Kochani <3 xxx
Chciałabym złożyć wam życzenia z okazji Wielkanocy. A więc...
Wesołego zajączka, co śmieje się bez końca
Szczerbatego barana, co beczy od rana
Radości bez liku, pisanek w koszyku
I wielkiego lania w Dniu mokrego ubrania xxx
Mam nadzieje że będziecie czytać mojego bloga, byłabym zachwycona xxx czy tylko ja uważam że powinnam ubrać choinkę ? Po prostu piękna Wielkanoc w tym roku, śniegu za kostki. Mogłaby się ta zima łaskawie skończyć. Jeszcze raz Wesołych Świąt ! xxx
P.s. komentarze zostawiać pod poprzednim rozdziałem
niedziela, 31 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
Rozdział 17.
Emilko przepraszam. Miał być o wiele dłuższy, ale delikatnie mówiąc, wena mi spierdoliła, i zdążyłam tylko tyle napisać. Ale ważne że jest dłuższy od poprzedniego rozdziału ! Jeszcze jedna sprawa. JEDEN czytający ma pozostawić JEDEN komentarz, ponieważ fakt że będzie dana liczba komentarzy nie zmienia faktu że 3/4 komentarzy dodała jedna osoba. A skąd to wiem że jest taka sytuacja ? Dajmy na to dzisiaj jest 28.02.2013 są 3 komentarze, i tak przez 2 dni. Aż tu nagle pojawia się około 20 nowych komentarzy dodawanych co minutę. Podejrzane, prawda ? Więc, to jest trochę nie fair i czuję się wtedy w pewien sposób oszukana.
Kolejny za 15 komentarzy.
„A ja tylko chwilę
zaczęłam się zastanawiać. -No tak przez mgłę. Dzisiaj w
samolocie mi się o niej śniło coś strasznego. Chyba przez to mi
się przypomniała po trochu. -powiedziałam, a on tylko kiwnął
głową. Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów i znaleźliśmy
się pod szkołą...”
… po czym zobaczyłam że znajduje się tam dużo harcerzy.
Spojrzałam na Emila pytająco. -Mieliście jechać do Włoch na
wycieczkę, ale Adam pomylił samoloty i wylądowaliście w L.A. A
kiedy wy mieliście być we Włoszech to tutaj, mieli być harcerze.
Rozumiesz ? -zapytał -Yhm -odpowiedziałam przy okazji lekko kiwając
głową. Weszliśmy do szkoły, i była ogromna. Po prawej stronie od
wejścia znajdowało się wejście na salę gimnastyczną i szatnie.
Po Lewej natomiast nie było nic. Idąc cały czas prosto weszlibyśmy
na schody prowadzące na górę, przy których była barierka.
Podeszliśmy bliżej i zauważyłam że po oby stronach znajdują się
schody, prowadzące na dół. Zeszliśmy po nich i zobaczyłam drzwi
na których widniał napis „SZATNIA” skręciliśmy
w lewo, po czym zauważyłam pozamykane kraty, a naprzeciw nich
znajdowały się drzwi z napisem „ŚWIETLICA SZKOLNA” a
niedaleko za nimi, gdzieś około 3 metrów kolejne z napisem
„STOŁÓWKA SZKOLNA”. -tam nie będziemy wchodzić
ponieważ kucharki by nas zaczęły wyzywać i w ogóle. Wiesz, nie ?
-powiedział a ja tylko kiwnęłam głową. Poszliśmy teraz w górę,
i na pierwszym piętrze znajdował się bardzo długi korytarz. Na
każdej ścianie znajdowało się po około 20 drzwi. Każde były
ponumerowane. -A więc numer pierwszy. Jest to klasa religijna, jak
wiadomo uczy w niej ksiądz Władek. Fajny jest, ale najgorzej jak
się wkurzy. Wtedy daje popalić. -powiedział i się zaśmiał.
-Klasa numer dwa. -pokazał na drzwi po przeciwnej stronie. -Tutaj
znajduje się klasa języka polskiego. W szkole jest kilka klas od
Polskiego. Ta należy do pana Korka. Najbardziej wymagający, a co
najgorsze to ty z nim masz, więc strzeż się ! -powiedział, i
robił jakieś gestykulacje rękoma. - Klasa numer trzy. Jest to
klasa od biologi. Również jak od języka polskiego znajduje się tu
kilka takich klas, więc bez obaw. Powiem ci w której masz mniej
więcej daną lekcje. Zresztą na planie, masz powypisywane numerki
klas w których macie. Ja tylko ci powiem gdzie jaka się znajduje.
-powiedział po czym wskazał na kolejne drzwi. -Klasa numer cztery.
Geograficzna. Klasa numer pięć matematyczna. Klasa numer sześć
językowa... -i zaczął tak wymieniać, a ja całkowicie odpłynęłam.
Szłam tylko powolnym krokiem za nim, i przytakiwałam głową,
strasznie się nudząc. -czy ty mnie w ogóle słuchasz ?!
-powiedział, a raczej pisnął wściekły na mnie. -Emil, nie obraź
się, ale tu jest chyba jakieś 100 klas, jak nie więcej. Nie chce
mi się słuchać która klasa jest od jakiego przedmiotu. Zrozum to,
proszę. -powiedziałam, jakbym się miała zaraz załamać. -Eh.. no
dobra, w sumie to nie dziwię ci się. Jestem nudny jak flaki z
olejem. -powiedział zawiedziony, i spuścił głowę. -Nie jesteś
nudny, tylko po prostu nudne jest to że mówisz mi która klasa do
jakiego przedmiotu należy. Po prostu poopowiadaj mi co się
wydarzyło przez moje życie. To co o mnie wiesz. Bo teraz jestem
taka zagubiona. -powiedziałam, po czym go przytuliłam mocno, i
wsadziłam głowę w jego szyję. -No dobra. Ale najpierw chodź do
sklepu, a później do altanek. Co ty na to ? Hmm ? -zapytał, i
uśmiechnął się szeroko do mnie. - A po co do sklepu ? -zapytałam,
zaciekawiona. -No jak to po co ?! Po słonecznik ! -wykrzyczał, a ja
wybuchłam śmiechem. On natomiast wzruszył ramionami, i poszedł
przed siebie zostawiając mnie samą na środku korytarza. W końcu
zerwałam się z miejsca i zaczęłam za nim biec. -No zaczekaj ! Nie
mam takiej dobrej kondycji ! -krzyczałam biegnąc, a on tylko śmiał
się głośno. -Czemu nie zaczekałeś ?! Wiesz że mam słabą
kondycje ! -wykrzyczałam, a właściwie wy piszczałam. -No co ? Ty
się ze mnie śmiałaś, to ja na ciebie nie zaczekałem. I vice
versa -powiedział na pełnym chilloucie. -Chamstwo. To co ? Idziemy
? -powiedziałam, i tym razem ja ruszyłam na przód. -Jasne.
-usłyszałam, i po chwili zobaczyłam Emila obok mnie. Wyszliśmy ze
szkoły, a harcerze się na nas dziwnie popatrzyli i coś szeptali
sobie do ucha. -Wiesz że jak byłaś mała -powiedział, a ja
zaczęłam patrzeć na niego,a on na mnie -to założyłaś nocnik
na głowę, i mówiłaś że jesteś astronautą ? -dokończył i
wybuchł śmiechem a ja razem z nim, co spowodowało że na kogoś
wpadłam, przez co się przewróciłam. -Uważaj jak chodzisz, co ?
-powiedział jakiś chłopak. Podniosłam głowę i zobaczyłam
ślicznego bruneta o piwnych oczach. -Raczej ty uważaj. Wyrosłeś
jakby spod ziemi. -powiedziałam wstając, i przy okazji otrzepując
tyłek z ziemi. -Jestem Alan. A ty ? -zapytał, po czym podał mi
rękę, i uśmiechnął się miło. -Julka. Miło mi. -
odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam.
Emil cały czas mi się przyglądał z uniesionymi brwiami, co chwilę
przenosząc wzrok na Alana. - Mi również. Wiesz ? Teraz mi się
troszkę śpieszy bo muszę pewne sprawy pozałatwiać w tej budzie,
ale daj mi twój numer to zadzwonię do ciebie później. Co ty na to
? -powiedział i uśmiechnął się miło. -Lepiej ty mi daj twój.
Obiecuję że napiszę do ciebie jeszcze dzisiaj. Hmm ? -
powiedziałam, po czym wyciągnęłam telefon a on wyrecytował
dziewięcio cyfrowy kod, a ja wpisywałam liczby do telefonu.
Zapisałam „Alanek” i pożegnałam się z nim. Z Emilem podali
sobie ręce, po czym ruszyłam z moim bratem do sklepu, aby zakupić
słonecznik. Jak to brzmi. Żal. Weszliśmy do sklepu, a ludzie od
razu skupili na nas spojrzenia. Spojrzałam na Emila pytającym
spojrzeniem, a on tylko poruszył niemo ustami „później” i
podszedł do lady ze słonecznikiem w ręku, po czym zapłacił i
wyszliśmy ze sklepu. -No więc o co im chodziło ? -zapytałam, a on
tylko zaczął się śmiać i otwarł słonecznik, po czym podstawił
mi go pod nos. -No bo widzisz. Zawsze było tak, że ja nigdzie nie
chciałem z tobą chodzić, ani ty ze mną. Zawsze się kłóciliśmy,
odstawialiśmy jakieś szopki, przez co nasi rodzice musieli się za
nas wstydzić. A teraz, na pełnym luzie wchodzimy do sklepu, razem,
i to bez żadnych kłótni, z uśmiechami na twarzy, wiedz taka jakby
sensacja. W końcu mała miejscowość. -powiedział i uśmiechnął
się do mnie promiennie. Odwzajemniłam uśmiech, i wzięłam garść
słonecznika, po czym zaczęliśmy się coraz bardziej zbliżać do
altan, aż w końcu usiedliśmy na ławeczkach. -Opowiadaj co i jak
było w moim życiu. Może coś mi się przypomni.-powiedziałam po
czym uśmiechnęłam się zachęcająco.
*OCZAMI
ADAMA*
Siedziałem z babcią, i zajadałem się zupą
pomidorową, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałem na
wyświetlacz. „Mama”. Fajnie. Lepszej okazji nie było ? -
pomyślałem. -No ? -odezwałem się, z niechęciom po przyłożeniu
telefony do ucha. - Kultury trochę dziecko. - powiedziała trochę
zgryźliwie, a ja tylko przewróciłem oczami, a moja babcia,
spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. Zasłoniłem ręką dół
telefonu – pójdę do pokoju obok, dobrze ? - powiedziałem, a w
odpowiedzi dostałem pokiwanie twierdząco głową. -Dla ciebie nie
muszę mieć już kultury. Nie zapominaj, że zawsze byłem na
bocznym planie, i jak by przyjrzeć się z boku tej sprawie można
powiedzieć że nigdy nie traktowałaś mnie jak syna. -powiedziałem
uszczypliwym głosem, a w telefonie zapadła na chwilę cisza. -Być
może tak uważasz, ale tak nie jest. A więc dzwonię do ciebie z
propozycją, abyś pojechał z nami do Grecji, ponieważ twój brat
chce zostać z tą swoją Vicky. To jak ? Jedziesz ? -powiedziała,
dość nie przekonującym głosem, a w mojej głowie zaczęło się
kotłować miliony myśli. Nie wiedziałem czy jechać czy nie.
Normalny nastolatek pojechałby, i jeszcze w zamian mógłby rodzicom
tyłki wylizać, ale nie ja. -Nie. Zostaje w domu. Nigdzie z wami nie
jadę. Zresztą, chyba zapomniałaś. Masz tylko jednego syna. Arka.
Ja dla was już nie istnieje. Zapamiętaj to raz na zawsze. -
powiedziałem, po czym rozłączyłem się i rzuciłem telefon na
pobliski fotel. Wróciłem do babci, z zamiarem skończenia
pomidorówki. - Matka zdzwoniła ? -zapytała gdy już miałem
skierować trzecią łyżkę zupy do swoich ust. -Ta, niestety.
Powiedziałem co myślałem i się rozłączyłem. -odpowiedziałem
bez jakiegokolwiek entuzjazmu w głosie. -Co ona znowu chciała ?
-zapytała. W mojej babci właśnie to najbardziej ceniłem że była
po mojej stronie bez względu na wszystkich. Zawsze mi pomagała nie
patrząc na to czy musi to włożyć dużo wysiłku, czy też nie.
-Pytała się, czy chce z nimi jechać do tej Grecji. Oczywiście
odmówiłem, i powiedziałem że mają już tylko jednego syna.
-wzruszyłem ramionami, a ona spojrzała się na mnie pocieszającym
wzrokiem. Dokończyłem zupę, i poszedłem włożyć talerz do
zmywarki, po czym poszedłem przytulić się do babci, tak jak za
dawnych czasów. Po uściskach skierowałem się do pokoju, aby
dokończyć rozpakowywanie. Szło mi to bardzo powolnie, ale po
niecałej godzinie skończyłem. Położyłem się na łóżku,
kładąc ręce pod głowę. Ciekawe czy Julka myśli o mnie. Przecież
nie może o mnie zapomnieć. Jak ona oddawała mi ten pocałunek w
L.A. to mógłbym przysiąc że coś do mnie czuje. Mógłbym
przysiąc nawet na własne życie. Ciekawe czy wytrzyma ? Chyba nie.
Na pewno na którejś przerwie podejdzie do mnie, i zacznie do mnie
zagadywać. Ale nie ma tak łatwo. Teraz to ona się będzie starać,
nie ja. To przez nią moi wujowie wyjebali mnie z domu bo chciałem
jej pomóc. Gdyby nie ona, nie musiałbym szukać dla nas noclegu.
Myśli że jest taka fajna, bo udaje niedostępną ? Myli się ta
laska. Mogę się założyć, że gdyby ktoś jej postawił drinka
dałaby dupy. Zresztą. Czemu miałbym nie spróbować kiedyś tego ?
Na jakiejś domówce. Nie wychodzi jej to udawanie za dobrze.
Chciałbym zobaczyć jej minę, jakby zobaczyła mnie z jakąś
laską. Ciekawe. Niby nie byliśmy razem, ale założyłbym się że
byłaby zazdrosna jak diabli. -rozmyślałem tak o Julce, gdy mój
telefon znowu zaczął dzwonić. Co za ludzie. -pomyślałem, i
odebrałem. -No siema Adam ! -usłyszałem jakiś głos dziewczyny.
-Ymm. Kto mówi ? -zapytałem. - No to ja. Aśka. ! -usłyszałem
chichot Aśki. -No siemka. Jak tam ? Długo się nie odzywałaś.
-powiedziałem miło, po czym oparłem się o ścianę przy łóżku,
mimowolnie uśmiechając się sam do siebie. -A no wiesz. Dużo spraw
miałam na głowie, wiesz. Fryzjer, kosmetyczka, zakupy. Nie sposób
tego ogarnąć. Jeszcze teraz tydzień byłam w Egipcie. Mówię ci
masakra – nawijała jak katarynka, a ja w duchu śmiałem się jak
opętany. -Ooo, no to ciekawie. Do budy się nie chodzi, tylko
wakacje się sobie urządza ?! Jak tak można ?! -śmiałem się do
słuchawki, tak samo jak i ona. -A no, tak wyszło, że był lot
wolny to sobie wakacje urządziłam. Ej. Mam propozycję.
-powiedziała, a ja podniosłem momentalnie brwi. Tak jakoś zawsze
miałem że jak gadałem przez telefon, to robiłem miny, jakbym z
kimś gadał face to face. -No słucham, jaka to propozycja.
-powiedziałem i się zaśmiałem. -Nie mów słucham bo cię
wyrucham. -powiedziała i zaczęła się śmiać. -Nie ma problemu.
-powiedziałem i zacząłem się śmiać, aż usłyszałem jak moja
babcia puka kijem w swój sufit a moją podłogę. -Serio ? Ale
przejdźmy do sedna. Co ty na to abyśmy się spotkali w tych
altanach w twojej miejscowości ? -powiedziała, ze śmiechem w
głosie. -No spoko. Tylko o której ? -zapytałem, uśmiechając się
w duchu. -Z tego co wiem to jesteś u babci w sąsiedniej
miejscowości. To może na przystanku za 30 minut ? -powiedziała, a
ja miałem pewność że już była wyszykowana, i wiedziała że się
zgodzę. Inaczej nie zaproponowałaby tak wczesnej godziny spotkania.
