niedziela, 31 marca 2013

Życzenia.

Kochani <3 xxx Chciałabym złożyć wam życzenia z okazji Wielkanocy. A więc...
Wesołego zajączka, co śmieje się bez końca
Szczerbatego barana, co beczy od rana
Radości bez liku, pisanek w koszyku
I wielkiego lania w Dniu mokrego ubrania xxx
 Mam nadzieje że będziecie czytać mojego bloga, byłabym zachwycona xxx czy tylko ja uważam że powinnam ubrać choinkę ? Po prostu piękna Wielkanoc w tym roku, śniegu za kostki. Mogłaby się ta zima łaskawie skończyć. Jeszcze raz Wesołych Świąt ! xxx
P.s. komentarze zostawiać pod poprzednim rozdziałem

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 17.

Emilko przepraszam. Miał być o wiele dłuższy, ale delikatnie mówiąc, wena mi spierdoliła, i zdążyłam tylko tyle napisać. Ale ważne że jest dłuższy od poprzedniego rozdziału ! Jeszcze jedna sprawa. JEDEN czytający ma pozostawić JEDEN komentarz, ponieważ fakt że będzie dana liczba komentarzy nie zmienia faktu że 3/4 komentarzy dodała jedna osoba. A skąd to wiem że jest taka sytuacja ? Dajmy na to dzisiaj jest 28.02.2013 są 3 komentarze, i tak przez 2 dni. Aż tu nagle pojawia się około 20 nowych komentarzy dodawanych co minutę. Podejrzane, prawda ? Więc, to jest trochę nie fair i czuję się wtedy w pewien sposób oszukana. 
Kolejny za 15 komentarzy.
A ja tylko chwilę zaczęłam się zastanawiać. -No tak przez mgłę. Dzisiaj w samolocie mi się o niej śniło coś strasznego. Chyba przez to mi się przypomniała po trochu. -powiedziałam, a on tylko kiwnął głową. Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów i znaleźliśmy się pod szkołą...”

