsze liczy się tylko pani dupa i nikogo innego ! Niech się pani ruszy bo musimy jechać do szpitala bo Julia złamała rękę ! No ! Ruszaj się Pani a nie stoisz jak kołek ! - krzyczał na nią, a ona stała w oszołomieniu. W sumie to jej się nie dziwię. Też bym tak stała. W końcu ruszyła biegiem do auli, a ja chciałam się podnieść. Nim to zrobiłam, zobaczyłam Adama schylającego się w moją stronę, i wkładającego mi rękę pod plecy i nogi. -Pozwól że ja to zrobię... - szepnął mi do ucha, na co na mojej twarzy pojawiły się dwa rumieńce, które i tak zasłoniłam włosami. Zaczęliśmy się kierować w stronę drzwi wyjściowych, przy których stało kilka dziewczyn, które na nasz widok spojrzały się na mnie zdziwione i zaczęły coś szeptać. Klimek widząc to spojrzał na nie z mordem w oczach, na co one od razu ucichły, a ja znowu nabrałam rumieńców, które schowałam za kurtyną włosów. -Ugh.. Możecie się zamknąć ?! Lepiej drzwi mogłaby któraś z was otworzyć kretynki ! - warknął na nie, aż jedna ze strachu podskoczyła. Jedna z dziewczyn otworzyła drzwi, przy czym patrzyła na Adama jakby nałykała się amortencji. Wyszliśmy na zewnątrz i poczułam jak fala zimnego powietrza uderza w moje ciało. -Boże. Jakie one są puste ! Zero mózgu, zero urody, zero czegokolwiek ! - zaczął wymieniać ich wady, na co się zaśmiałam. -Ja też taka jestem ? - zapytałam rozbawiona lekko pomimo łez cisnących się do oczu. -Ty jesteś ich przeciwieństwem. - wyszeptał w moje włosy i delikatnie je pocałował. Ja strzeliłam tak zwanego buraka, na co on delikatnie się zaśmiał. Co mi się dzieje ostatnio ? Mam zmiany humorów jak jakaś kobieta w ciąży. Ostatnie wydarzenia mnie trochę rozbiły... Przyjaciele się odwrócili, z mamą przestałam się dogadywać... Tęsknie za chłopakami i za Paulinn. Dlaczego nie odzywają się do mnie ? Przecież ja im nic złego nie zrobiłam... Przynajmniej świadomie tego nie robiłam... 
*WSPOMNIENIE*
Jeejku. Jak mi się nudzi. Idę zadzwonić do Kamila. Jeden sygnał, drugi. -Co ? - syknął na mnie, na co się zdziwiłam. -Przyszedłbyś do mnie ? Nudzi mi się - jęknęłam nie przejęta jego tonem. -No ty chyba sobie jaja robisz. Nie dzwoń. Nara. - warknął i się rozłączył. Oszołomiona odsunęłam telefon od ucha. TO BYŁO DZIWNE. No nic... Zadzwonię do Pauliny. Jeden sygnał, drugi pip, pip, pip. Co jest ?! Spróbuję jeszcze raz. Jeden sygnał, drugi, trzeci, pip, pip, pip... No kurwa. 
"Daj nam wszystkim spokój. Jak się zaczniesz zachowywać
jak człowiek to porozmawiamy. Nie dzwoń, nie pisz.
P."
Zajebiści przyjaciele... 