-Okej. To ja już wychodzę na przystanek. -powiedziałem i
pożegnałem się z nią, po czym założyłem moje conversy,
wychodząc z domu krzyknąłem babci że wychodzę, po czym
skierowałem się na przystanek. Po około 5 minutach oczekiwania na
środek transportu, przyjechał autobus, i zawiózł mnie na
przystanek na którym miałem się spotkać z Aśką. Gdy wysiadłem
z autobusu nikogo nie było na przystanku więc, usiadłem na
ławeczce, i czekałem z niecierpliwością. Ciekawe czy się
zmieniła jakoś z wyglądu. Zapewne więcej tapety, ale mi to nie
przeszkadza, w sumie lubię jak dziewczyny dbają o to, aby wyglądać
ładnie. Siedziałem około 10 minut, gdy w końcu ujrzałem moje
wybawienie. Autobus w którym jechała Aśka. Skąd wiedziałem że
tak jest ? Bo z jej miejscowości był to ostatni możliwy autobus
tutaj, na to zadupie. Wysiadła z niego w krótkiej mini, z
wyzywającym dekoltem, z którego piersi się wylewały, wysokie
buty. Wow normalnie. Szok, wyglądała ślicznie. Jak dla mnie
oczywiście. -Heej. Jak ja cię dawno nie widziałam ! - pocałowała
mnie w policzek, poczułem jej piersi na mojej klacie. O kuźwa. -No
cze. Idziemy do altan ? Hmm ? -powiedziałem, gdy moje oczy w końcu
zdołały już unieść wzrok z jej piersi na jej oczy. Pokiwała
głową, i chwyciła mnie za rękę, i pociągnęła mnie w stronę
naszego miejsca. Dochodząc do altanek zauważyłem Julkę siedzącą
z Emilem....
poniedziałek, 25 marca 2013
Rozdział 16.
Przepraszam że taki krótki, ale nie miałam w ogóle czasu pisać. Jeszcze teraz mam problemy, nie tyle co miłosne, ale uczuciowe. Chyba zrozumiecie. A więc. Notkę dedykuję dla EMILKA FIONKA <3 Ona jest taka kochana. Wspiera mnie, motywuje i podnosi na duchu swoimi słowami. Wbijajcie do niej na bloga. Ona uważa że nikt nie czyta jej opowiadania, choć na pewno się myli. I ja o tym WIEM. Jest kochana. <3
Następny rozdział za 15 komentarzy :)
Następny rozdział za 15 komentarzy :)
„...-Hmm.. Tak jakoś. A co nie
podobała ci się moja mowa ? -zapytał z lekka urażony a ja miałam
ochotę mu strzelić w ten głupi łeb. -Nie, nie podobała. Wiesz
jak ja się czułam ?! Jak jakaś kompletna idiotka. Równie mogłeś
odpowiedzieć tylko „Tak, warto” i nic więcej. -powiedziałam
cała w nerwach, a on....”
...tylko przybił sobie facepalma, i odwrócił się do mnie bokiem,
zaczynając z jakąś tapeciarą obok. Włożyłam słuchawki do
uszu, włączając na full muzykę, co chwilę jednak zauważając że
Adam zerka na mnie kątem oka. Ale mieliśmy umowę. Wrócimy do
Polski, zachowujemy się jakbyśmy się nie znali. Nic, kompletne
zero. On nie zna mnie, ja nie znam jego. Tak będzie najlepiej moim i
jego zdaniem chyba tak samo. Nie wiedząc kiedy, moje powieki stały
się ciężkie, i mimo mojej woli zamknęły się, przez co oddałam
się w objęcia Morfeusza.
Szłam ścieżką
prowadzącą do Vicky. Dzwoniła do mnie wcześniej, cała zapłakana,
przez co nie mogłam zrozumieć co do mnie mówi, więc postanowiłam
do niej pójść. Przechodząc obok altanek zauważyłam Adama
siedzącego na ławce, i palącego skręta. Nie zdziwił mnie ten
widok, ponieważ już nie raz go takiego widziałam. Tyle że zawsze
był w towarzystwie kumpli, a teraz natomiast siedział sam jak
palec, z pobitym okiem, i przybitą twarzą. Minęłam go bez słowa,
lecz pomimo tego czułam na swoim ciele jego wzrok. Wchodząc do domu
Vicky, była taka cisza, że można byłoby usłyszeć odgłos
świerszcza. -Jest tu ktoś ?! -krzyknęłam, i usłyszałam że ktoś
chodzi po górze. Weszłam tam i skierowałam się do pokoju Vicky,
nie było jej tam, więc poszłam do ubikacji. Wchodząc drzwi były
czymś tak jakby podparte, zdziwiona popchnęłam je z trudem i
weszłam. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Vicky leżała w
wannie, pełnej wody, cała zakrwawiona, nóż pływał po
powierzchni. Dostrzegłam na jej gardle, ranę. Ktoś ją zamordował.
Poczułam jak po moich policzkach ciekną łzy, zaczęłam krzyczeć.
Obróciłam się w stronę drzwi aby zobaczyć co mi przeszkadzało w
swobodnym otwarciu ich. Był tam Arek, powieszony na sznurówce która
była przywiązana do klamki. Zaczęłam krzyczeć przez łzy. Nie
wiedziałam co mam robić.
Szybko otwarłam oczy, i poczułam że moje policzki są mokre.
Rozejrzałam się, a wokół było wszystko tak jak wcześniej, tylko
Adam przyglądał mi się z uwagą. Widocznie nie wiedział o co
chodzi. Ja tylko wytarłam oczy, i sięgnęłam do kieszeni po
lusterko, które wzięłam na wypadek ze sobą. Jednak się przydało.
On nadal gapił się na mnie jak by ufoludki widział. -No nie patrz
się tak. To jest wkurzające. -powiedziałam przeglądając się w
lusterku. Jednak nie zaprzestał swojej czynności i nadal się
wpatrywał we mnie. -Głuchy jesteś ? -zapytałam a on tylko pokiwał
przecząco głową, i nadal się na mnie patrzył. -To powiedz o co
ci chodzi, bo tak bez żadnych podstaw to się na mnie nie gapisz.
-powiedziałam, a on mrugnął kilka razy oczami. Chyba go zaczęły
szczypać, bo miał wytrzesz jakby mu zapałki pod powieki
powstawiali. -Czemu płakałaś ? I czemu mówiłaś coś o Vicky że
coś tam nie żyje i coś o moim bracie ? -zapytał i nadal nie
spuszczał ze mnie wzroku. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu
prawdę, ale właściwie to czemu nie ? Przecież to był tylko sen.
-Nic wielkiego. Po prostu coś mi się złego przyśniło. I tyle.
-powiedziałam, po czym pachnęłam ręką jakbym muchę odganiała.
-A tak a pro po. Pamiętaj, że w Polsce się NIE ZNAMY. -dodałam, a
on tylko kiwnął głową i odwrócił się z powrotem do tapeciary.
Resztę podróży spędziłam na słuchaniu muzyki, ponieważ nie
mogłam już zmrużyć oka.
Wysiadając z samolotu, zadzwoniłam do mamy, aby po mnie
przyjechała. Jak się okazało, była już na lotnisku, dzięki Bogu
zbawiła mnie od czekania tutaj. Skierowałam się po odbiór bagażu,
przy okazji gubiąc Adama z oczu. Być może to i lepiej, ponieważ
już tutaj mieliśmy udawać że się nie znamy. Wziąwszy bagaż z
taśmy, skierowałam się do mamy, która miała tabliczkę z moim
imieniem, podbiegłam i ucałowałam ją w policzek. Nie chciałam
nic mówić że mam amnezję, ponieważ pewnie zaczęłaby od razu
panikować. Udawałam że wszystko jest okey, że nic mi się takiego
nie stało w L.A. Skierowałyśmy się do naszego auta, i zaczęłyśmy
jechać w stronę domu. Całą drogę panowała niezręczna cisza,
której w żaden sposób nie potrafiłam przerwać. Dojeżdżając do
domu, zauważyłam jakiegoś chłopaka w drzwiach, zapewne mojego
brata. Wysiadłyśmy z auta -Emil ! Weź Julki walizkę z bagażnika
i zanieś do jej pokoju. Dobrze ? -zapytała, po czym Emil, podszedł
do mnie i mocno mnie przytulił. Zdziwiłam się troszkę, ale
odwzajemniłam uścisk, i weszłam do środka. Skierowałam się za
Emilem do mojego (chyba) pokoju, i usiadłam na łóżku. Muszę
komuś powiedzieć o mojej amnezji, bo inaczej to chyba się załamię.
To jest naprawdę trudne, nie rozpoznawać kogoś, nie potrafić
zwrócić się do danej osoby po jej imieniu. To było najgorsze.
-Emil ? Możemy pogadać ? -powiedziałam zmartwionym głosem, który
zaczynał mi się łamać z niewiadomych przyczyn. -Eeej. Mała co
się dzieje ? -podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, pocierając
o nie ręką. -No bo widzisz. W L.A. Było tak że coś mi się
stało. Tylko nie wiem co, nie zdążyłam o to wypytać Adama. No i
wiem że byłam chora na jakąś grypę, i mam amnezje. Nie pamiętam
nic, pustka w głowie. Proszę pomóż mi jakoś. -powiedziałam, a
po moim policzku spłynęła łza. Emil przytulił mnie, i pocałował
w głowę. -Spokojnie shawty, wszystko będzie dobrze. Pomogę ci.
Zaczniemy od tego że teraz idziesz na spacer ze mną, i pokaże ci
gdzie jest twoja szkoła, gdzie jest dom Vicky. Wszystko ci pokarzę
i opowiem co i jak o twoim życiu. Okey ? -powiedział a ja tylko
pokiwałam głową. -A teraz, nie mazgaj mi się tutaj, tylko idź
się jakoś doprowadź do porządku bo zaraz będziemy wychodzić.
Zrozumiano. ?! -Ja tylko zaśmiałam się i szybko poszłam do
ubikacji, do której pokierował mnie Emil. Po ogarnięciu się,
czyli uczesaniu włosów, i umyciu twarzy, poszłam razem z Emilem na
„spacer krajoznawczy”. Wyszliśmy z domu i skręciliśmy w prawą
stronę. Szliśmy powolnym krokiem, nic się nie odzywając. Ta cisza
nie była niezręczna. Była taka miła, dla mnie idealna, natomiast
nie wiem jak dla mojego brata. Przechodziliśmy obok jakichś
altanek. -No więc. Tutaj masz altanki, dużo spędzałaś w nich
czasu. Najczęściej z Vicky. -powiedział, i uśmiechnął się
miło, ja odwzajemniłam gest, po czym poszliśmy dalej. -Tu masz
sklep. - powiedział i wskazał na żółty budynek, który na jednej
ścianie był porośnięty winogronem. -Tutaj. -tym razem wskazał na
oliwkowy dom, z pięknym ogrodem. -mieszka Vicky. Pamiętasz ją
trochę ? -zapytał. A ja tylko chwilę zaczęłam się zastanawiać.
-No tak przez mgłę. Dzisiaj w samolocie mi się o niej śniło coś
strasznego. Chyba przez to mi się przypomniała po trochu.
-powiedziałam, a on tylko kiwnął głową. Przeszliśmy jeszcze
kilkanaście metrów i znaleźliśmy się pod szkołą...
sobota, 23 marca 2013
Rozdział 15.
Tak, wiem, wiem. Tamten rozdział schrzaniłam, nie wiem dlaczego tak się stało. Może przez to że miałam zbyt mało weny i kłótnie z ważnymi dla mnie osobami ? Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Przykro mi. Mam nadzieję że ten rozdział wam się spodoba. I proszę powiedzieć co sądzicie o tym abym blogu założyła stronę na fb ? Tam informowałabym kiedy będą dodane rozdziały, i dodawałabym kilka zdjęć. Co wy na to ? Hmm ? Oczywiście rozdziałów nie dodawałabym tam. :)
„...Rozmiar
stanika podpowiedziała mi ciocia. Ha ha ha ha ha-
wskazując palcem walizkę, roześmiał się a ja po raz kolejny
spiorunowałam go wzrokiem. Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej
grzebać, w końcu znalazłam majtki i stanik. Wstałam i odwracając
się...”
…wpadłam na Adama, który chwycił mnie za biodra.
Odepchnęłam go i ruszyłam z powrotem do łazienki. Odwinęłam
bandaż, a z ran nie sączyła się już krew, następnie odkręciłam
wodę i poczułam ciepłe krople na mojej szyi. Ciepła woda była
dla mnie taka kojąca, przy niej wszystkie wspomnienia z dzisiaj,
wszystkie troski, zaniedbania zniknęły. Dosłownie wszystko
zniknęło. Umyłam jeszcze głowę i zakręciłam lecącą wodę.
Wyszłam spod prysznica i szybko wytarłam się ręcznikiem, po czym
zaczęłam starannie rozczesywać mokre włosy, po czym zrobiłam z
nich warkocz, i wyszłam z łazienki kierując się do naszej
„sypialni”. Adam leżał i grzebał coś w telefonie, jak zresztą
cały czas. Nie wiem co takiego można znaleźć w tym urządzeniu,
co zajmuje ci cały dzień, ale na pewno nic wartego mojej uwagi. Bez
żadnego słowa, położyłam się i przykryłam kołdrą, następnie
zgasiłam lampkę z mojej strony i odwróciłam się do niego
plecami. Nic się nie odezwał czym sprawił mi wielką przyjemność,
a dzięki temu po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza
~.~.~
Budząc
się poczułam że na moim biodrze spoczywa jakiś ciężar,
spojrzałam w dół, a na moim ciele leżała ręka Adama. Zdjęłam
lekko jego rękę, nie chcąc go obudzić, bo od razu by zaczął
mnie wkurzać swoimi jakimiś tekstami. Jednak moje starania poszły
na marne, otwierając zaspane oczy spojrzał na mnie i się
uśmiechnął. Boże wygląda jak dziecko z przedszkola -pomyślałam
i nic się nie odzywając wziąwszy pierwsze lepsze ubrania z walizki
poszłam do ubikacji wykonać poranną toaletę. Ubrałam
się, uczesałam i zrobiłam
delikatny makijaż, po czym poszłam do naszej „sypialni”
-zamówiłeś jakieś jedzenie do pokoju ? -zapytałam bez
entuzjazmu, a on tylko pokiwał przecząco głową, i wziął
słuchawkę od telefonu hotelowego i zaczął składać zamówienie.
- a ty co byś chciała ? -zapytał obojętnym tonem. -niech będą
naleśniki z czekoladą i sok pomarańczowy. -powiedziałam znudzona,
i położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Adam po
złożeniu zamówienia poinformował mnie że za jakieś 20 minut
powinni dostarczyć nam „dostarczyć” śniadanie, po czym
skierował się w stronę ubikacji. Ja bez jakiegokolwiek blasku w
oczach patrzyłam nadal w sufit, do czasu gdy nie usłyszałam
pukania do drzwi. Ociężale podniosłam się z łóżka, i w
drzwiach zastałam jakąś panienkę, którą kojarzyłam ze
szpitala. -W czym mogę pani pomóc ? -zapytałam bez żadnych
emocji. -Dzień dobry się najpierw mówi. -powiedziała u kąśliwie,
i patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zrobiłam zdziwioną minę. -W
takim razie, umówiłam się z Adamem. Możesz go prosić ?
-powiedziała równie wrednie. - Powiedz mi tylko jak masz na imię,
i pójdę się go zapytać. - powiedziałam znudzona, a ona na mnie
spojrzała się dumnie wypinając do przodu jakby ją coś ukłuło w
tyłek. - Alice -powiedziała i zaczęła przyglądać się
paznokciom. Ja przymknęłam drzwi, i skierowałam się w stronę
ubikacji. Chciałam zapukać, ale zamiast tego oberwałam nimi prosto
w czoło. Chwyciłam się za nie delikatnie, i zachwiałam, ale na
szczęście utrzymałam równowagę. -O Adam. Jakaś Alice mówi że
jest z Tobą umówiona. Możesz szybciej do niej wyjść bo mdli mnie
na jej widok. -skrzywiłam się mówiąc to przy okazji, trzymając
jeszcze za bolące czoło. -To jest chyba ta pielęgniarka ze
szpitala, tak ją skojarzyłam. -dodałam, a on wybałuszył oczy.
-Ćśś. -powiedział przykładając palec do ust, wychylając się w
stronę drzwi. -Mówiłaś coś że jestem wolny czy coś ? -zapytał
szeptem. -Nie- odpowiedziałam normalnym głosem. Spojrzał się na
mnie błagalnie. Po czym chwycił za rękę i wciągnął do
ubikacji. -Posłuchaj Julka. -powiedział przyciszonym głosem,
zamykając w tym momencie drzwi na klamkę. -mam do ciebie prośbę.
Jeżeli będziemy znajdować się w jej pobliżu, udawaj moją
dziewczynę, a po powrocie do Polski dam ci spokój. Może być ?
-powiedział. Hmm.. no w sumie to nie jest zły pomysł. W końcu
dzisiaj wyjeżdżamy, jutro najpóźniej przed południem będziemy w
Polsce. Jakoś wytrzymam. -Okey. Ale dajesz mi spokój całkowicie.
Przyjeżdżamy do Polski, w ogóle się nie znamy. Dobrze ?
-zapytałam, a on tylko kiwnął głową, i złapawszy mnie za rękę,
poszliśmy w stronę Alice. - Skarbie, coś ci się pomyliło. Nie
jest z tobą umówiony. -powiedziałam, a ona spojrzała się na
nasze dłonie które były razem splecione. -Niech was szlag. ! -
krzyknęła i zaczęła uciekać, przy okazji łamiąc obcas od
jednego buta. Klęła coś jeszcze, ale Adam zaczął się śmiać,
po czym poszedł się ubrać.
Gdy wychodził z łazienki, rozbrzmiało pukanie do drzwi, wstałam i
szybkim krokiem poszłam otworzyć. Stał w nich kelner, ze stolikiem
na kółkach. Uśmiechał się szeroko. Był ubrany w zielony
mundurek, czarne buty, białą koszulę. Miał ciemnego koloru włosy,
ładny uśmiech, ciemną karnację. -Oto wasze zamówienie.
-powiedział piskliwym głosem, a ja nie mogłam się powstrzymać od
parsknięcia śmiechem. Adam podszedł, i zrobił zdziwioną minę, a
ja tylko pokiwałam przecząco głową, aby on nie zrobił z siebie
durnia. -Adam daj panu napiwek. -powiedziałam rozbawionym głosem,
po czym wyciągną, niewiadomą dla mnie gotówkę. -dziękuję.
-powiedział kelner, a Adam wprowadzając wózek z jedzeniem, zamknął
nogą drzwi, po czym oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem, co
tamten kelner na pewno usłyszał. Zaczęliśmy jeść śniadanie.
-Adam ? Jaka ja byłam wcześniej ? -zapytałam nie wiedząc kiedy,
miałam ochotę teraz strzelić sobie samej strzelbą w głowę, ale
dziwnie by to wyglądało. Adam natomiast zrobił zdziwioną minę,
i zastanawiał się chwilę. -Hmm.. No więc.. Jak by to ująć..
Powiedzmy tak. Byłaś wygadana, pyskata, wredna, zimna, niedostępna,
potrafiłaś dogadać... Nie wiem co jeszcze, naprawdę. -powiedział
i nachylił się nad swoją jajecznicą. Ja natomiast odpowiedziałam
krótkie „aha” i nic się już nie odzywałam, i w spokoju
dokończyłam moje naleśniki. -O której mamy samolot ? -zapytałam
gdy skończyłam moje śniadanie. - O 17 musimy być na lotnisku.
-odpowiedział a ja odruchowo spojrzałam na zegarek w telefonie,
wskazywał on godzinę 14.12. To mam jeszcze trochę czasu –
pomyślałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do
mojej mamy. Nie wiem czemu, ale mało co ją pamiętając, tęskniłam
za nią. I to bardzo. -Halo ? -zapytał kobiecy głos, a ja nie
wiedziałam co się odezwać. -Czeeść, to ja Julka. -powiedziałam
miłym głosem. -O Julciu, słonko ! Czemu ty się nie odzywałaś ?!
Tak się martwiliśmy z tatą ! -powiedziała, a w moim gardle
powstała wielka guła. -Ymm.. no bo byłam w szpitalu. Grypa jakaś,
chyba w samolocie się zaraziłam. Przepraszam. -powiedziałam
pierwsze co mi wpadło do głowy. W słuchawce zapadła głucha
cisza. -Ahm. A powiedz, ile ty byłaś w tym szpitalu ? -zapytała.
-Chyba jakieś 4 dni. Dzisiaj dopiero odzyskałam telefon. Adam do
was nie dzwonił bo.. bo.. bo nie chciał was martwić !
-powiedziałam nie wiedząc dlaczego okłamuję moją mamę. Nie
zasługiwała na to, nie powinnam a jednak to robiłam. -Wiesz mamo ?
Ja muszę kończyć, i pomóc Adamowi wydostać się z.. łazienki
bo.. bo utknął w niej ! Naprawdę przepraszam. Dzisiaj wylatujemy,
jak będziemy wylatywać dam ci znać. Paa ! -powiedziałam i
rozłączyłam się nie czekając nawet na jej odpowiedź. -A więc,
utknąłem w łazience ? -powiedział niespodziewanie Adam, a ja
szybko złapałam się za serce, ponieważ mnie wystraszył. -Tak.
Więc czemu tu jesteś ? -odpowiedziałam ironicznie. -jak chcesz,
mogę się zatrzasnąć z tobą w niej. Jeśli tylko chcesz. -
powiedział, a ja udawałam myślę. -Hmm.. no to całkiem fajny
pomysł. Odpowiedź brzmi NIE.- zbiłam go z pantałyku, po czym
skierowałam się w stronę łóżka, i położyłam się na nim,
gapiąc w sufit. Po chwili Adam położył się obok mnie gapiąc się
w swój telefon. Wzięłam z niego przykład i już po chwili grałam
sobie w „Bounce Tales” szło mi całkiem nieźle, dopóki nie
rozbrzmiało pukanie do drzwi, spojrzeliśmy na siebie.-Bądźmy
cicho, to sobie pójdzie. -powiedział szeptem. Widocznie nie tylko
ja nie chciałam gości w tym momencie. Ponownie rozbrzmiało
pukanie, spojrzeliśmy na siebie po raz kolejny, i teraz zauważyłam
że ma zielone oczy. Ładne zielone oczka, naprawdę śliczne. Ale
nie będę się tak rozmarzała nad jego oczami, gdy ktoś puka do
drzwi. -Udawajmy że uprawiamy seks. Ten ktoś wtedy pójdzie sobie.
- powiedział a na jego twarzy powstał momentalnie wielki uśmiech.
Ja się skrzywiłam. -No nie wiem.. Nie sądzisz że to może być
trochę dziwne ? -zapytałam a on momentalnie spochmurniał. -Inny
pomysł. W telefonie mam internet. Włączmy jakiegoś pornola, i nie
będziemy musieli udawać. Hmm ? -zapytał ponownie szeptem, a ja
tylko kiwnęłam twierdząco głową. Po niecałej minucie było
słychać jęki i krzyki. Razem z Adamem zaczęliśmy się śmiać w
poduszki, nie wiadomo z jakiego powodu. Ponowne pukanie już nie
rozbrzmiało, a Adam wyłączył „film”. Spojrzeliśmy na siebie
i ponownie wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na telefon, aby
zorientować się która godzina. Była 16.30. -Adam ! Za pół
godziny musimy być na lotnisku ! -wykrzyczałam i oboje poderwaliśmy
się szybko z łóżka, i zaczęliśmy biegać jak opętani. Ja
szybko pobiegłam do ubikacji po pozostawione wczoraj tam rzeczy, a
Adam zaraz za mną zrobił to samo. Szybko zasunęliśmy walizki, i
wybiegliśmy z pokoju, i biegiem po schodach do recepcji. Adam
zaczął załatwiać sprawy z wyrejestrowaniem. -Warto było się
spóźnić ? -zapytał recepcjonista. A my w momencie spojrzeliśmy
na siebie wybałuszając oczy. Adam przyjął postawę luzaka. -Wie
Pan jaka ona jest dobra w łóżku ?! Nawet pan sobie nie wyobraża.
Ja mógłbym tu nawet zostać przez kolejny tydzień gdybym mógł
tylko z nią być w łóżku. Ale sprawy wzywają niestety.
-powiedział, a ja spaliłam cegłę, a po chwili kopnęłam go w
kostkę z całej siły. Spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem i
dokończył sprawy związane z wyrejestrowaniem. Szybko pobiegliśmy
do taksówki, i podaliśmy miejsce na które miał nas zawieźć
kierowca. Po kilku minutach jazdy, wparowaliśmy szybko na lotnisko,
na szczęście odprawa dopiero się zaczęła. Stanęliśmy w
kolejce, w duchu modląc się, abyśmy nie pomylili chcek-in'u. Wtedy
byłaby jazda. Po całej odprawie usiedliśmy w samolocie na
fotelach. Cały czas przebywaliśmy w ciszy, jakby nam języki
poucinali. -Musiałeś mówić takie bzdury temu recepcjoniście ?
-zapytałam w końcu, nie wytrzymując tej ciszy. On spojrzał na
mnie tylko rozbawionym spojrzeniem. -Hmm.. Tak jakoś. A co nie
podobała ci się moja mowa ? -zapytał z lekka urażony a ja miałam
ochotę mu strzelić w ten głupi łeb. -Nie, nie podobała. Wiesz
jak ja się czułam ?! Jak jakaś kompletna idiotka. Równie mogłeś
odpowiedzieć tylko „Tak, warto” i nic więcej. -powiedziałam
cała w nerwach, a on....
czwartek, 21 marca 2013
Rozdział 14.
Dzisiaj wchodzę sobie na bloga, pacze ile komentarzy przy ostatnim rozdziale a tam: 24. Moja mina: "O.O". Bożesz. Dziękuję wam <3 Jesteście kochani <3 Już pisałam to w "mini info ;d" ale napiszę to też tutaj. Dziękuję ci bardzo Olu za to że mnie broniłaś, choć nie musiałaś. I.! Jeżeli są błędy ortograficzne i interpunkcyjne to ze względu na dysortografię a nie ze względu na nieuwagę przy pisaniu. Kolejny rozdział za 15 komentarzy <3
„Wkurzony
i lekko zakrwawiony skierowałem się w stronę hotelu. Wchodząc do
pokoju, zauważyłem tę pielęgniarkę co wczoraj. No nie. Podobnie
jak i wczoraj, szybko otworzyłem drzwi do mojego pokoju, przy okazji
potykając się o próg i wpadając jak nienormalny...”
...zamknąłem
nogą drzwi, i odetchnąłem z ulgą. Poleżałem chwilę i
pooddychałem głęboko, po czym wstałem i poszedłem się umyć. Po
wykonaniu tych czynności ubrałem
się i spojrzałem na telefon. Wskazywał on 16.58. Szlag,
spóźnię się. Miałem być w szpitalu na 17. Szybko wybiegłem z
hotelu, wcześniej zamykając drzwi.
~.~.~
Pięknie
spóźnia się już 15 minut -pomyślałam, po czym stanęłam przy
oknie. Spojrzałam w dół, i aż mi się zachwiało w głowie, ale
podtrzymałam się rękami parapetu, i spojrzałam ponownie,
zauważyłam tym razem Adama - bo tak ma chyba na imię z tego co mi
wiadomo - biegnącego w stronę szpitala. Usiadłam z powrotem na
łóżku i czekałam z grobową miną. Wszedł do sali w której
przebywałam na pełnym chilloucie nie przejmując się niczym.
-Gotowa ? -powiedział od niechcenia a ja tylko kiwnęłam głową na
„tak” i wstałam. Poszliśmy do lekarza prowadzącego po wypis.
Gdy go dostaliśmy udaliśmy się w stronę jakiegoś hotelu. Całą
drogę przebywaliśmy w ciszy i spokoju, co chwilę spoglądał na
mnie kątem oka, ale nie okazywał zbytniej uwagi moją osobą. Gdy
doszliśmy, skierował on się do recepcji,a ja poszłam za nim. Stał
przed nami jakiś facet, bardzo dobrze zbudowany, i łysy. Gdy już
odszedł podeszliśmy bliżej. -Dzień dobry. Chciałem wynająć
jeszcze jeden pokój. -powiedział ze stoickim pokojem na twarzy,
widocznie też tutaj zamieszkiwał przez ten czas. -A dzień dobry
panu. Widzi pan, bo tamten mężczyzna, który był właśnie przed
wami, wynajął ostatni pokój. Niestety nie ma już żadnego pokoju
wolnego. Przykro mi. -Adam zrobił zawiedzioną minę -A nawet
apartamentu nie ma wolnego ? -zapytał z nadzieją w głosie.
-Niestety. Dzisiaj przyjeżdżają chłopcy z ROOM 94 i zarezerwowali
całe ostatnie piętro. Nie ma wolnych pokoi. Z przykrością to
mówię, ale widocznie będzie pan musiał wynająć pokój w hotelu
obok. -zrobiła skrzywiona minę powiązaną z uśmiechem. -To ja
podziękuję. Najwyżej będziemy spali w jednym pokoju. -skrzywił
się i odszedł. Ja nie ruszyłam się z miejsca, a on podszedł
złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę windy. Weszliśmy do
niej, a on wcisnął numer 19. Jechaliśmy około 2 minut, po czym
drzwi się otworzyły, ruszył w stronę drzwi z numerem 296.
Otworzył je, i przepuścił mnie w drzwiach. Nowość. Dziwił mnie
tylko fakt że się do mnie nie odzywa. Ja mu przecież nic nie
zrobiłam, fakt, może i go nie pamiętałam ale to nie jest moja
wina że mam amnezję ! Myśli że ja chcę mieć ten zanik pamięci
?! Myśli że fajnie tak jest ?! Myśli że fajnie nie pamiętać
wyglądu swoich przyjaciół, kolegów, koleżanek, nauczycieli,
ogólnie wszystkich ludzi których znam, a właściwi znałam. ?! Nie
wytrzymując, i mając łzy w oczach, zapytałam się gdzie łazienka,
i szybko do niej pobiegłam. Zatrzasnęłam drzwi i się rozpłakałam.
Tłumiłam ten odgłos w hotelowym ręczniku. Nie chciałam żeby ten
nadęty bufon mnie usłyszał. A jednak. Los chciał inaczej po po
jakichś 20 minutach przyszedł pod drzwi. -Ej, długo tam będziesz?
-zapytał bez jakichkolwiek emocji. -Nie wiem. -odpowiedziałam
najnormalniejszym głosem jakim mogłam, ale i tak dało się w nim
wyczuć łamiący się głos. -Julka, czemu płaczesz ? -zapytał, a
ja nic nie odpowiedziałam, tylko oparłam się o kafelki wyłożone
na wannie, i odchyliłam głowę do tyłu. -Jesteś tam ? Boże co ja
mówię. Na pewno tam jesteś. Julka, otwórz drzwi. Proszę !
-zawołał, ale ja nie zareagowałam ponownie i dalej pozostałam w
tej pozycji. Usłyszałam dobijanie się do drzwi, ale zignorowałam
to, a po mojej twarzy nadal leciały słone łzy, których nijak nie
mogłam powstrzymać. Ponowne walenie ręką o drzwi, a ja nadal w
bezruchu. -Idź stąd. -powiedziałam łamiącym się coraz bardziej
głosem bez okazywania jakichkolwiek uczuć. -Daj sobie spokój,
przecież i tak wiem, że nie interesuje cię w ogóle moja osoba,
czujesz do mnie tylko samą nienawiść i zero jakiejkolwiek
sympatii. -powiedziałam na jednym wydechu, po czym wybuchłam
jeszcze większym płaczem który próbowałam stłumić nadal w
ręczniku hotelowym. -Tak, racja. Nie przepadam zbytnio za tobą, ale
to nie oznacza że nie wytrzymam z Tobą do jutra, wieczorem. Już
jutro wylatujemy, nie musisz się przejmować, więcej mnie nie
zobaczysz. No w szkole i owszem będziesz musiała mnie oglądać ale
poza szkołą, już nie. -powiedział najnormalniejszym głosem, a
mnie to i tak zbytnio nie interesowało. -Daruj sobie. Nienawidzisz
mnie, i idzie to od ciebie wyczuć na kilometr. Wierz mi że, gdybym
miała taką możliwość przeprowadziłabym się najdalej od ciebie,
i twojej chorej psychiki. -powiedziałam, nadal nie otwierając mu
drzwi. Mogłabym nawet w ogóle nie wychodzić z tego kibla. Mi tu
było dobrze, nie śmierdziało, wodę bym miała, gorzej z
jedzeniem, ale to formalność. Mówił coś do mnie ale ja go nie
słuchałam. Wstałam po cichu i otworzyłam jak najciszej umiałam
szafkę znajdującą się obok lusterka. Przeglądałam ją
dokładnie, i w końcu znalazłam to czego szukałam. Żyletkę. On
rozwiąże mój problem. Wiem to na pewno. Siadłam na podłodze,
opierając się o drzwi i pociągnęłam trzęsącą się dłonią po
moim nadgarstku. Zaczęła lekko sączyć się krew, a po chwili
jedna kropelka spadła na ziemię. Adam dalej krzyczał i dobijał
się, ale ja nadal go ignorowałam. Pociągnęłam kolejny raz, już
mniej trzęsącą się ręką, lecz tym razem wbiłam ciocię żyletkę
głębiej. Krew zaczęła dalej lecieć. A ja bez żadnych emocji
opuściłam rękę na ziemię. Wokół mnie było już kałuża krwi,
która prawdopodobnie wydostała się na drzwi. Adam zaczął
krzyczeć a ja już lekko opadnięta z sił wstałam i poszłam
odłożyć żyletkę. Mama mnie zawsze uczyła aby nie pozostawiać
po sobie żadnych zbędnych dla kogokolwiek rzeczy. Odłożyłam moją
kochaną ciocię na swoje miejsce i chciałam usiąść pod drzwiami
gdy do ubikacji wparował Adam, trzymający się za przed ramię.