*TERAŹNIEJSZOŚĆ*
Łza mimowolnie popłynęła mi po policzku. Nie z bólu fizycznego, ale psychicznego. -Ej, co jest ? - zapytał się mnie Adam gdy tylko wsiedliśmy do auta. -N-nic. - odpowiedziałam, chowając twarz za kurtyną włosów. Dlaczego ? No ja się pytam, dlaczego ? Przecież nic im nie zrobiłam, a oni zostawili mnie bez podania przyczyny. Przyjaciele jak nic... Jedynie mnie Vicky nie zostawiła, choć nie wiem na jak długo. Adam nic nie powiedział, tylko przytulił mnie delikatnie do siebie, uważając na uszkodzoną rękę. -Wiesz co ? Świat powinien sobie darować niektórych ludzi. Mieli być do końca. Na dobre i na złe. Mieli mnie wspierać, pomagać mi. A oni co ? Zostawili mnie ! Mają mnie w dupie. ! A czemu ?! Nawet nie chcą mi powiedzieć.. A ja nie zrobiłam nic żeby mnie zostawili ! Żeby ode mnie odeszli... Nic nie zrobiłam... - wybuchłam płaczem, po czym wtuliłam się w jego klatkę przy okazji mocząc łzami jego koszulę, on natomiast przycisnął mnie mocniej do swojego ciała, analizując dokładnie każde słowo. Ops... Chyba za dużo powiedziałam. -Ćśś... Nie płacz. Widzisz... Niektórzy są jak produkty z najwyższej półki... Długo się trzeba starać, a jak już się osiągnie i dostanie to czego chce, okazuje się że etykieta kłamała. I proszę cię... Nie patrz na ludzi, oni są zbyt fałszywi... Wypomną ci błędy, które oni sami popełniają każdego dnia. Rozumiesz sens tego co powiedziałem ? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Nie warto było płakać przez kogoś takiego jak oni. Skoro nie umieją zostać przy mnie na zawsze nie są oni w ogóle godni moich myśli, a co dopiero łez. -Dziękuję.. Gdyby nie ty to pewnie cały czas myślałabym o tych nic nie wartych szmatach, którzy kiedyś nazywali się moimi "przyjaciółmi". -nakreśliłam placami w powietrzy cudzysłów, a on spojrzał na mnie pytająco. -Pamiętasz Davida, Paulinn, Kamila, Patryka i Michała? - zapytałam, na co on pokiwał głową. - O nich mowa. - zakończyłam, i wytarłam ostatnie łzy z policzków. 
*OCZAMI ADAMA* 
 Jezu, jakich Julia miała pustych przyjaciół. Naprawdę nie mogę pojąć tego jak mogli ją opuścić bez powodu. Naprawdę trzeba się urodzić prawdziwym kretynem... Gdy dojechaliśmy pod szpital wysiadłem z auta Pani Wiecznie Wszystko Wiem Najlepiej i chciałem wziąć Julkę na ręce, ale nie  chciała mi pozwolić. Po małej kłótni jednak się zgodziła, przez co byłem zdziwiony. Kukułka nie odzywała się ani razu do nas, dzięki czemu nie bolała mnie goła od jej zrzędzenia. Weszliśmy do poczekalni, a Wredna Jędza poszła do recepcji pozałatwiać sprawy związane z ręką. Po około 5 minutach podeszła do nas pielęgniarka z wózkiem.- Podziękujemy za wózek. - powiedziałem, i po chwili niosłem Julkę na rękach za pielęgniarką, która była bardzo zdziwiona. Po kawałku drogi weszliśmy do jakiegoś gabinetu w którym siedział mężczyzna około 40 z lekkim zarostem. -Dzień dobry. - przywitaliśmy się, w wejściu, na co on zrobił to samo, nie odrywając nawet wzroku od papierów. - No dobrze. Pokaż no mi co my tam mamy. - powiedział po chwili i podszedł do Julki. -No rękę. Złamaną. - powiedziała i spojrzała na niego jak na idiotę, na co się zaśmiałem. -Przepraszam, ale ty chyba nie jesteś z rodziny ? - zapytał, i spojrzał na mnie spod okularów. -No nie jestem... - powiedziałem, a on spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem. -Czyli musisz wyjść. - powiedział i odwrócił się w stronę biurka. -No zrób coś. - syknęła po cichu Julka - Ale co ? - szepnąłem tak samo, byle tylko ten doktorek niczego nie usłyszał. -Nie wiem, wymyśl coś, nie chcę tu siedzieć sama. -syknęła, a ja od razu uśmiechnąłem się, i poruszałem brwiami. -Pani doktorze ? - zapytałem, a on spojrzał się na mnie pytającym spojrzeniem. -Tak ? -zapytał po chwili, a ja posłałem mu uśmiech. -A jeżeli jestem jej NARZECZONYM - podkreśliłem dokładnie ostatnie słowo - to mogę zostać ? W końcu niedługo będziemy rodziną, czyż nie ? -zapytałem, a on spojrzał na mnie z politowanie, a Julia wybałuszyła na mnie oczy, po chwili reflektując się, i przybierając mały uśmiech na twarz. -T-tak. Ale czy na pewno tak jest ? - skierował pytanie w stronę Julii, na co ona pokiwała głową. -Jesteście na to za młodzi, więc wam nie uwierzę. Po za tym na przyszłość szeptajcie trochę ciszej. Słyszałem wszystko. - powiedział, i zmroził ich wzrokiem. - A ty stąd wyjdź. - zwrócił się do mnie i pokazał palcem drzwi. -Ughh. - wywlokłem się z sali, i usiadłem naprzeciwko drzwi w oczekiwaniu, aż Julia wyjdzie. W czasie kiedy ona tam przesiadywała przewinęło się kilka pielęgniarek, i pielęgniarzy.