Spojrzał na moją zalaną łzami twarz, a później na rękę.
Szybko, bez żadnych słów skierował się po apteczkę która
leżała w szafce przy lusterku. Zaczął mi oblewać rany wodą
utlenioną, a ja próbując się wyrwać wpadłam w jego ramiona.
Przytulił mnie mocno, i nie puszczał, póki się nie uspokoiłam i
nie przestałam wyrywać z jego objęć. Gdy już mnie wypuścił z
uścisku, chwycił moją rękę i zaczął dalej opatrywać moje dwie
kochane kreski, które mogły mnie w jakiś sposób uratować. Nagle
poczułam szczypanie, i zobaczyłam wielką pianę z Burzyn
powstających w wyniku odkażania rany. Po moich policzkach nadal
płynęły łzy, których za żadne skarby świata nie mogłam
powstrzymać. Gdy obandażował mi rękę, skierował mnie w stronę
sypialni. Usadowił mnie na łóżku, po czym sam usiadł obok mnie i
ślepo wpatrywał się we mnie. -Po co wchodziłeś do ubikacji ?
Nikt cię nie prosił o to. -powiedziałam bez uczuć, ale z łamiącym
się głosem. -ponieważ gdybyś sobie odebrała życie, miałbym się
na sumieniu. -powiedział podobnie do mnie, tyle że bez łamiącego
się głosu, od łez. -A nie pomyślałeś że ja może chciałam
umrzeć ? Nie pomyślałeś ? He ? -zapytałam, a z moich oczu
popłynęło jeszcze więcej słonych kropelek. -Pomyślałem. Ale
powiedz mi tylko to czemu się zamknęłaś i czemu chciałabyś
umrzeć. -powiedział, i spojrzał się na mnie, po czym zrobił minę
jakby się zastanawiał nad czymś. -A po co ci to wiedzieć.? I tak
mało cię interesuję to co robię, co myślę i co chcę zrobić z
moim życiem. -powiedziałam wstając i kierując się do wyjścia.
-Ej, ej, ej, ej, ej. A gdzie ty się wybierasz ? -zapytał, i zrobił
minę jakby go to w ogóle interesowało. Albo może po prostu mi się
zdawało ? Nie wiem... -Na Grenlandię pingwiny łapać.
Odpowiedziałam ci na twoje durne pytanie, a teraz wychodzę. Cześć.
-powiedziałam, po czym chciałam już wychodzić, ale złapał mnie
za rękę i rzucił na łóżko. -NIGDZIE IDZIESZ, CZY CI SIĘ TO
PODOBA CZY NIE. -powiedział przez zaciśnięte zęby, co mnie
przeraziło. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on parsknął
śmiechem i mruknął chyba „Dawna Julka” nie byłam tego pewna,
ponieważ powiedział to bardzo cicho. -Właśnie że pójd... Co ty
robisz ?! -przerwałam w pół zdania, patrząc, jak wyciąga jakiś
materiał z szafki, i idzie w moją stronę. -To. -powiedział, po
czym jeden koniec zawiązał na mojej ręce , a drugi przywiązał do
łóżka. -No chyba sobie jaja robisz ! Jak ja mam iść na przykład
do ubikacji ?! -Wydarłam się na niego, a on tylko wzruszył
ramionami. -Nie wiem. Zasłużyłaś na to. Nie mogę pozwolić żeby
ci się coś stało, bo twoi rodzice mnie wtedy zabiją. -powiedział,
po czym wzniósł teatralnie ręce jakby był na to wszystko
bezsilny. No chyba nie. Może mi jeszcze pieluchę założy. Tfu..
Wypluwam, bo się gdzie spełni i dopiero będzie. - Fajnie.
-mruknęłam i opadłam na łóżko. Fascynujące jest to że sufit
może być tak bardzo interesujący gdy nie ma się co robić. No w
najgorszym wypadku, mogłam się patrzeć na tę jego ohydną gębę,
która doprawiała mnie o mdłości. Myśli że będzie fajny jak
najpierw całkiem olewa dziewczynę, później udaje że interesuje
go jej osoba, a później powtórzy pierwszą czynność ? Bitch
please. Jeżeli zachowuje się tak wobec każdej laski, to ja jej z
góry współczuję, ponieważ być tak traktowaną to się w głowie,
nie mieści. O MÓJ BOŻE. Mam nadzieję, że nie będziemy spali w
jednym łóżku. Bo jeśli tak to jak wrócę do domu, to pierwsze co
zrobię to się zdezynfekuję. -Mam nadzieję że nie śpisz ze mną
w jednym łóżku. -powiedziałam bez słowa zawahania. A on spojrzał
się na mnie jak niepełną rozumu dziewczynę. -No a gdzie mam spać
? Z pingwinami, które miałaś na Grenlandii łapać ? -zapytał ze
zdziwioną miną, a ja w duchu skarciłam się za słowa które
wypowiedziałam wcześniej, teraz będzie mnie tym prześladował.
-Tak. A tak serio ? -zapytałam z nadzieją w głosie, że powie że
będzie spał sobie na podłodze. -Ja śpię na tym łóżku. Nie mam
z tym problemu, nie wiem jak ty. W końcu spaliśmy już kiedyś
razem. Nie ma się czego wstydzić. -odpowiedział, a ja nie
wierzyłam. Czy jemu chodził o to, że spać, że spać czy spać,
że seks ? Omg. Nie wiedziałam. -Ale że w jednym łóżku, czy że
no wiesz... -powiedziałam i poczułam jak krew napływa mi do
policzków. -No oczywiście że chodzi o seks. Nie mów że tego nie
pamiętasz ! -powiedział oburzony i klęknął przede mną na łóżku.
Ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona i schowałam twarz we
włosach -Nie no żartuję. Musiałaś ze mną spać na jednym łóżku
jak nocowaliśmy u mojej ciotki. -odpowiedział a mi ulżyło, ale
pomimo tego krew z policzków odpłynęła. -No nie mów że mi
uwierzyłaś w to że się z tobą przespałem ! -powiedział, i
roześmiał się chyba po raz pierwszy od naszego spotkania. Ładny
miał uśmiech, ale pomimo tego ja nadal siedziałam z naburmuszoną
miną. - może. -odpowiedziałam, a jego mina zrzedła. Spojrzał na
mnie i zaczął mnie szturchać w ramię przy tym lekko uśmiechając.
-możesz odwiązać mi tą rękę ? -zapytałam z lekko wkurzonym
głosem. Spojrzał się na mnie uważnie -a nie pójdziesz do Afryki
łapać żyrafy ? - zapytał a ja parsknęłam śmiechem. Bożesz.
Musi moje teksty kopiować.? -Wiedz że jak jakąś złapię, to
przyjdzie do ciebie i wyliże ci twoją krzywą buźkę swoim 50
centymetrowym jęzorem. - odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się
łobuzersko. Chyba po raz pierwszy od jakichś 2-3 dni. - Ładny masz
uśmiech. - powiedział ni stąd ni zowąd. Do moich policzków znów
napłynęła krew, i zapewne wyglądałam teraz jak burak. -No to
odwiążesz ? -ponownie zapytałam, nawet nie dziękując za
komplement. -Hmm.. daj buzi w policzek to cię odwiążę -powiedział
i wskazał miejsce na swoim policzku, robił sobie ze mnie ewidentne
jaja, a mi się to nie spodobało. -Tak, od razu w dupę cię
pocałuje. -powiedziałam z sarkazmem w głosie. -Nie to nie.
Posiedzisz sobie do rana. -powiedział i usiadł obok mnie, opierając
się o ścianę. Ja z tą ręką długo nie wytrzymam, już mnie boli
od tego materiału. Ugh. -No dobra. Ale jeden raz. I masz mi
odwiązać. Okej ? -odpowiedziałam a on pokiwał głową do przodu i
do tyłu. Obrócił się do mnie przodem, podwijając pod siebie
nogi. Nadstawił policzek, a gdy miałam już go cmoknąć w policzek
on odwrócił głowę i trafiłam prosto w jego usta. Przytrzymał
moją wolną rękę i zaczął namiętnie mnie całować, siadając
przy okazji na mnie okrakiem. Próbowałam się wyrwać, odwrócić
głowę, ale na nic się zdały moje siły, ponieważ drugą ręką
chwycił mnie za brodę. Odessał się ode mnie -Proszę, odwzajemnij
pocałunek a cię odwiążę, proszę cię tylko o tą jedną rzecz.
-powiedział z litością wypisaną na twarzy. No chyba nie. I ja mam
oddać mu mój pocałunek ? No proszę was, normalnie on chyba
zwariował. Po raz kolejny musnął moje usta swoimi, delikatnie
schodząc coraz niżej, i niżej, aż do mojego dekoltu. -Dobra,
dobra, dobra, ale nie całuj mnie po cyckach. Człowieku, opamiętaj
się. -powiedziałam trochę wkurzona. Coś czułam, że on chce
czegoś więcej ode mnie, ale ja mu tego nie dam. Musnął ponownie
delikatnie moje wargi, a ja nie zareagowałam, powoli zaczynał czule
mnie całować, a ja oddałam mu ten pocałunek by mieć już to z
głowy. W końcu nasze języki zaczęły tańczyć dziki taniec ze
sobą. Pocałunek się pogłębiał, a ja niestety byłam tego w
pełni świadoma. Już nie trzymał ręką mojej twarzy i ręki,
natomiast jedną chwycił mnie za tyłek, a drugą miał pod moimi
plecami. Powoli zaczął mnie do siebie przyciągać, ale ja w końcu
oderwałam się od niego. -Odwzajemniłam pocałunek. A teraz proszę
cię abyś mnie odwiązał. - powiedziałam to ze stoickim spokojem,
a on tylko spojrzał się na mnie rozczarowanym spojrzeniem. Nie
mogłam pozwolić na to aby do czegoś między nami doszło, a tym
bardziej aby to się powtórzyło. -Okej. - mój wzrok przejechał
powoli po jego ciele i zatrzymał się na kroczu. Widoczny był
namiot, spojrzał się na mnie i powiódł za moim spojrzeniem, ja od
razu parsknęłam śmiechem a on zrobił się czerwony niczym cegła.
-Nachylił się nade mną aby odwiązać materiał -Nie przejmuj się,
każdemu się może zdarzyć. -szepnęłam mu na ucho, poczułam że
moja ręka jest już uwolniona. Pomimo tego że ją odwiązał,
zamarł momentalnie w bezruchu. Nie wiedziałam o co chodzi, więc
spojrzałam do góry, a on patrzył na moją szyję. -Emm.. o co
chodzi ? -zapytałam, a on nadal był w tej samej pozycji. W końcu
klasnęłam mu przed oczami rękoma. Poruszał
energicznie głową, jakbym wyrwała go z jakiegoś transu. -Jakim
cudem ty masz takie znamię* ? -wybałuszył na mnie oczy, a ja
myślałam że dostanę zawału. Nikt tego nie widział, po za mną,
Vicky, mamą i Emilem. NIKT. Omg. -Od urodzenia takie mam. Nie lubię
tego, ale nie mogę nic na to poradzić, usuwać tego też nie będę
bo szkoda mi kasy. -powiedziałam od niechcenia, chociaż w środku
mnie rozrywało dziwne uczucie. Tak jakby trochę rozbawienia,
strachu i zdziwienia. -Aha. Wiesz ? Ja się położę spać, bo
dzisiaj jakoś nie za bardzo się wyspałem. -powiedział i podrapał
się po karku, po czym skierował się do ubikacji. Po kilku minutach
usłyszałam szum wody, ja sama rozebrałam się i założyłam na
siebie jakąś jego koszulkę, która w sam raz zakrywała mój
tyłek. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit,
gdy nagle do pokoju wszedł Adam. -Fiu fiu, ale w mojej koszulce
wyglądasz seksownie. -powiedział a ja mimowolnie na niego
spojrzałam, po czym wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Ponownie rozebrałam się i przypomniało mi się że zapomniałam
bielizny z pokoju. Nie chciało mi się ubierać z powrotem więc
postanowiłam że zawinę się w ręcznik i pójdę tak do pokoju.
Wchodząc Adam zagwizdał -Gwizda to się na psy, nie na kobiety. Nie
wiedziałeś ? -spiorunowałam go wzrokiem, po czym stanęłam przed
nim wychylając prawe biodro na bok. -Gdzie jest moja bielizna ?
-zapytałam bez zastanowienia, ponieważ nie zdążyłam przez tego
imbecyla dowiedzieć się gdzie w ogóle są moje bagaże i ubrania.
-Tam jest twoja walizka, kupiłem ci kilka ubrań i
najpotrzebniejszych rzeczy. Rozmiar stanika podpowiedziała mi
ciocia. Ha ha ha ha ha- wskazując palcem walizkę, roześmiał się
a ja po raz kolejny spiorunowałam go wzrokiem. Podeszłam do walizki
i zaczęłam w niej grzebać, w końcu znalazłam majtki i stanik.
Wstałam i odwracając się...
_______________________________________________________________
*zdjęcie
będzie w zakładce „Zdjęcia na potrzeby rozdziałów”
środa, 20 marca 2013
Rozdział 13.
UWAGA ! :d Jesteście kochani <3 Ogłaszam to wszem i wobec ! KOCHAM WAS <3. Aww.. Te wasze komentarze :') Dużo osób pisze, aby Julka i Adam byli razem, ale ja mam co do tego inne zamiary ;d Jeżeli chcecie możecie pisać propozycje na następny rozdział ! :D Chętnie popatrzę jakie wy macie pomysły ! <3
„Ja zacząłem
odprawiać dziki taniec, a on wstał i mnie wypchnął za drzwi ze
śmiechem. Poszedłem jeszcze szybko do Julki, spojrzałem na nią, i
złożyłem na jej policzku słodkiego całusa i poszedłem do domu.
Dochodzą do niego zauważyłem...”
… że wszystkie walizki stoją przed drzwiami, a na
jednej jest karteczka. Kiedy podszedłem chwyciłem ją i zacząłem
czytać.
„Adam,
rozumiemy wszystko, ale nie możemy tolerować tego, że nas nie
słuchasz. Chcesz mieszkać pod naszym dachem ? Musisz stosować się
do zasad. Rozumiemy że jest ci ciężko, ale wiemy że nie jesteś z
Julką. Nie bój się, ona nam nic nie powiedziała. Słyszeliśmy
kiedyś jak się z nią kłócisz, i jak jej powiedziałeś, pozwól
że zacytuję: „Nie możesz łaskawie poudawać przez ten krótki
czas mojej dziewczyny ?! No chyba że wolisz mieszkać pod mostem”
Słyszeliśmy to, i zrobiło nam się strasznie przykro, że nas
oszukałeś. Jak mogłeś ?! Tolerowaliśmy, i udawaliśmy że nic
nie widzimy, mieliśmy nadzieję że będziecie się trzymać chociaż
zasad i rozkazów panujących w tym domu. Jednak nie. Wy zawsze
wiecie lepiej. Razem postanowiliśmy że nie będziecie dłużej
przebywać pod tym dachem, nie interesuje nas to że nie macie gdzie
zamieszkać. Znajdź coś, skoro jesteś taki odważny i wiesz
wszystko najlepiej.
Pozdrawiamy.(chyba
po raz ostatni)
Ciocia
i wujek. Xxx”
No
to pięknie. Kopnąłem z całej siły drzwi i wziąwszy bagaże
odszedłem. Niedaleko od ich mieszkania znajdował się hotel, więc
wszedłem do recepcji i poprosiłem o jeden pokój. Recepcjonistka
uśmiechnęła się miło do mnie po czym podała mi klucz, i
zarejestrowała mnie na stronie gości hotelu. Zapomniałem
wspomnieć, że jak Julka była w szpitalu, to kupiłem jej ubrania
za własną kasę, przez to jest tyle walizek. No właściwie to
dwie. Jedna moja jedna jej. Szedłem w stronę pokoju 296. Na
ostatnim piętrze, jak na złość winda się popsuła i musiałem
zasuwać na nogach na samiutką górę. Kiedy już wtachałem się, i
miałem otwierać drzwi na końcu korytarza zobaczyłem tą
pielęgniarkę. Fuck. Szybko musiałem uporać się z drzwiami żeby
mnie nie zobaczyła. Kiedy już się otworzyły, wparowałem do
środka, zatrzaskując drzwi z wielkim hukiem. Ktoś zapukał do
drzwi -Czy coś się stało ? -zapytała tym swoim głosikiem od
którego mnie mdliło. Zniżyłem trochę ton głosu i odpowiedziałem
że nie, tylko się potknąłem. Usłyszałem w odpowiedzi krótkie
„aha” i stukot szpilek. Odetchnąłem z ulgą, kiedy tylko
odeszła. Rozejrzałem się po pokoju
i zamarłem z wrażenia. Wszystko było w odcieniach różu, fioletu
i szarego. Pod jedną ze ścian stało dwuosobowe łóżko nad którym
wisiał jeden fioletowy szeroki panel i drugi wąski różowy. Po obu
stronach łóżka stały dwie nocne szafki, na których były lampki.
Łóżko stało na ciemno szarym dywanie w jaśniejsze szare paski.
Po lewej stronie łóżka znajdowały się drzwi do łazienki która
była podobnie urządzona. Szaro-fioletowe płytki, i małe różowe
kamyczki wokół lustra, oraz na zewnętrznej ścianie wanny. Kibelek
był biały wraz z umywalką. Po dokładnych „oględzinach”
stwierdziłem że tak urządzę swoje mieszkanie. Tutaj było tak
hmm.. zajebiście. Nawet nie ma takiego określenia, było bardziej
niż zajebiste ! Po prostu BRAK MI SŁÓW. Rzuciłem się na łóżko
i nie wiedząc kiedy oddałem się w objęcia Morfeusza.
~.~.~
Przebudziłem
się, i spojrzałem na wyświetlacz mojego samsunga,
wskazywał godzinę 23.43. Poszedłem do łazienki i wziąłem długi,
gorący prysznic. Wychodząc z łazienki potknąłem się o próg, i
walnąłem na ziemie jak piłka do koszykówki, tylko się nie
odbijałem. Wstałem cały obolały i poszedłem się położyć
spać. Miałem taką małą nadzieję, że się jakoś ułoży to
wszystko bo nie miałem już siły na to. Nie mogłem usnąć, a to
oznaczało tylko jedno. JUTRO POD OCZAMI BĘDĘ MIAŁ „WORY”.
Wkurzony włożyłem słuchawki do uszu i po kilku piosenkach
odpłynąłem do krainy snu.
Chodziłem
po jakiejś galerii, i szukałem fajnych ubrań. Wstąpiłem do KFC
aby kupić sobie kawę. Po zakupieniu kawy, usiadłem przy stoliku, i
zacząłem ją powolutku pić. Przyglądałem się ludziom z
sąsiednich stolików, i co drugi stolik to siedziała zakochana
para. Mój wzrok zatrzymał się na parze od strony wyjścia.
Dziewczyna siedziała i rozmawiała trzymając się za rękę z
jakimś chłopakiem. W tej dziewczynie rozpoznałem Julkę. Po kilku
minutach obserwowania ich, pocałowali się. Zabolało mnie, gdy
odessali się od siebie Julka spojrzała na mnie i krzyknęła „to
nie tak jak myślisz, kochanie. Naprawdę” Nie wiedziałem o co jej
chodzi, ale ona nigdy do mnie nie mówiła „kochanie”. Podbiegła
do mnie i zaczęła mówić że mnie kocha, że z tamtym była tylko
z przymusu, i że nie chce rujnować naszego związku. Z tego by
wynikało że z nią jestem. Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem i
odszedłem. Biegła za mną, ale ja nie odwracałem się choć tak
bardzo chciałem. W końcu złapała mnie za rękę i...
„I like the way you taste
I like the way you mesbehave
I like the way you make me scream..*” -zadzwonił mi
telefon. Ociężale podniosłem powieki i popatrzałem na
wyświetlacz. „Numer nieznany” Hmm.. dziwne bo nikt do mnie by
nie dzwonił a szczególnie o 10 rano. Normalny człowiek o tej porze
ŚPI. No dobra, może nie każdy ale ja TAK. Ugh.. Z wielką
niechęcią odebrałem telefon.
*ROZMOWA *
-Halo
? -odebrałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. -Haaalo ? -poczekałem
chwilkę, ale ktoś się odezwał. -Dzień dobry. Przepraszam że się
nie odzywałem ale miałem chwilowego gościa. -odezwał się
mężczyzna, którego poznałem po głosie że jest nim doktor
prowadzący Julki. -O dzień dobry. W czym można panu pomóc ?
-zapytałem z miłym głosem, kierując się tym samym do ubikacji.
-Mam dla Pana dobrą wiadomość. -usłyszałem co mnie naprawdę
zdziwiło. -No więc jakaż to wiadomość ? -zapytałem, choć
szczerze powiedziawszy nie obchodziło mnie to zbytnio. -Jeżeli
Julki stan się nie pogorszy to dzisiaj ją wypuścimy ze szpitala
pod warunkiem że będzie leżeć w łóżku. -powiedział a ja
zrobiłem krzywą minę. Nie chciałem jej widzieć. Racja trochę mi
było jej szkoda, ale nadal jej nienawidziłem. Zachowywała się jak
nadęta paniusia. -Tylko proszę mi powiedzieć jedno. Czy ona, gdy
została wypisana ze szpitala, miała amnezję ? -zapytał, a ja tym
razem zrobiłem zdziwione oczy. -Jak wychodziła to nie, ale
wcześniej, jak była jeszcze w szpitalu to miała. Częściową.
-odpowiedziałem. W słuchawce na dłuższą chwilę zapadła cisza,
jakby doktor nad czymś się zastanawiał.- Jest tam ktoś ?
-zapytałem, ponieważ nie miałem pewności czy nie dostał laga
życiowego. Wiecie, takiego jak na przykład w grze Counter Strike
się zacina i w ogóle, ale chyba czaicie. -Tak, tak. Zastanawiałem
się nad jednym. Nie wiesz czy brała kiedykolwiek jakieś leki z
Zolpidemem ? Na przykład jakieś nasenne ?-zapytał a ja pierwszy
raz spotkałem się z taką nazwą. Zrobiłem oczy jak osioł ze
shreka gdy zobaczył go pod kołdrą całkiem nagiego. -Eee.. Nie ?
Ja nawet nie wiem co to jest, nigdy nie widziałem przy niej leków
nasennych. -powiedziałem, po czym odruchowo spojrzałem na torbę
Julki. -No cóż. Więc, ona może pana nie pamiętać. -zatkało
mnie. Zresztą. Trudno się mówi, nie moja wina że ona co dwa dni
ma amnezję. Znów nie będzie mnie pamiętać, nikogo. Mam jej dość.
Czemu akurat ja muszę ją znać ?! No czemu ?! Do wczoraj było mi
jej żal, ale to przez nią ciotka wyrzuciła nas z domu, przez nią
mój świat zaczął spływać do jednego wielkiego kibla, przez nią
się tak zmieniłem że nawet moi najlepsi kumple mnie nie poznają.
Fuck. Koniec z tym. Wracamy do Polski, zrywam z tą laską
jakikolwiek kontakt. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Ubrałem
się i poszedłem do tego przeklętego szpitala. Skierowałem się do
pokoju w którym znajduje się doktor prowadzący. Zapukałem -Można
? -zapytałem. Po czym on pokiwał głową, a ja wszedłem do
pomieszczenia. -I co z nią ? -zapytałem od niechcenia. Spojrzał na
mnie zdezorientowany, po czym pokiwał głową, tak jakby sobie
przypomniał o kim mówię. -A nawet dobrze. Tylko ma amnezję, moim
zdaniem ma ją poprzez zażywanie leków nasennych w których
znajdował się Zolpidem. -powiedział a ja tylko kiwnąłem głową.
-Wychodzi dzisiaj czy jutro dopiero ? -zapytałem równie bez żadnych
emocji, jak i wcześniej. - Raczej dzisiaj, nie przejmuj się,
wypuścimy twoją ukochaną. - powiedział i puścił do mnie „oczko”
ja się tylko lekko skrzywiłem. -Można do niej iść ? -zapytałem
a on tylko pokiwał głową, a ja wyszedłem. Skierowałem się do
jej pokoju, mając nadzieje że jej tam nie będzie. A jednak.
Pomyliłem się. Ugh.. Leżała i patrzyła się ślepo w sufit.
-Uważaj bo muchomory na nim wyrosną. -powiedziałem dość wrednie,
a ona na mnie spojrzała z miną WTF?! A ja tylko podszedłem do niej
i usiadłem na krześle. -Chcesz coś do picia czy coś ? -zapytałem
z grzeczności. Ona tylko pokręciła przecząco głową. - No proszę
i nawet mowę odjęło. Dość że amnezja to i mowa. Brawo.
-powiedziałem po czym parsknąłem śmiechem. Ona tylko spiorunowała
mnie wzrokiem i odwróciła się do mnie tyłem. Może mnie pamięta
? Diabli z nią. -Jeszcze dzisiaj zostaniesz wypisana. Bądź gotowa
na 17. Przyjdę po ciebie. -powiedziałem z dość aroganckim tonem i
wyszedłem z sali. Skierowałem się do pobliskiej kawiarenki. Była
ona w odcieniach ciemnego beżu i zielonego. Blat był ciemno
czerwony, a za blatem stała dość ładna dziewczyna. Ale pomijając
dziewczynę, były też krzesła i stoliki. Dobra dość o wnętrzu.
Ona. Piękna brunetka, duże piersi, szczupła, śliczna buźka. No
piękna. Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do blatu.
Wycierała właśnie jakieś szklanki, i uśmiechnęła się do mnie.
-no, niezła dupa -pomyślałem, przeciągając literkę „o” -Hej
ślicznotko -powiedziałem dość pewny siebie. Ona tylko zrobiła
śmieszną minę, jakby miała zaraz ze mnie zakpić. -No siemka. Co
dla ciebie ? -okej. Jednak się pomyliłem się. -Hmm.. Na początek
jakieś dobre ciastko, i colę a na podwieczorek ciebie. Co ty na to
? -Ona tylko się zaśmiała, po czym podała mi ciastko i colę.
-Proszę. -powiedziała i lekko się uśmiechnęła. -Hmm.. a
podwieczorek ? -powiedziałem, nadal pewny siebie. Nagle poczułem
jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłem się z wielkim
uśmiechem na twarzy, ale od razu mi on zniknął kiedy zobaczyłem
wielkiego gościa, jakieś 2 razy większego ode mnie który wygląda
na wkurzonego. -Odjeb się od mojej laski. Dobra ? -powiedział, a po
moim ciele przeszły ciarki. Bitch Please. Kto chciałby z nim być.
-Ekhem. Gertruda ! Twój narzeczony przyszedł ! -wydarłem się, a
wszyscy w kawiarni się na mnie spojrzeli i zaczęli się śmiać po
cichu. -Czy ty miałeś na myśli że ta Gertereudyua to moja
narzeczona ? -hahahaha, omg. Ale on powiedział „Gertruda”. Boże,
widzisz i nie grzmisz !. -Taa. A co ? Jakiś problem ? Ja go nie mam.
A ty widocznie tak. A teraz pozwól że poflirtuje z tą oto damą.
-wskazałem na „barmankę” a on zrobił się czerwony z nerwów.
Nagle poczułem straszny ból w szczęce. Fuck. Boli jak cholera.
-Koleś. Wypierdalaj stąd chyba że chcesz mieć bardziej poobijana
mordę. -powiedział a ja poczułem jak krew mi spływa z nosa do
ust. Wziąłem serwetkę i wytarłem się. Spojrzałem na niego, i
znów na kelnerkę. -Ty z nim jesteś ? -zapytałem, po czym znów
wytarłem krew, ponieważ dalej się sączyła. Kiwnęła głową na
tak. -Jeju, nie trzeba było powiedzieć że z nim jesteś ?
-powiedziałem, ze skrzywioną miną i powtórzyłem czynność z
serwetką, tylko teraz już nową. -A nie wystarczyło się zapytać
czy jestem zajęta ? -powiedziała z kpiącym uśmieszkiem, a ja
tylko machnąłem ręką i wyszedłem stamtąd. Zacząłem się
przeglądać w wyświetlaczu telefonu. Ouu.. Fajnie krew leci. Bardzo
pięknie. Wkurzony i lekko zakrwawiony skierowałem się w stronę
hotelu. Wchodząc do pokoju, zauważyłem tę pielęgniarkę co
wczoraj. No nie. Podobnie jak i wczoraj, szybko otworzyłem drzwi do
mojego pokoju, przy okazji potykając się o próg i wpadając jak
nienormalny...
* - część pierwszej zwrotki piosenki „Tonight”
zespołu ROOM94
niedziela, 17 marca 2013
Rozdział 12.
Aww.. Dziękuję <3 Ja cież pierdzieleż <3 Jesteście kochani. Wiem że poprzedni rozdział się za bardzo nie podobał, ale musiała akcja się tak potoczyć ponieważ mam inne plany na kolejne rozdziały... Ale na razie nie będę wam zdradzać jakie <3 Kolejny rozdział za 15 komentarzy! <3
„...Spojrzał
na mnie smutnym wzrokiem. -Powiem ci w domu, okej ? -zapytał, a ja
pomyślałam że musi coś ukrywać w związku z nimi. Przystałam na
propozycję, a przez resztę podróży nic się nie odzywałam.
Weszliśmy do wielkiego domu, a Bezmózgi pociągnął mnie do
jakiegoś pokoju...”
...nagle zakręciło mi się w
głowie, zrobiło ciemno przed oczami i upadłam. Ocknęłam się na
jakimś łóżku, a nade mną nachylała się jakaś kobieta i Adam.
Poczułam że chce mi się pić, ale nic się nie odzywałam. Adam
jeszcze delikatnie klepał mnie po policzku -człowieku, nie jestem
ze stali – fuknęłam, gdy nie przestawał mnie delikatnie bić po
nim, normalnie jakby robota zaprogramowali. Spojrzał się na mnie i
odskoczył, jakby ducha zobaczył. Nie wiem o co mu chodziło,
spojrzałam na kobietę i delikatnie się uśmiechnęła. -Chcesz coś
do zjedzenia lub do wypicia ? -zapytała przyjaznym głosem, a ja
tylko pokiwałam głową i powiedziałam że chcę wodę. Nie
kojarzyłam tego pokoju, poczułam że robi mi się coraz zimniej,
więc okryłam się kołdrę, na której leżałam. Podciągnęłam
ja sobie do samego nosa, czując męskie perfumy. Zapewne Adama.
Adam gdzieś poszedł, więc zostałam sama w pokoju. Po chwili
przyszła ta kobieta którą zauważyłam, jak się nade mną
nachylała, podała mi wodę i usiadła na kraju łóżka. -Powiedz
mi Julciu. Nie pamiętasz Adama czy tylko się zgrywasz ? -zadziwiło
mnie jej pytanie, ale pomimo tego że nie chciałam odpowiadać
zrobiłam to, bo inaczej mogłabym jakieś nieprzyjemności.
-Naprawdę, nie wiem co się wydarzyło za bardzo, nie pamiętam go.
Być może przez to że miałam dużo złych wspomnień z nim ? Nie
wiem. To jest wszystko takie trudne. Za dużo się dzieje wokół
mnie, co mnie zarazem przeraża i nie wiem jak się zachowywać. Nie
pamiętam go dokładnie, tylko urywki wspomnień zdołałam sobie
przypomnieć. Chciałabym go pamiętać dokładnie, ale się nie da.
-powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie, a ona spojrzała na mnie
współczująco, nienawidzę jak ktoś się tak na mnie patrzy. Wtedy
czuję się taka.. hm.. taka jakbym była sierotą. I to dosłownie.
Wkurza mnie takie coś ale nic się nie odezwałam. -Wiesz co
dziewczyno ? Wierzę ci, choć mało co cię znam. -powiedziała na
jednym wydechu. Do pokoju w tym momencie wszedł Adam i oświecił
światło, ponieważ wcześniej siedzieliśmy przy lampce nocnej.
Kobieta spojrzała się na mnie -Boże kochany ! Dziecko ! Ty jesteś
cała rozpalona ! Adam ! Idź szybko po termometr, jest w apteczce !
- powiedziała szybkim i przejętym głosem. A ja coraz bardziej
opadałam z sił, i czułam że jest mi coraz zimniej. Nie wiedząc
kiedy, oczy stały się bardziej ociężałe, i nie wiedząc kiedy
zamknęły się same. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam
wszystkie głosy, ale nic nie widziałam. Nie mogłam podnieść
powiek, a co najgorsze nie wiedziałam dlaczego. Bałam się, tak
cholernie się bałam. W końcu poddałam się i nie próbowałam ich
otwierać, nie wiedząc kiedy straciłam przytomność. Tak mi się
wydawało przynajmniej....