~*~*~
Po około 30 minutach czekania z sali wyszła Julia, z ręką w gipsie i grymasem na twarzy. -No i jak ? - zapytałem a ona wzruszyła ramionami. -Nijak. Za 3 tygodnie mam się wstawić na kontrolę. Ten facet jest nieznośny. Cały czas mi nawijał o tym że mu włosy wypadają. - syknęła i zrobiła minę jakby miała zaraz zwymiotować. W ogóle jej się nie dziwię. -Obleśny. - skomentowałem a ona kiwnęła głową. -Jest bardziej wkurwiający niż ty i Kukułka razem wzięci. A tak w ogóle, to gdzie ona jest ? - zapytała się, a ja jej wskazałem brodą drzwi od damskiej łazienki. - Aaaa okay. Dawno tam weszła ? - zadała kolejne pytanie, na co miałem ochotę ją trzepnąć w głowę. -Ty wyszłaś, a ona weszła. - odpowiedziałem krótko, a ona pokiwała głową, i usiadła na krześle. -Nie słyszałem żebyś krzyczała jak nastawiali ci rękę. - powiedziałem nagle, sam nie wiedząc czemu. -Dali mi znieczulenie, więc nie bolało mnie za bardzo. - powiedziała i posłała mi uśmiech.Po kilku minutach zza drzwi łazienki wyłoniła się postać Pani K. - Boli cię ręka ? -zapytała się Borkowskiej, a ona pokręciła przecząco głową, momentalnie blednąc po czym wyminęła nas kierując się w stronę wyjścia. Dogoniłem ją, i dorównałem jej kroku. -Stało się coś ? - zapytałem, a ona pokręciła głową. -Ej. Przecież widzę że coś się dzieje. - powiedziałem, i zatrzymałem ją.- On tam był. - powiedziała ledwo słyszalnie a ja nie wiedziałem za bardzo o kogo chodzi. Tam było dużo ludzi. - Ale kto ? - zapytałem, a jej oczy się zaszkliły. -Paweł. - powiedziała szeptem, a świat w momencie się zatrzymał. Dostrzegłem że po jej policzku spływa łza, i od razu ją przytuliłem do siebie. -A on Ciebie widział ? -zapytałem, będąc już wkurzonym. -T-tak. Przyglądał mi się... Bardzo uważnie. Proszę cię... Chodźmy stąd. - powiedziała błagalnym tonem, przez co nie mogłem jej odmówić. Zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia kiedy przed nami pojawił się Paweł. -Jula, proszę cię... Porozmawiaj ze mną. Tylko minutę... Błagam. - powiedział błagalnym tonem, a w oczach Juli można było dostrzec gniew. -Nie, daj mi spokój. - syknęła, i chwyciła mnie za rękę wymijając go. -No proszę cię ! Daj mi to wytłumaczyć ! - krzyknął, a ona obejrzała się za siebie i podeszła do niego niebezpiecznie blisko. -Posłuchaj. To co zrobiłeś, jest niewybaczalne, rozumiesz ? Pozostawiłeś na mojej psychice rany które jeszcze sie nie zagoiły. Chcesz żebym była szczęśliwa ? - kiwnął delikatnie głową -To zostaw mnie w spokoju !- krzyknęła, i wybiegła na zewnątrz. Miałem ochotę przyrznąć temu durniowi, ale nim się spostrzegłem jego już nie było. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się do rozmawiającej Juli z Kukułową. Pani K. tłumaczyła coś gestykulując rękoma, a Julia przyglądała jej się ze znudzeniem na twarzy. Nim podszedłem, Kukuła wsiadła do auta i odjechała a Julia odwróciła się do mnie. -Jedziemy autobusem. - powiedziała tylko, i zaczęła kierować się w stronę dworca PKS. -Ale jak to ? - zapytałem w lekkim szoku przez jej obojętność. -Zołzowata musiała jechać do szkoły swojej córki, ponieważ coś tam zrobiła i a wezwanie. - odpowiedziała tym samym tonem co wcześniej, ale już nic się nie odezwałem. -Gdzie moja torba ? - stanęła nagle w zupełnym szoku. -Spokojnie, niosę ją. - odpowiedziałem bez mniejszego entuzjazmu. -Daj, kaleką nie jestem. - powiedziała i wyciągnęła rękę po swoją rzecz. - Daj spokój. Nie jest ciężka, to poniosę. - odpowiedziałem, a ona tylko uniosła brwi ze zdziwienia. -Jak chcesz. Twój wybór. - powiedziała podnosząc ręce do góry jakby się poddawała, ja natomiast posłałem jej uśmiech. Przeszliśmy raptem może jakieś 10 metrów, a mi się już nudziło, więc tyrpnąłem Julkę z biodra, która czując to posłała mi zabójcze spojrzenie. - No co ? - zapytałem niewinnie, a ona wywróciła oczami. - Ej. Czemu mnie nie lubisz ? Hmm ? -zapytałem znienacka. Co mnie napadło ?! What the hell ?! - Jesteś taki no... Skomplikowany. Tak. Skomplikowany. - potwierdziła,  a ja byłem zdziwiony. -Jak to skomplikowany ? - zapytałem, a ona zagłębiła się w rozmyślaniu. - Normalnie. Raz jesteś miły, kochany a za drugim wredny i egoistyczny. To jest skomplikowane, i... dziwne. - powiedziała, i zaczęła oglądać paznokcie u swojej zdrowej ręki. -Okeej ? - odpowiedziałem bardziej pytająco, niż stwierdzająco. -A ty mi powiedz jakim cudem byłeś w szkole, skoro powiedziałeś mi że źle się czujesz i że idziesz do domu ?
*OCZAMI JULKI*
Zapytałam się go o to ponieważ to jest dziwne. Mówił mi że idzie do domu, bo źle się czuje a tu ka bum wypada z auli. -Emm... No bo jak wychodziłem ze szkoły to spotkałem vice-dyrektorkę i kazała mi się wrócić. - odpowiedział, a ja czułam że coś kręci. -Powiedzmy że ci wierzę. - odpowiedziałam, choć nie wierzyłam mu w ogóle. Autobus przyjechał po chwili, a my wsiedliśmy do niego. Spojrzeliśmy do tyłu, i od razu wiedzieliśmy że będą jakieś kłopoty, ale żadne z nas się nie odezwało słowem...

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 24 cz.1.

...Od razu wiedziałam kto to jest, ponieważ poczułam te zajebiste perfumy. -Adam przestań ! Proszę ! - powiedziałam a on obrócił mnie do siebie, i przybliżył usta do mojego ucha. -Przeproś. - powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową. Dobrze wiedział że mam łaskotki. - Jesteś tego pewna ? - powiedział i złożył bardzo delikatny pocałunek na mojej szyi, na co od razu zesztywniałam.- Tak jestem. Ale nie rób tak więcej, proszę. - powiedziałam, a on pokiwał głową, i zaczął dalej mnie łaskotać..."