*OCZAMI
ADAMA*
Jak wróciłem zobaczyłem leżącą
Julkę z zamkniętymi oczami, leżała bezwładnie. Błagam, żeby
jej tylko nic nie było ! Tylko tyle chcę ! Ona musi żyć ! Ale tak
właściwie, to czemu ja panikuje od razu ? Może po prostu się
przeziębiła ? Mogła złapać jakąś infekcje w szpitalu, a teraz
się rozchorowała. Podszedłem do mojej ciotki z całą apteczką,
bo nie chciało mi się w niej szukać termometru, po czym podałem
jej ją. Spojrzała na mnie z zabijającym wzrokiem -mówiłam ci
żebyś przyniósł termometr który jest w apteczce, a nie całą
apteczkę ! -wydarła się na mnie a ja tylko wzruszyłem ramionami i
usiadłem na skraju łóżka, i przyglądałem się poczynaniom
ciotki. Po kolei, włożyła jej termometr do ucha, i wyciągnęła
go, spojrzała na niego -Mój boże ! Ona ma 41 stopni gorączki ! -
spojrzała na mnie przerażona – Szybko do szpitala z nią !
-wykrzyknąłem,a ciotka tylko pokręciła przecząco głową. -Nie.
Zostanie w domu, za dużo szpitala jak dla niej, na jeden wypad do
L.A.- powiedziała a we mnie się zagotowało. Czyżbym się zakochał
w Julce ? Nie, to niemożliwe. Ja się NIE zakochuje. Ja taki nie
jestem. Do mnie „miłość” nie pasuje. Ja przede wszystkim nie
znam słowa i uczucia miłości. Nie zważając na moją ciotkę,
wziąłem Julkę na ręce i poszedłem z nią do wujka, gdy
poprosiłem go aby zawiózł ją na pogotowie, odmówił. To zabolało
tak bardzo. Ale to nic. Ja jestem silny. Ja dopilnuję, żeby jej nic
nie było, żeby wyzdrowiała. Posadziłem ją bezwładną na
krzesełku, założyłem jej conversy i moją kurtkę, po czym sam
się ubrałem. Wziąłem ją z powrotem na ręce i poszedłem w
stronę szpitala. Znajdował się on niecałe 2 km od domu mojej
ciotki. Szedłem powoli, a do moich oczu napłynęły łzy. Ja
pierdziele, jestem chłopakiem, nie mogę się rozpłakać. Chłopaki
nie płaczą. Czemu tak się stało ? Nie wiem, to było silniejsze
ode mnie, a ja emocjonalnie byłem coraz słabszy. Nie chciałem
dopuszczać tego faktu do mojej głowy, ale tak jednak było. Po
kilkunasty minutach doszedłem do szpitala z Julką na rękach. W
wejściu, pielęgniarka, jak mnie zobaczyła, podbiegła z wózkiem i
kazała mi ją na nim posadzić. Nie mówiąc mi nic, pobiegła z nią
do jakiegoś pomieszczenia. Byłem spanikowany, bałem się o nią.
Zbliżyłem się do niej przez ten krótki czas. I kto by pomyślał,
że kiedyś chciałem żeby ze mną była tylko dla jaj. Phi, fajnie
miałem w bani. Karciłem siebie w myślach, ale pomimo tego, nadal
uważnie obserwowałem miejsce do którego wbiegła pielęgniarka z
Julką na wózku. Nagle wyszła stamtąd ta sama kobieta z uśmiechem
na twarzy -Jesteś kimś z rodziny ? -zapytała mnie, i nie wiem
czemu ale skłamałem -Tak, to znaczy nie, to znaczy tak. No jestem
jej chłopakiem. -powiedziałem, nie wiem czemu, ale czułem że
muszę jej tak powiedzieć. -No więc, jesteś z nią jakoś
związany. Więc to jest grypa, ale nie została ona wyleczona we
wcześniejszym stadium. Dobrze że ją przywiozłeś, mogła nawet
umrzeć gdyby nie była leczona.-stałem tam jak zahipnotyzowany. Nie
mogłem w to uwierzyć że ta dziewczyna mogłaby umrzeć. -Dobrze,
ale teraz jest już dobrze, prawda ? -zapytałem lekko, oszołomiony.
Spojrzała na mnie miłym wzrokiem i miałem wrażenie że chciała
by mnie teraz przelecieć gdyby nie fakt że jesteśmy w szpitalu, a
wokół jest dużo ludzi. Boże, jakie ja mam myśli. Ja nie mogę.
Nie myśl o tym ! Jezu jaki ze mnie idiota. Zrobiłbym facepalma, ale
dziwnie by to wyglądało. -Tak, wszystko w porządku. Chyba nie
jesteś z L.A, bo masz inny akcent. -Wow, ale orientacja. Doprawdy.
Normalnie szokobons. -Tja, z Polski. Wiesz, taka Narnia.
-powiedziałem od niechcenia. -Mam kuzynkę w Polsce ! -pisnęła, a
mnie zemdliło. Doprawdy, może i wyglądała ładnie, była młoda,
szczupła, ale wkurwiała mnie. -Fajnie, mogę wejść do Julki ?
-powiedziałem znudzony, a ona tylko się do mnie uśmiechnęła i
pokiwała twierdząco głową. Gdy się obróciłem wpadłem na jakąś
laskę. -Cholera. -zaklnąłem pod nosem po polsku, a dziewczyna
dziwnie się na mnie spojrzała. Zaczęła coś do mnie szprechać po
angielsku, ale szybko ją wyminąłem, nawet nie słuchając co ona
do mnie nawija i poszedłem do pomieszczenia w którym znajdowała
się Julka. Spała, tak słodko wyglądała. Naprawdę. Jak jakiś
aniołek który jest bezbronny. Muszę jakoś załatwić żeby ją
wypisali do soboty, bo mamy samolot o 20.00. Poszedłem do taj
świrniętej pielęgniarki aby dowiedzieć się kto jest lekarzem
prowadzącym, gdy się dowiedziałem skierowałem się do jego
gabinetu. Długo nie musiałem szukać, ponieważ już dość dobrze
poznałem ten szpital, przez ostatnie dwa dni. Zapukałem do drzwi, i
odpowiedział ktoś, zapewne mężczyzna, grubym głosem abym wszedł.
Uczyniłem tą czynność, a za biurkiem ujrzałem siedzącego
młodego mężczyznę, może ok. 35 lat. No dobra. Może nie był
znowu taki młody, ale stary też nie. -Dzień dobry. -przywitałem
się, a on odpowiedział mi tym samym. -Bo widzi pan, jest taka
sprawa. Julka, ona musi być wypisana najpóźniej w sobotę,
ponieważ musimy wrócić do domu, do Polski. Lotu nie da się
przełożyć, i nie chcielibyśmy sprawić zmartwień jej rodzicom.
Dałby się tak ? -lekarz spojrzał na mnie i zaczął mnie dokładnie
obserwować, ale nie wiem co może być takiego ciekawego w
zdołowanym chłopaku, który siedział naprzeciw niego i nic nie
robił. -Hmm.. Postaram się ją wypisać, ale musisz obiecać że
prosto z lotniska, pojedziesz z nią do szpitala. No to jak ? -omfg.
Nie wiedziałem że tak łatwo pójdzie. Myślałem że będzie mi to
utrudniał jeszcze bardziej. -Tak, tak, tak, tak !!! -wydarłem się
a on tylko się skrzywił i od razu zrozumiałem że mam się
zamknąć. -Tu jest szpital, więc nie krzycz, bo to pacjentom
przeszkadza. A teraz idź do domu, bo godziny wizyt się skończyły.
-Oznajmi mi z rozbawieniem w głosie. -A mógłbym jeszcze do niej na
sekundę wstąpić ? -spojrzałem na niego z miną kota ze shreka a
ona tylko się roześmiał i pokiwał twierdząco głową. Ja
zacząłem odprawiać dziki taniec, a on wstał i mnie wypchnął za
drzwi ze śmiechem. Poszedłem jeszcze szybko do Julki, spojrzałem
na nią, i złożyłem na jej policzku słodkiego całusa i poszedłem
do domu. Dochodzą do niego zauważyłem...
piątek, 15 marca 2013
Rozdział 11. cz.2.
Dziękuję za słowa wsparcia <3 Jesteście kochani ! <3 Aww... No ja nie mogę, za każdym razem jak dostanę komentarz to jaram się nim jak wiewiór z epoki lodowcowej swoim orzeszkiem ;3 A więc, kolejny rozdział pojawi się za 15 komentarzy ! :D
"Przeze
mnie trafiła do szpitala, bo gdybym wtedy się na nią wydarł o tą
głupią wodę, to nic by jej teraz nie było. A właściwie co ja
jej powiedziałem ? Bo już nie pamiętam.. A już wiem.. że jest
suką i szmatą. No tak. Jezu ! Jaki ze mnie idiota, kretyn, egoista
i nie wiem co jeszcze ! ..."
...Gdybym wiedział, że tak się stanie, nigdy bym jej
tego nie powiedział. Nigdy nie użyłbym tych słów. Poszedłem w
stronę bufetu, chciałem sobie kupić kawę bo przecież nie spałem
już od dwóch dni. Nienawidziłem tego trunku, ale jakoś trzeba
ustać na nogach. Podszedłem do 'barmanki' i zamówiłem sobie mocną
kawę, już mnie dobrze rozpoznawała, więc nie musiałem nawet
mówić co zamawiam, bo od razu mi podawała kawę. Wypiłem ohydny
napój i skierowałem się w stronę sali 169. Tak to bolało, że
ona mnie nie pamięta, ale czemu ?! Nie wiem. Na pewno się w niej
nie zakochałem. Na pewno ! To ja mam rozkochać ją w sobie a nie na
odwrót. Tylko zastanawia mnie jedno. Dlaczego ona jest taka oporna
wobec mnie ? No dlaczego ?! To jest wkurzające. Ja jej nic nie
zrobiłem. No dobra prawie nic, a ona jest dla mnie oschła jak tost
z pudełka. W tym momencie moje życie po prostu zaczyna spływać do
jednego, wielkiego, śmierdzącego kibla. I to tak dosłownie.
Wszystko zaczęło się walić. Matka z ojcem wywyższają Arka,
Julka mnie nie pamięta, pomyliłem samolot przez to między innymi
Julka wylądowała w szpitalu. Normalnie, chyba mnie tutaj rozniesie.
Czym ja zawiniłem Bogu ?! No czym ?! Wściekły usiadłem pod jej
salą, bo zapewne nie chciała mnie widzieć teraz, bo mnie nie
pamięta. Po jakichś niespełna 10 minutach podeszła do mnie
pielęgniarka i oznajmiła mi żebym poszedł do domu. Nie chciałem
się zgodzić, ale po długich namowach z jej strony tak też
zrobiłem. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu mojej ciotki.
Wchodząc do ogrodu, moja ciocia wybiegła z domu, pytając się mnie
co u Julki, ja spokojnie jej wszystko opowiedziałem, za szczegółami,
a ona słuchała mnie uważnie, tak jak małe dziecko słucha bajki
przed snem. Po rozmowie z ciotką poszedłem do pokoju położyć
się, i przespać bo byłem wykończony. Miałem taką małą
nadzieję, że już nigdy nie wstanę. Po kilku chwilach oddałem się
w objęcia Morfeusza.
Jechałem
autem razem z Emilem, bratem Julki. Byliśmy w czarnych garniturach,
a na naszych twarzach był wypisany smutek i żal. Na tylnych
siedzeniach, siedzieli rodzice Julki, jej mama bardzo płakała, a
ojciec był równie smutny co ja z Emilem. Przed nami jechało czarne
auto, w którym przez tylnią szybę było widać trumnę, a wokół
niej było mnóstwo jakichś kwiatów, z tyłu natomiast ciągnął
się długi sznurek aut, którego końca widać nie było.
Podjechaliśmy pod kościół, a w wielkiej bramie powitał nas
ksiądz, ubrany w złotawą szatę, który był równie pełen
smutku. Zaczął coś mówić, ale nic nie zrozumiałem gdyż
odsłonięto trumnę. Leżała w niej Julka. Była taka spokojna,
jakby spała. Była ubrana w piękną, niebieską sukienkę z
baskinką, która dokładnie podkreślała jej biust i resztę ciała.
Na nogach miała czarne botki, z ćwiekami na obcasach. Nie miała
mocnego makijażu, tak jak zawsze zresztą. Zobaczyłem jak do mnie
podchodzi Vicki, cała zapłakana. Dopiero wtedy do mnie dotarło że
ona umarła. Że nie żyje. Poczułem jak oczy zaczęły mi puchnąć,
i że coraz większa ilość łez się w nich wzbierała, w końcu
jedna samotna łza poleciała po moim policzku. Szybko się otrząsłem
i wytarłem ją. Później weszliśmy do kościoła a trumnę
zamknięto, odbyła się szybka msza i ceremonia na cmentarzu.
Obudziłem się cały mokry, pierwsze co to zawołałem
ciocię. -Ciociu ? Julka żyje, prawda ?! -spojrzała na mnie jak na
jakiegoś niedorozwiniętego i odpowiedziała -Tak, przecież
przyszedłeś od niej wczoraj pod wieczór. -powiedziała dość
zdziwionym głosem, a ja tylko powiedziałem że miałem zły sen.
Spojrzałem na zegarek wskazywał 14.24. No to sobie pospałem. W
sumie to się sobie nie dziwię, ponieważ nie spałem jakieś 2-3
dni. Wstałem i poszedłem się umyć, następnie ubrałem pierwsze
lepsze ciuchy, zjadłem śniadanie i poszedłem do szpitala.
Postanowiłem z ciocią że nie będziemy mówić nic Julki rodzicom
o tym że znajduje się w szpitalu, ponieważ załamali by się i
mieliby dodatkowe koszty związane z przyjazdem tutaj. Wybrałem się
spacerem, ponieważ chciałem po oddychać świeżym powietrzem.
Wchodząc do szpitala spotkałem 'barmankę'. Zapewne skończyła już
swoją zmianę – pomyślałem. Przywitałem się i poszedłem w
stronę sali 169. Chciałem już wchodzić do niej, ale zatrzymała
mnie pielęgniarka. Przywitałem się grzecznie, a ona zaczęła mi
tłumaczyć co się stało. -No bo widzisz. Ty jesteś jedyną osobą,
która odwiedzą tę dziewczynę więc musisz być poniekąd z nią
jakoś związany emocjonalnie. Ona ma amnezje która dość rzadko
występuję u ludzi po takich wypadkach który zdarzył się, właśnie
jej. Nie pamięta ona osób z którymi ma złe wspomnienia. Czyli
właściwie mówiąc, zapomniała wszystkie złe wspomnienia, a jeśli
było ich dużo związanych z jedną osobą, tę osobę też
zapomniała. Może odzyskać pamięć, ale potrzebne do tego będą
jakieś zdjęcia, pamiętnik jeśli go prowadziła, lub jakieś
pamiątki związane z osobą, którą zapomniała. Czyli między
innymi z Tobą. Masz jakiekolwiek wasze zdjęcia ? Pamiątki ? A może
prowadziła pamiętnik ? Wiesz coś o tym ? -słuchałem uważnie i
musiałem w myślach jeszcze raz przeanalizować, każde słowo
pielęgniarki. Zrozumiałem w końcu co do mnie powiedziała. -No bo
wie pani.. To jest tak że my za sobą nie przepadamy no i w sumie to
jest moja wina, że ona trafiła do tego szpitala. Wiem głupio
wyszło, ale ja nie chciałem jej wtedy urazić. -powiedziałem dość
zawstydzony, a ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała
-Posłuchaj, każdy popełnia kiedyś błędy, dosłownie każdy. Ty
również ten błąd popełniłeś. A teraz odpowiesz na moje
wcześniejsze pytanie ? -podniosła mnie trochę na duchu, ale w
środku jeszcze bardziej siebie skarciłem że się tak zachowałem.
-Niestety nie mam żadnych zdjęć, ani pamiątek, a o pamiętniku
nic nie wiem, ale mógłbym się jej zapytać. -kobieta uśmiechnęła
się szeroko i popchnęła mnie bez słowa w stronę drzwi. Była
starszą kobietą, ale pomimo tego zachowywała się tak.. hmm. ? Na
luzie ? Raczej tak. Podszedłem do łóżka, na którym leżała
dziewczyna. Przywitałem się na luzie, pewny siebie, a na jej
policzkach pojawił się delikatny rumieniec. -Posłuchaj Julka,
pielęgniarka się mnie pytała, czy prowadziłaś jakikolwiek
pamiętnik. Ja nie wiem, dlatego pytam się ciebie o to. No więc,
prowadziłaś ? -spojrzała na mnie, z lekkim poirytowaniem, jakby ją
to wkurzało że ją odwiedzam. -A co cię to w ogóle interesuje ?
-powiedziała dość chamsko, na co mój mózg, od razu oddał tym
samym. -Bo chciałbym ci go przynieść ? Nie pomyślałaś o tym ?
-powiedziałem w równie po chamsku co ona, z lekkim wyrzutem
sumienia. -Tak, a po drodze byś go przeczytał. Od razu. Myślisz
racjonalnie ? Bo raczej nie. -ten jej chamski głos mnie irytował
ale postanowiłem ją wkurwić. -Mmmm.. jaka arogancka, lubię takie,
słoneczko. -powiedziałem bez skrupułów. Ona spojrzała na mnie
swym dawnym spojrzeniem, (czyt. Spojrzenie jak na psychopatę) -wiem,
jestem seksi, ale ciebie nie znam. ZROZUM TO. Nie zaufam ci bo nie
mam podstaw do tego. -powiedziała oschle, a ja nic nie uprzedzając
pocałowałem ją namiętnie w usta. Nie odwzajemniła pocałunku,
spojrzałem jej w oczy a w nich malowała się złość pomieszana ze
szczęściem . -Czemu to zrobiłeś ? -zapytała, a ja spojrzałem na
nią bez odrobiny wstydu i brakiem jakichkolwiek emocji w oczach.
-Nie chcesz mi powiedzieć nic o tym pamiętniku, więc pomyślałem
że tak sobie mnie przypomnisz. Poprzez pocałunek. -powiedziałem,
lecz stwierdziłem że w myślach brzmiało to lepiej. -Serio ? Jakoś
sobie nie przypomniałam. Nie wiem czy ci mogę zaufać, bo wyglądasz
tak jakoś.... podejrzanie. -powiedziała, a ja stałem trochę
oszołomiony. Ja wyglądam podejrzanie bitch please. To widocznie nie
poznała Pawła. Ciekawe czy pamięta jak on ją skrzywdził, no
ciekawe. Ale nie będę jej teraz o to pytał, bo nie chcę żeby już
całkowicie przestała mi ufać. -No cóż. Przynajmniej próbowałem.
Trudno się mówi. Można posiedzieć przynajmniej ? -zapytałem
trochę zezłoszczony, tym że mi niby 'wyglądam podejrzanie'. -No
możesz siedzieć, ale nie obiecuję że będę z tobą gadać.
-powiedziała od niechcenia.-Ja cię zachęcę, tak jak na początku
jak cię poznałem powiedziałem ci.. zresztą nie ważne, i tak tego
nie pamiętasz. -powiedziałem trochę podłamany. Nie wiedziałem,
ale przez to że mnie nie pamiętała byłem, smutny ? Chyba dobre
określenie.
*OCZAMI JULKI*
Kim on w ogóle jest ? Czemu mnie pocałował ? Czy mówi
prawdę ? Te i inne pytania ciągle nasuwają mi się do głowy, a
odpowiedzi nie mogę na nie znaleźć. Może powinnam mu zaufać ?
Kto wie. Ale wiem jedno. Powinnam być dla niego miła ponieważ
bardzo dużo dla mnie robi. Z tego co mi pielęgniarka mówiła, to
cały czas siedział przy moim łóżku, gdy byłam w śpiączce.
Dlaczego go nie pamiętam ?! Ugh.. Może powinnam mu powiedzieć
gdzie jest ten pamiętnik ? W końcu pisałam tam o wszystkim, o
moich problemach, zauroczeniach, co wydarzyło się ważnego dla mnie
w danym dniu. I to by miało wszystko zostać przeczytane przez niego
? A jeżeli by tego nie przeczytał tego, to na pewno zaufałabym
mu. -Adam ? Przyniósłbyś mi ten pamiętnik ? Powiem ci gdzie jest,
ale obiecaj że go nie przeczytasz ! -spojrzał na mnie
zdezorientowany, ale pokiwał twierdząco głową. -no więc jest on
na samym spodzie mojej torebki, którą zostawiłam w jakimś domu,
wiem że jestem w L.A.. i że mieszkam u jakiejś kobiety... -u mojej
cioci ! -przerwał mi, a ja go spiorunowałam wzrokiem -pozwól mi
kontynuować. A więc, tam są dwa zeszyty. Jeden niebieski drugi
fioletowy. Przynieś ten fioletowy, ale masz do niego nie zaglądać.
Rozumiesz? -powiedziałam powoli i spokojnie. A on chyba analizował
jeszcze raz każde moje słowo po czym wstał i powiedział że wróci
za 30 minut. Przez ten czas leżałam do góry brzuchem, bo w
prawdzie to inaczej nie mogłam, ponieważ przeszkadzały mi rurki w
nosie które miały być wyciągnięte dopiero dzisiaj na wieczór.
Wkurzały mnie one, ale przecież nie mogłam sobie ich sama
wyciągnąć. Gdy chciałam napić się soku, który stał na szafce
obok, do sali wbiegł zdyszany Adam, a ja zaczęłam się śmiać.
Przyniósł całą moją torebkę , to wyglądało tak komicznie, że
wiłam się na łóżku ze śmiechu a on stanął obrażony w progu i
nie chciał mi oddać torebki. W końcu kiedy się uspokoiłam, podał
mi całą torebkę. Patrzał na mnie wyczekująco kiedy grzebałam w
torebce, aż znalazłam to czego szukałam. Gruby fioletowy zeszyt.
-Nie chcę być nie miła, ale mogłabym zostać sama, jak będę to
czytać ? Hmm ? -zapytałam trochę nieśmiało, a on tylko kiwnął
głową i wyszedł. Czytałam pamiętnik i nie mogłam uwierzyć w to
co było tam napisane. Gdy zaczęłam czytać o tym całym Pawle po
policzkach zaczęły mi lecieć łzy, nie mogłam ich powstrzymać.
Nie umiałam. Kiedy skończyłam o nim czytać, zamknęłam zeszyt i
położyłam się, miałam nadzieję że usnę ale nie udało się.
Postanowiłam dokończyć. Następnie przechodziły tematy o Adamie i
o wyjeździe do Włoch. Kolejny i ostatni zarazem wpis był z
poniedziałku. Pisałam w nim że muszę spać z Adamem w jednym
pokoju. Trochę mnie to zszokowało. Kiedy skończyłam czytać cały
pamiętnik, co zajęło mi prawie 2h próbowałam sobie przypomnieć
Adama. I muszę powiedzieć, że zaczynam sobie powolutku wszystko
przypominać. To jak się poznaliśmy, pocałunek, spotkanie.
Wszystko powracało tak jakbym obejrzała film z nim w roli głównej
który opowiada o 'naszych' chwilach. Powiedziałam sama do siebie
szeptem: -już sobie przypomniałam. Położyłam się na plecach i
ślepo wpatrywałam się w sufit. Ktoś zapukał w drzwi, ale nawet
bez podnoszenia głowy, wiedziałam że to Adam. Powiedziałam
"tylko" proszę, i dalej pozostałam we wcześniejszej
pozycji. Miałam nadzieję, że nie będzie nawijał, bo nie miałam
ochoty z nim gadać. W ogóle nie chciałam go widzieć. Jednak co do
mojego gościa pomyliłam się, była to pielęgniarka, która miała
za zadanie wyciągnąć mi te rurki z nosa. Całe szczęście że już
mi je wyciągają, bo mnie strasznie denerwują. Po zrobieniu tej
czynności, zjadłam "kolacje" i poszłam spać. Byłam
zadowolona gdyż już jutro mieli mnie wypisać pod wieczór. Trochę
się zdziwiłam, ponieważ nie chcieli mnie trzymać długo. W sumie
jutro był już czwartek, mało czasu pozostało mi do zwiedzania
L.A..
~.~.~.~
Gdy wychodziłam ze szpitala, był przy mnie Adam,
chciał mnie objąć w pasie, ale nie pozwoliłam mu na to, ponieważ
z tego co mi się przypomniało, za miło mnie nie traktował. Jedno
ciągle nie daje mi spokoju. Jak ja się u licha znalazłam w
szpitalu ?! -Adam, jak ja się tutaj znalazłam ? -zapytałam, gdy
byliśmy już przed budynkiem. Spojrzał na mnie i się delikatnie
uśmiechnął. -Miło że już mnie nie nazywasz idiotą. Ale do
rzeczy. Nad wejściem do sklepu, na drugim piętrze znajduje się
taki balkonik na którym stoją różne kwiatki, no i tak pechowo
stanęłaś, i byłaś tak pochłonięta rozmyślaniem, że walnęła
w ciebie doniczka, którą przypadkowo zrzuciło jakieś dziecko. A
przez to że rozmyślałaś zapewne o mnie -poruszał śmiesznie
brwiami- nie usłyszałaś jak dziecko krzyczało, żebyś uciekała.
No i bum ! Doniczka spadła ci prosto na głowę. -powiedział przy
tym się śmiejąc a ja natomiast spiorunowałam go wzrokiem. Ten
jeszcze bardziej się roześmiał, a ja z całej siły walnęłam do
w plecy, przez co nachylił się, a ja mogłam mu szepnąć na ucho
-nie waż się ze mnie śmiać, bo następnym razem, będzie cię
bolało w dolnych częściach departamentu- i odeszłam z wkurzoną
miną, a on za jakiś czas podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę,
ja ją wyrwałam, lecz on nie dawał za wygraną. -Boże, odwal się
ode mnie ! -wydarłam się na niego a on tylko spojrzał się na mnie
jak na idiotkę. - czyli nie pamiętasz wszystkich wydarzeń ?
-zapytał trochę zdziwiony -Tak trudno to zauważyć ? -powiedziałam
z nerwami w głosie. Ledwo człowiek wyjdzie ze szpitala, i już mu
na nerwy działają. -No trochę. -podrapał się po karku – więc
muszę ci przypomnieć jedną rzecz- dodał, przeszkadzając mi w tym
samym momencie gdy chciałam mu odpyskować. - a mianowicie. Musisz
udawać moją dziewczynę bo jak nie, to moja ciotka nie zgodzi się
abyś spała u niej w domu i będziesz musiała zamieszkać pod
mostem. -powiedział już na luzie, a we mnie się zagotowało, lecz
zdusiłam to w sobie i nie skomentowałam tego choć miałam wielką
ochotę. Objął mnie w pasie, i podeszliśmy do jakiegoś faceta,
który delikatnie się do mnie uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech
i razem z Adamem wsiedliśmy do auta, oboje z tyłu. Miejsce pasażera
było wolne. Dał mi buziaka w policzek, w myślach go zabijałam,
ale na twarzy musiał pojawić się uśmiech, ponieważ zapewne był
to jego wujek. Zadawałam sobie w myślach jedno pytanie. Czemu on
nie powiedział o tym moim rodzicom ? Na pewno przyjechaliby do mnie.
A może nie chcieli ? Nie wiem. -Kochanie ? Czemu nie przyjechali moi
rodzice ? -Zapytałam lekko drżącym głosem. Spojrzał na mnie
smutnym wzrokiem. -Powiem ci w domu, okej ? -zapytał, a ja
pomyślałam że musi coś ukrywać w związku z nimi. Przystałam na
propozycję, a przez resztę podróży nic się nie odzywałam.
Weszliśmy do wielkiego domu, a Bezmózgi pociągnął mnie do
jakiegoś pokoju...
środa, 13 marca 2013
Rozdział 11. cz1.
Aww.. Niesamowite że nie możecie się doczekać następnego rozdziału <3 Ten rozdział jest o wiele dłuższy niż poprzednie. Ma prawie całe 4 strony A4 ;3 Mam pomysł by założyć na facebook'u stronę poświęconą blogowi, tylko nie wiem czy się opłaca. Co myślicie o tym pomyśle ? Hmm ? Kocham was miśki *.*
"Robiłam to specjalnie -uważaj bo orgazmu dostaniesz jak się tak będziesz na mnie patrzał, nie uważasz ? -powiedziałam, nawet na niego nie spoglądając. A on tylko z lekkim uśmiechem do mnie powiedział - A może..."
"Robiłam to specjalnie -uważaj bo orgazmu dostaniesz jak się tak będziesz na mnie patrzał, nie uważasz ? -powiedziałam, nawet na niego nie spoglądając. A on tylko z lekkim uśmiechem do mnie powiedział - A może..."
...spróbowalibyśmy
czegoś więcej ? -spojrzałam na niego jak na idiotę, po czym on
zrobił się lekko czerwony. - Że niby czego ? Nie myśl sobie że
mnie dotkniesz tymi łapami, rozumiesz? -spojrzałam na niego
zabijającym spojrzeniem. - No wiesz, tego i owego. - zbliżał się
do mnie coraz bardziej. Nie wytrzymałam i dałam mu w twarz. Tylko
chwycił się za policzek i dodał: -Mocną masz rączkę, po tatusiu
? -uśmiechnęłam się cwaniacko – nie, po braciszku. Wada
wrodzona. - powiedziałam z ironicznym uśmiechem i podeszłam do
szafki. Wyciągnęłam sobie z niej koszulkę która sięgała mi
mniej więcej kolan, jego koszulkę. Nawet czuć było czuć perfumy.
Awww, jakie one zajebiste. Jak już założyłam koszulkę, do pokoju
ktoś zapukał. Adam szybko do mnie podbiegł i rzucił mnie na łóżko
po czym się do mnie przytulił. Ja zdezorientowana nie wiedziałam
co robić, więc leżałam i nic nie robiłam. Krzyknął tylko
'Proszę!' i szepnął mi na ucho: -Pamiętasz jaki był układ.
Prawda ? - ja tylko kiwnęłam do niego twierdząco głową, po czym
przytuliłam się do niego, a do pokoju weszła jego ciocia. -Adam,
wiem że jesteście już na tyle duzi – spojrzeliśmy na siebie
zdezorientowanym spojrzeniem -ale proszę was, jeśli będziecie TO
robić, to proszę nie zachowywać się głośno, i się
zabezpieczać. - poczułam że zrobiłam się czerwona jak burak a
Adam tylko wymamrotał coś niezrozumiałego. Obrócił się do mnie
i pocałował mnie w szyję, następnie w obojczyk i jechał coraz
niżej. Jego ciotka wyszła już z pokoju, a ja go odepchnęłam.
-Czy ty się w ogóle dobrze czujesz ?! -krzyczałam na niego
szeptem. Wiem, że idiotycznie to brzmi, ale tak było. Spojrzał się
na mnie i szybko dał całusa w policzek i pobiegł do łazienki. Jak
ja tego typa nienawidzę. Naprawdę. Gdy tylko schował się za
drzwiami, wytarłam buzie kołdrą. Brzydzę się nim. Jest głupi i
brzydki. I to dosłownie. Położyłam się na łóżku i
postanowiłam zadzwonić do mamy. *rozmowa*
-Siemka mamuś ! Co tam u was słychać ? - zapytałam, musiałam się
streszczać, bo w każdym momencie mógł do mojego pokoju wparować
Adam. -A no cześć słoneczko. Nic ciekawego. Wiesz to co zawsze.
Emil jest o ciebie dziwnie zmartwiony..-powiedziała- wcale nie
jestem !- usłyszałam krzyk, a właściwie ryk mojego brata.-Heh –
zaśmiałam się pod nosem. - widzisz mamo. Bo jest taka sprawa.
Mogłabyś mi przelać na konto około 500 zł ? -zapytałam, i w tym
momencie wszedł Pan Bezmózgi do pokoju. -Bo muszę kupić ubrania,
gdyż ten idiota Adam, wiesz.. Kiedyś ci o nim opowiadałam,
zaprowadził nas do złego check-in'u, i tak wypadło że jesteśmy
teraz w Los Angeles. Ratuj mnie mamo ! -wykrzyczałam do niej
rozpaczliwym głosem spoglądając na Adama kątem oka. Nie okazywał
emocji więc nawet to dobrze.
*OCZAMI
ADAMA*
Wchodząc do pokoju usłyszałem jak Julka gada z
bodajże mamą. Bez żadnych oporów wszedłem do środka, nie myśląc
o tym że gada z kimś. Usiadłem na krzesełku i zacząłem się
bawić ołówkiem nie zwracając najmniejszej uwagi na to co ona
gada. Lecz gdy tylko usłyszałem moje imię, od razu zamieniłem się
w słuch -Adam, wiesz.. Kiedyś ci o nim opowiadałam, zaprowadził
nas do złego check-in'u, i tak wypadło że jesteśmy teraz w Los
Angeles. Ratuj mnie mamo ! - serio aż taki zły jestem, ale cóż,
laska ma widocznie nie po kolei w głowie. -okey mamo, jak by się
dało to możesz dać mi więcej kasy na konto, wcale się nie
obrażę... Dobra pozdrowię tego niewyżytego seksualnie idiotę...