Przechodzące obok nas osoby spoglądały na nas dziwnym spojrzeniem. Być może dlatego iż wcześniej nie dotknęlibyśmy się nawet kijem ? Bóg ich tam wie... Próbując się wyrwać, upadłam na ziemię, przez co przypadkowo pociągnęłam za sobą Adama. Znaleźliśmy się w tej samej pozycji co rano, tylko, że teraz zamieniliśmy się miejscami. - No to przeprosisz, czy pozostajemy w tej pozycji ? - zapytał Bezmózgi, a ja lekko oszołomiona tym wszystkim powiedziałam ledwo słyszalne „przepraszam", a on tylko uśmiechnął się cwaniacko. - Co ? Możesz powtórzyć ? Nie usłyszałem. - powiedział, a ja przewróciłam oczami. „Jak Boga kocham, kiedyś go zabiję" - pomyślałam. -Powiedziałam przepraszam, przeliterować ? - syknęłam, choć dobrze wiedziałam że usłyszał za pierwszym razem. - No to mi się podoba, a może jeszcze buzi na pocieszenie ? - zapytał ponownie, ale nim zdążyłam odpowiedzieć przerwał nam głos dyrektorki. - Do gabinetu. W tej chwili. - warknęłam na nas, a my szybko się pozbieraliśmy i ruszyliśmy za nią w ślimaczym tempie. - Siadać. - syknęła chłodnym tonem, a my zrobiliśmy to co nam kazała. Całą drogę nic nie odzywaliśmy  się z Klimkiem, tylko rzucaliśmy sobie spojrzenia pt. "WTF ?!" - Możecie mi wytłumaczyć co to było na korytarzu ? Huh ?! - po raz kolejny syknęła na nas ta wiedźma. Spojrzeliśmy na nią i na siebie z rozbawieniem w oczach, choć na twarzach mieliśmy poker face'a. - No więc.. - zaczął Adam, ale ta mu przerwała. -Nie zaczyna się zdania od "więc". - skarciła go, a on wywrócił oczami. - Powiedziałem na początku "no" więc od "Więc" nie zacząłem, i z łaski, niech nam pani nie przerywa, bo chce to opowiedzieć. Było ta, że szła przede mną Julia i potknęła się o własne nogi, a ja się zamyśliłem, i tak jakby się przewróciłem na nią. No i wyjaśnialiśmy sobie w tej jakże seksownej pozycji wszystko, aż pani się znikąd zawiła, ot cała historia. - zakończył z wielkim uśmiechem na ustach, a ja miałam chęć go walnąć, ale i zarazem przytulić. Dyrektorka spojrzała na mnie surowym wzrokiem. -Tak było panno Borkowska ? - zapytała już spokojniej, a ja tylko kiwnęłam głową. - Cóż nie wierzę wam, ale nie pozostaje mi nic innego jak puścić was na lekcje, ponieważ nie mogę was tutaj trzymać bezpodstawnie. - powiedziała zdenerwowana, jakby była w jakimś Amerykańskim filmie, a my tylko spojrzeliśmy na nią jak na idiotkę, i wyszliśmy z gabinetu bez słowa. - Ona chyba myśli że to jest jakiś film. - mruknął zdenerwowany Klimek, a ja przytaknęłam. -Mogłaby się ogarnąć. W ciążę nie zajdę, bo wiatropylna nie jestem. - syknęłam naburmuszona, a Adam uśmiechnął się, i powstrzymał od parsknięcia śmiechem. - I co się szczerzysz jakbyś się prochów wciągał ? - powiedziałam chłodno. - Nawąchałem się Twoich perfum. W sumie najgorsze nie są. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Między nami zapadła  cisza, a Adam zamyślił się. -Nad czym ty tak myślisz ? - zapytałam, nie wiedząc nawet czemu. -A zastanawiam się dlaczego ta wredna szkapa nie znajdzie sobie jakiegoś faceta, tylko na nas się wyżywa. - powiedział rozbawiony, a ja go spiorunowałam wzrokiem. -Gdybyś był choć trochę inteligentny i zorientowany w otaczającym cię świecie wiedziałbyś że jej mąż zginął 3 miesiące temu. - z jego twarzy momentalnie uśmiech zszedł z twarzy, a w oczach pojawił się strach, przerażenie, i czujność. Ale dlaczego ? Nie rozumiem. - Jak zginął ? - zapytał lekko speszony, a ja się trochę zdziwiłam jego pytaniem. -Podobno potrącił go samochód, ale sprawcy nie znaleźli do tej pory. Nie rozumiem jak ktoś może zrobić coś takiego. - Zmarszczyłam brwi, przez co brawie mi się złączyły, a on zesztywniał na moment, ale szybko się z respektował. -Wiesz, chyba pójdę do domu, źle się gdzieś poczułem. Do zobaczenia. - pożegnał się ze mną i odszedł, a ja zaczęłam kierować się powolnym krokiem w stronę klasy języka polskiego. Nie wiem dlaczego, ale polubiłam Adama. Jest zabawny, szczery o dziwo choć czasami a nawet dość często potrafi wkurwić człowieka do maksimum. Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić, ale drażni mnie fakt iż jest często kompletnym kretynem. Rozumiem niedobór hormonów, no ale przecież nie da się z tym człowiekiem wytrzymać dnia bez jakiejś sprzeczki, upokorzenia, lub chociażby odwalenia jakiejś w ogóle nie potrzebnej sceny. Może nie byłby taki gdyby jego matka i ojciec choć w 50 % byli normalni i potrafili go wysłuchać ? Nie wiem... Naprawdę nie wiem, choć bardzo bym chciała. Szokujący jest dla mnie fakt, że jakaś niewidzialna siła mnie do niego ciągnie. Tylko dlaczego ? Nie wiem. Och Boże, czemu to ja akurat muszę tak cholernie źle trafiać na chłopaków ?! Dlaczego tak nie może mieć jakaś inna dziewczyna z tej przeklętej szkoły ?! Ugh... Gdyby nie to że muszę z nim grać w tej głupiej i beznadziejnej parodii to jak Bóg mi świadkiem, dawno już odcięłabym się od tego Bezmózgiego, zapatrzonego w siebie kretyna. Boże... Czemu ja w ogóle o nim myślę ?! Na litość Boską ! Co ty ze mną robisz Klimek ?! Zaczynam się przez ciebie bać o moją własną psychikę! Chyba będę musiała się zgłosić do jakiegoś psychiatry, jeżeli nie pozbęde się go z moich myśli. - moje rozmyślania musiałam przerwać aby wejść do klasy. Spóźniona. Jeszcze ten cholerny sprawdzian. Zapukałam i delikatnie wsunęłam głowę, po czym weszłam. -Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale Pani dyrektor mnie wezwała. - Powiedziałam delikatnie się rumieniąc z powodu wlepienia około 20 par oczu w moją osobę. Nauczyciel spojrzał na mnie spojrzał się na mnie z jadem w oczach. -A z jakiegoż to powodu ? - zapytał, a ja nie wiedziałam czy powiedzieć prawdę czy wymyślić kolejne kłamstwo do kolekcji. -Pani Garczak się coś ubzdurało i mnie wezwała razem z Klimkiem. - odpowiedziałam na pełnym chillout'cie opierając się z założonymi rękoma o drzwi. Pan Giec spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, na co przewróciłam oczami. -Adam, oszołom z 2 klasy. - odpowiedziałam znudzona, na co on mnie spiorunował wzrokiem. -Język. Usiądź, zaraz podam ci sprawdzian, ale będziesz za karę go pisać krócej. - odpowiedział, a ja rozejrzałam się po klasie, i jedyne wolne miejsce które zobaczyłam było obok  Alana. Z wielkim uśmiechem na twarzy podeszłam do jego ławki, i usiadłam bez jego zgody. Po chwili dostałam arkusz ze sprawdzianem, i zaczęłam go rozwiązywać. Po około 10 minutach poczułam że coś uderza mnie w rękę. Spojrzałam się na kartkę, która była w kształcie pogniecionej kulki. 