No co ?!... Dobra, postaram się.. No to paa, i nie zapomnij o
kasie.!- rozłączyła się, a ja nadal bawiłem się ołówkiem
-Masz pozdrowienia od mojej mamy -powiedziała od niechcenia, ale
była jakoś dziwnie miła. Aż za dziwnie. -Spoko, przy najbliższej
okazji, pozdrów ją ode mnie i podziękuj. - pomyślałem że tak
się powinienem zachować. Ona tylko delikatnie się do mnie
uśmiechnęła -Ja idę spać, nie wiem jak ty ale ja jestem
wykończona. Dobranoc. -uśmiechnęła się po raz kolejny. Poszedłem
w jej ślady i po chwili leżałem już w łóżku przykryty z nią
jedną kołdrą, a ona była odwrócona do mnie dupą. Dziwne że nic
nie powiedziała na ten temat, ale nic się nie odzywałem. Po chwili
położyłem moją rękę na jej biodrze a ona tylko się odwróciła
i chyba na mnie spojrzała. Nie wiedziałem czy na pewno bo się nie
świeciło światło. - Emm.. Adam ? Co ty w ogóle robisz ?
-zapytała. Zauważyłem że często jak jej dotknąłem to zadawała
mi to pytanie. Haha, ale teraz była dość miła. -No wiesz, mam
takiego misia w domu z którym zawsze śpię, ale tak jakoś wyszło
że go tu nie ma. A muszę się to kogoś przytulić. -zrobiłem
smutną minkę, oczywiście kłamałem jak z nut, ale jakoś trzeba
ją zmusić do tego żeby się do mnie jakoś zbliżyła. -Doprawdy ?
To przytul się do poduchy a nie do mojej dupy. - widocznie się
uśmiechała ponieważ, usłyszałem to w jej głosie. -Ale poducha
nie jest tak seksi jak twoja dupa. Serio. - nie ma co, fajne rozmowy
na temat dupy Julki. Pozdro, ale w sumie... nawet fajny temat. Nie ma
to jak dupa Julki.-Wiem. Takie życie mój drogi, a teraz zabieraj
łapska, bo inaczej nie będę taka miła jak byłam przed
chwilą.-powiedziała to już ostrzejszym tonem, serio ją chyba
zdenerwowałem. I dość porządnie, ale i tak ją jeszcze po
wkurzam. -No proszę, cię misiu. "Nie bądź taka, daj
buziaka"-zanuciłem jakąś piosenkę disco polo mojej babci.
Ooooo, teraz to się w niej zagotowało. - Ja pierdole, człowieku.
Chciałam być miła dla ciebie, a ty co ?! Odpierdalasz jakieś
szopki, jak nie ma twojej ciotki i wujka. Wiem, że muszę być ci
wdzięczna za to że zapewniłeś mi schronienie, no ale bitch
please. Nie będę się z Tobą miziać, bo ty na to masz ochotę.
Rozumiesz ?! NIE ! Jak widać głupota ludzka nie zna granic.
*OCZAMI
JULKI*
Wydarłam się na niego wściekła, jak jakaś małpa
która nie dostała banana. Myślałam że mnie tam rozniesie.
Wstałam i ubrałam moje dzisiejsze ciuchy i chciałam wychodzić,
ale Pan Bezmózgi złapał mnie za rękę. - Czego ?! -warknęłam
wkurzona, mając nadzieje że powietrze które wydobyło się z moich
ust zmiecie go z powierzchni ziemi. Jednak się tak nie stało, a
szkoda, bo uczyniłby wielki pożytek dla narodu Polskiego jak
zresztą dla całego świata. -Gdzie ty idziesz ? Jest przecież
23.00. - powiedział głosem, jakby się przejmował tym, że w ogóle
coś mi się stanie. -Nie twój interes. Rano może będę z
powrotem. MOŻE. A teraz zejdź mi pajacu z drogi bo zaraz ci
wyprostuję ten nieforemny ryj. - powiedziałam już wkurzona na maxa
ale nic. Wyszłam z pokoju, na szczęście ten imbecyl mnie nie
zatrzymywał już. Wyszłam z domu i poszłam do ogrodu. Położyłam
się na jednym z leżaków od strony basenu, myślałam że nie
wytrzymam i go rozszarpę. Miałam wielką chęć chwycić go za te
kudły, wytargać mu je, ogolić na łyso, następnie te zielone gały
mu wydłubać, później zabić, udusić, wykastrować (o ile coś
tam ma xd), zakopać żywcem i nie wiem co jeszcze. Do mojej głowy
napływało tyle myśli że myślałam że mi ją rozerwie. Nie mogąc
już tego wytrzymać spróbowałam usnąć, co okazało się dobrym
pomysłem, gdyż już po kilku minutach spałam jak niemowlę.
Weszłam
na wielką, pustą plażę. Nie było na niej nikogo. No prawie
nikogo. Byłam tam ja i On. Mówiąc On, mam na myśli Adama. Stał w
białej koszuli, z rozpiętymi guzikami pod szyją, przez co było mu
widać trochę klaty. Wokół było dużo palm, jakichś egzotycznych
kwiatów i krzaków. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Można
by pomyśleć że jesteśmy na Hawajach lub Jamajce. Podeszlam do
niego, a on mnie delikatnie pocałował w usta, tak delikatnie jakby
się bał tego że się rozpadnę lub zamienię w proch. Podeszliśmy
do przygotowanego, - prawdopodobnie przez niego - stolik. Jakiś
chłopak około 23 lat podał nam owoce morza. Jedliśmy w ciszy.
Żadne z nas się nie odzywało. Nagle Adam wyciągnął telefon i
włączył piosenkę "Bubbly" Colbie Caillat. Ciekawe skąd
wiedział że lubię tę piosenkę- pomyślałam. Podszedł do mnie i
wyciągnął do mnie rękę z wielką nonszalancją. Podałam mu moja
dłoni, po czym zaczęliśmy delikatnie przesuwać nogami po piasku.
Po krótkiej chwili poczułam się jakbym latała, tak jakbym w ogóle
nie dotykała ziemi. Piosenka się skończyła a wraz z nią nasz
taniec. Usiedliśmy razem do stolika, i ten sam chłopak przyniósł
nam wino i kieliszki. Adam nalał nam trunku i wznieśliśmy toast za
nas. Po wypiciu zaczęliśmy się namiętnie całować, i kierować w
stronę jakiegoś hotelu.
Poczułam jak ląduje w zimnej wodzie, zaczęłam z tego
wszystkiego piszczeć jak oszalała. Nie rozmyślając długo nad tym
kto mi to zrobił, wyszłam z baseny i skierowałam się do
zanoszącego się śmiechem Adama. Walnęłam go z całej siły w tył
głowy i szepnęłam na ucho: -jesteś idiotą. Strzeż się w nocy.
- powiedziałam już całkowicie wkurzona, gdyż taka pobudka nie
jest zbytnio interesująca. Stojąc w drzwiach do naszego pokoju
strzeliłam facepalm'a przypominając sobie że nie mam żadnych
ubrań. Wyszłam z powrotem do ogrodu i podeszłam do Adama, on
wybuchł przy okazji śmiechem z niewiadomych przyczyn. -Idź mi
kupić jakieś spodnie i bluzkę, bo jak nie, to cię chyba
ukatrupię. - Powiedziałam z głosem drżącym od złości. On tylko
kiwnął twierdząco głową. - No to daj kasę, to ci kupię. -
powiedział bez mniejszego entuzjazmu. Że ja mam mu dawać kasę ?
Na moje ciuchy ? Okej. Dałabym mu gdyby mi tych nie zamoczył, a tak
to '"ak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" Nie ma zmiłuj. -Ja ci
nie dam kasy. Oczywiście mam na koncie już z pewnością nie małą
sumkę, ale nie. Przez ciebie mam mokre te ciuchy -wskazałam na moje
ubranie -to ty mi kupujesz teraz bluzkę i spodnie. Nie interesuje
mnie to skąd weźmiesz kasę, mają one dzisiaj być u mnie jak
najszybciej, bo chcę się przebrać i iść do jakiejś galerii na
zakupy, do której zaprowadzisz mnie TY. - powiedziałam, wskazując
na niego, a on tylko uśmiechnął się zadziornie. Oho, już coś
zapewne wymyślił. Jezu, jak ja tego człowieka nie mogę znieść,
jeszcze muszę z nim być przez najbliższy tydzień, w jednym
miejscu, w jednym domu, w jednym pokoju, w jednym łóżku. O mój
Boże. Idę się ciepnąć pod jakiś pociąg, bo chyba mnie zaraz
tutaj szlag trafi. Adam odszedł szybkim krokiem do domu, a za chwile
usłyszałam tylko krzyk w stronę jego cioci że za 15 minut będzie.
Yhy. Ciekawe czy znajdzie mi tak szybko jakieś ubranie. A tak w
ogóle. To skąd będzie wiedział jaki rozmiar ? Jak kupi za duże
albo za małe ciuszki to szkoda tylko kasy. Trudno, jego strata.
Poszłam do pokoju i ściągnęłam mokre ciuchy, a założyłam jego
koszulkę. Następnie ciuchy zaniosłam do łazienki i wrzuciłam do
kosza na brudy, później poszłam się położyć na łóżku. Nie
wiedząc kiedy oddałam się w objęcia Morfeusza.
~.~.~.~
Poczułam
jak ktoś mnie przytula, ale nie otwierałam oczu. To było takie
miłe, właśnie od dłuższego czasu czegoś takiego mi brakowało.
Czułości i ciepła. Dokładnie, ale STOP. Jeśli to Adam, to nie
mogę się w nim zakochać. Mam pomysł. Teraz odwrócę się i
pocałuję go w policzek, tak delikatnie. Ciekawe jak zareaguje. Jak
pomyślałam tak zrobiłam, odwróciłam się i z uśmiechem na
twarzy dałam mu słodkiego całusa w policzek. On tylko się
uśmiechnął – Wiesz, możesz mnie tak witać codziennie. - yhy,
nie. Nigdy, fuj, ble, ohyda ! -O mój boże ! To tutaj nie leży
Harry Styles ?! O nie ! -wykrzyczałam na całe gardło, a Adam
zaczął zanosić się śmiechem, nie wiem co w tym było takiego
śmiesznego, ale luzik. Nie wnikam. -Aż taki zły jestem ? -wygiął
usta w podkuwkę, a ja wybuchłam śmiechem. -Tak, a teraz bardzo cię
proszę, daj mi ubrania które mi kupiłeś bo zaraz idziemy na
zakupy do galerii czy ci się to podoba czy nie. -powiedziałam już
zdenerwowanym głosem.Po chwili przyniósł mi spodnie
i bluzkę.
Muszę powiedzieć że nawet fajne były te ciuchy, niezbyt wyszukane
czyli w moim stylu. Nie lubiłam się zbytnio wszystkim afiszować.
Po ubraniu się w ciuchy, uczesałam się, i poszłam do naszego
pokoju. Adam spał, co wykorzystałam i poszłam po szklankę zimnej
wody do kuchni. Podeszłam ze szklanką i wylałam na niego wodę,
jego mina
była normalnie nie do opisania. Myślałam że zacznę tam lać za
śmiechu, był taki wkurwiony że łooo. Aż miło popatrzeć na tego
imbecyla. -Co ty robisz ?! Chcesz żebym zawału dostał ?! Myślisz
że to fajnie mieć taką pobudkę ?! Jeśli tak, to się mylisz !
Jesteś jakąś pojebaną szmatą ! Raz jesteś kurwa miła, a za
drugim ?! Wredna, zimna suka ! Ja pierdole ! Naprawdę myślałem że
jesteś dojrzała ! A tu co ?! Taka niespodzianka ! Nasza Julcia,
tylko się podlizuje, byle mieć jakikolwiek dach nad głową !
Jesteś żałosna !! -wydarł się na mnie, a mi popłynęła jedna
samotna słona łza po policzku. Przecież to miało być tylko takie
dla jaj, a on co ? Wydziera się na mnie. -Nie przejmuj się. Już
mnie nie zobaczysz. -powiedziałam i wyszłam z domu, skierował się
w stronę jakiejś ulicy. Nie wiedząc jakim sposobem, znalazłam się
w jakimś parku. Łzy spływały po mojej twarzy, miałam ochotę
wykrzyczeć całemu światu jaka to ja jestem nieszczęśliwa i w
ogóle. Miałam dość, chciałam jak najszybciej zniknąć z tego
świata. Wytarłam łzę i poszłam w stronę jednego z wyjść na
chodnik. Szłam jakieś dobre 15 minut, aż znalazłam się przed
jakimś budynkiem, zapytałam przechodnia gdzie właśnie jestem bo
się trochę zgubiłam. Odpowiedział mi że jestem właśnie przed
Shopping Village. Jeju, pięknie tu. Aww. Cudne. Nie mogłam się na
paczeć na to. W jednym momencie byłam i szczęśliwa i smutna.
Dziwne. Nigdy nie miałam takiego humoru. Weszłam do środka i nagle
przed moimi oczami zrobiło się ciemno, nie wiedziałam co się
stało. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie udawało mi się to,
ponieważ moją głowę przeszywał ogromny ból. W końcu poddałam
się.
~.~.~
Poczułam, jakieś rurki w nosie, nie mogłam przez nie
swobodnie oddychać. Ktoś dotykał mojej ręki, przy okazji coś
mamrocząc sam do siebie. Lekko ścisnęłam ową dłoń, która po
prostu zastała w bezruchu. Drugi raz ścisnęłam ją delikatnie,
ale tym razem usłyszałam jakiegoś chłopaka, który wołał
prawdopodobnie pielęgniarkę. Otworzyłam lekko oczy po czym je
szybko zamknęłam je ponieważ oślepiło mnie światło, spróbowałam
jeszcze raz. Udało się, chociaż jeszcze mnie raziło. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu i nie znałam tutaj nikogo. Był jakiś
chłopak, nawet ładny i kobieta, chyba pielęgniarka. -Przepraszam
że zapytam, ale kim ty jesteś ? -zwróciłam się z pytaniem do
chłopaka. Zrobił zdziwioną minę, po czym się zaśmiał. -Dobry
żart Julka ! Widzi Pani ? Ledwo się wybudziła a już sucharami
jedzie.-powiedział przez śmiech, a ja nadal nie wiedziałam o co
chodzi. -Przepraszam cię bardzo, ale nie wiem o co ci chodzi.
Pierwszy raz cię widzę na oczy. -powiedziałam, zalewając się
rumieńcem. Chłopak spojrzał na mnie jakby ducha zobaczył. -Możesz
mi powiedzieć jak się nazywasz ? -zdziwiło mnie pytanie
pielęgniarki. -No Julia Kłosowicz. -zrobiła zdziwioną minę – A
ile masz lat ? -to wywiad jakiś, czy co ? -No 17, po co mi pani
zadaje te pytania ? -zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi. - A
możesz mi wymienić imiona rodziców i przyjaciół ? -no jeju, ile
tego jeszcze. ?-Mama ma na imię Dorota, tata ma na imię Mariusz a
przyjaciele to Vicki, Paulinn, Kamil, Patryk, David i Michał.
Przepraszam że zapytam, ale czy coś mi dolega ? -zapytałam
oszołomiona z lekka tymi pytaniami. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła
się delikatnie -Musimy zrobić badania, bo ten oto chłopak znalazł
cię w parku. Mówi że się znacie i chodzicie do jednej szkoły.
-Dziwne, nigdy go nie wiedziałam, nie pamiętam takiej osoby, a co
dopiero żebym kogoś takiego znała. -Nie znam go, przykro mi.
-powiedziałam smutnym głosem.
*OCZAMI
ADAMA*
Nie mogłem w to uwierzyć, że mnie nie pamięta. A
może to dobrze ? Może los, nam daje drugą szansę żeby w końcu
być dla siebie miłym ? Zobaczymy co przyniesie los. Szczerze
powiedziawszy to się zmieniłem przez tą dziewczynę, ale czemu ?
Tego nie potrafię wytłumaczyć. Może przez to że traktowała mnie
inaczej niż inne dziewczyny ? A może przez to że mówi prosto z
mostu co o kim myśli ? Nie wiem, ale wiem jedno. To moja wina że
mnie nie pamięta. Przeze mnie trafiła do szpitala, bo gdybym wtedy
się na nią wydarł o tą głupią wodę, to nic by jej teraz nie
było. A właściwie co ja jej powiedziałem ? Bo już nie pamiętam..
A już wiem.. że jest suką i szmatą. No tak. Jezu ! Jaki ze mnie
idiota, kretyn, egoista i nie wiem co jeszcze !
Subskrybuj:
Posty (Atom)