Rozwinęłam kawałek papieru i przeczytałam:  
"Chodzisz z Adamem ? Kaśka.*"  
Mimowolnie obejrzałam się za siebie - Nie odwracaj się Julka. Nie uda ci się ściągać na mojej lekcji. - powiedział nauczyciel - Spokojnie. I tak nie miałabym od kogo ściągać, bo wokół sami idioci. - powiedziałam, na co facet się tylko zaśmiał, i pokiwał twierdząco głową. Odwróciłam się jeszcze raz i zobaczyłam Kaśkę jak się patrzy na mnie 'spod byka'. Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc po chwili zaczęłam skrzybać na kartce:
"Nie. A choćby nawet, nie powinno cię to interesować."
Odwróciłam się, wcześniej się upewniając że facet od polskiego nie patrzy, i rzuciłam jej kartkę. Uśmiechnęła się cwaniacko, a ja z powrotem wróciłam do pisania sprawdzianu. 
~*~*~ 
Równo z dzwonkiem skończyłam pisać te moje wypociny. Z uśmiechem na twarzy zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Już miałam naciskać klamkę, gdy ktoś mnie w tym wyprzedził. Spojrzałam na właściciela ręki, i zobaczyłam tam Alana, który posyłał mi szeroki uśmiech. -Co tam ? - zagadnęłam, gdy wyszliśmy już na korytarz, na co on tylko wzruszył ramionami. - Serio tak była z tym... jak mu tam ? Kminkiem ? - zaśmiałam się, na co on lekko zdezorientowany na mnie się spojrzał. -Klimkiem. Mniej więcej. - posłałam mu szeroki uśmiech, a on poruszył zabawnie brwiami. -Czyżby ? - zapytał, a ja wybuchnęłam śmiechem. -No cóż, u dyrki byłam, o czym i tak dowiedziałoby się to dzieło szatana. - odpowiedziałam, a on spojrzał przed siebie i od razu się skrzywił.- Dzieło szatana powiadasz ? W takim razie spójrz przed siebie. Jeżeli nasz polonista jest dziełem szatana to nie wiem kim jest ta wredna zapyziała... Dzień dobry ! - nie zdążył dokończyć gdyż podeszła pani K. Posłał szeroki uśmiech Kukułowej, która była dość czerwona przez co przypominała dorodnego pomidora. Zmierzyła spojrzeniem Alana, i prychnęła. -Julia, proszę w tej chwili na aulę. ! - warknęła na mnie, na co Alan wytrzeszczył oczy. - Ale... - nie dane było mi dokończyć. -W tej chwili ! Nic mnie nie interesuje! Do końca przerwy chce cię tam widzieć ! - krzyknęła, na co zarobiliśmy kilka zdziwionych spojrzeń. Oddaliła się od nas, na co tupnęłam nogą, i wydałam odgłos zirytowania. -Nie cierpię tej baby ! - krzyknęłam. -Chyba jej się okres zaczął. - mruknął znudzony Alan, na co parsknęłam śmiechem.- A żebyś wiedział że chyba tak. - odpowiedziałam mu już z grymasem na twarzy, na co wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Ruszyłam w końcu powolnym krokiem w stronę auli, a Alan poczunił to samo na co posłałam mu pytające spojrzenie. - Masz przecież teraz na samej górze zastępstwo. Wf-u nie ma. Nauczyciel zachorował. - powiedziałam lekko zdziwiona, a on się uśmiechnął. - Wiem. Idę cię odprowadzić, nie mogę ? - zapytał, a ja się uśmiechnęłam....

Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału, ale była u mnie Roksann, i nie miałam czasu. :c
A więc... Jest to cz. 1 ponieważ nie zdążyłam przepisać reszty. Jutro pojawi się cz. 2. Wiem że krótkie i w ogóle, no ale naprawdę nie wyrabiam się. :( Mam nadzieję że zrozumiecie to... :c 
BARDZO CHCIAŁABYM PROSIĆ  WAS O CZYTANIE BLOGA MOJEGO KOCHANEGO KOLEGI RADKA <3 DOPIERO ZACZĄŁ GO PISAĆ, ALE NO... JEST ŚWIETNY W TYM CO ROBI. PROSZĘ WAS... KOMENTUJCIE, CZYTAJCIE, CZEKAJCIE NA NASTĘPNE NOTKI.