… po czym zobaczyłam że znajduje się tam dużo harcerzy. Spojrzałam na Emila pytająco. -Mieliście jechać do Włoch na wycieczkę, ale Adam pomylił samoloty i wylądowaliście w L.A. A kiedy wy mieliście być we Włoszech to tutaj, mieli być harcerze. Rozumiesz ? -zapytał -Yhm -odpowiedziałam przy okazji lekko kiwając głową. Weszliśmy do szkoły, i była ogromna. Po prawej stronie od wejścia znajdowało się wejście na salę gimnastyczną i szatnie. Po Lewej natomiast nie było nic. Idąc cały czas prosto weszlibyśmy na schody prowadzące na górę, przy których była barierka. Podeszliśmy bliżej i zauważyłam że po oby stronach znajdują się schody, prowadzące na dół. Zeszliśmy po nich i zobaczyłam drzwi na których widniał napis „SZATNIA” skręciliśmy w lewo, po czym zauważyłam pozamykane kraty, a naprzeciw nich znajdowały się drzwi z napisem „ŚWIETLICA SZKOLNA” a niedaleko za nimi, gdzieś około 3 metrów kolejne z napisem „STOŁÓWKA SZKOLNA”. -tam nie będziemy wchodzić ponieważ kucharki by nas zaczęły wyzywać i w ogóle. Wiesz, nie ? -powiedział a ja tylko kiwnęłam głową. Poszliśmy teraz w górę, i na pierwszym piętrze znajdował się bardzo długi korytarz. Na każdej ścianie znajdowało się po około 20 drzwi. Każde były ponumerowane. -A więc numer pierwszy. Jest to klasa religijna, jak wiadomo uczy w niej ksiądz Władek. Fajny jest, ale najgorzej jak się wkurzy. Wtedy daje popalić. -powiedział i się zaśmiał. -Klasa numer dwa. -pokazał na drzwi po przeciwnej stronie. -Tutaj znajduje się klasa języka polskiego. W szkole jest kilka klas od Polskiego. Ta należy do pana Korka. Najbardziej wymagający, a co najgorsze to ty z nim masz, więc strzeż się ! -powiedział, i robił jakieś gestykulacje rękoma. - Klasa numer trzy. Jest to klasa od biologi. Również jak od języka polskiego znajduje się tu kilka takich klas, więc bez obaw. Powiem ci w której masz mniej więcej daną lekcje. Zresztą na planie, masz powypisywane numerki klas w których macie. Ja tylko ci powiem gdzie jaka się znajduje. -powiedział po czym wskazał na kolejne drzwi. -Klasa numer cztery. Geograficzna. Klasa numer pięć matematyczna. Klasa numer sześć językowa... -i zaczął tak wymieniać, a ja całkowicie odpłynęłam. Szłam tylko powolnym krokiem za nim, i przytakiwałam głową, strasznie się nudząc. -czy ty mnie w ogóle słuchasz ?! -powiedział, a raczej pisnął wściekły na mnie. -Emil, nie obraź się, ale tu jest chyba jakieś 100 klas, jak nie więcej. Nie chce mi się słuchać która klasa jest od jakiego przedmiotu. Zrozum to, proszę. -powiedziałam, jakbym się miała zaraz załamać. -Eh.. no dobra, w sumie to nie dziwię ci się. Jestem nudny jak flaki z olejem. -powiedział zawiedziony, i spuścił głowę. -Nie jesteś nudny, tylko po prostu nudne jest to że mówisz mi która klasa do jakiego przedmiotu należy. Po prostu poopowiadaj mi co się wydarzyło przez moje życie. To co o mnie wiesz. Bo teraz jestem taka zagubiona. -powiedziałam, po czym go przytuliłam mocno, i wsadziłam głowę w jego szyję. -No dobra. Ale najpierw chodź do sklepu, a później do altanek. Co ty na to ? Hmm ? -zapytał, i uśmiechnął się szeroko do mnie. - A po co do sklepu ? -zapytałam, zaciekawiona. -No jak to po co ?! Po słonecznik ! -wykrzyczał, a ja wybuchłam śmiechem. On natomiast wzruszył ramionami, i poszedł przed siebie zostawiając mnie samą na środku korytarza. W końcu zerwałam się z miejsca i zaczęłam za nim biec. -No zaczekaj ! Nie mam takiej dobrej kondycji ! -krzyczałam biegnąc, a on tylko śmiał się głośno. -Czemu nie zaczekałeś ?! Wiesz że mam słabą kondycje ! -wykrzyczałam, a właściwie wy piszczałam. -No co ? Ty się ze mnie śmiałaś, to ja na ciebie nie zaczekałem. I vice versa -powiedział na pełnym chilloucie. -Chamstwo. To co ? Idziemy ? -powiedziałam, i tym razem ja ruszyłam na przód. -Jasne. -usłyszałam, i po chwili zobaczyłam Emila obok mnie. Wyszliśmy ze szkoły, a harcerze się na nas dziwnie popatrzyli i coś szeptali sobie do ucha. -Wiesz że jak byłaś mała -powiedział, a ja zaczęłam patrzeć na niego,a on na mnie -to założyłaś nocnik na głowę, i mówiłaś że jesteś astronautą ? -dokończył i wybuchł śmiechem a ja razem z nim, co spowodowało że na kogoś wpadłam, przez co się przewróciłam. -Uważaj jak chodzisz, co ? -powiedział jakiś chłopak. Podniosłam głowę i zobaczyłam ślicznego bruneta o piwnych oczach. -Raczej ty uważaj. Wyrosłeś jakby spod ziemi. -powiedziałam wstając, i przy okazji otrzepując tyłek z ziemi. -Jestem Alan. A ty ? -zapytał, po czym podał mi rękę, i uśmiechnął się miło. -Julka. Miło mi. - odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam. Emil cały czas mi się przyglądał z uniesionymi brwiami, co chwilę przenosząc wzrok na Alana. - Mi również. Wiesz ? Teraz mi się troszkę śpieszy bo muszę pewne sprawy pozałatwiać w tej budzie, ale daj mi twój numer to zadzwonię do ciebie później. Co ty na to ? -powiedział i uśmiechnął się miło. -Lepiej ty mi daj twój. Obiecuję że napiszę do ciebie jeszcze dzisiaj. Hmm ? - powiedziałam, po czym wyciągnęłam telefon a on wyrecytował dziewięcio cyfrowy kod, a ja wpisywałam liczby do telefonu. Zapisałam „Alanek” i pożegnałam się z nim. Z Emilem podali sobie ręce, po czym ruszyłam z moim bratem do sklepu, aby zakupić słonecznik. Jak to brzmi. Żal. Weszliśmy do sklepu, a ludzie od razu skupili na nas spojrzenia. Spojrzałam na Emila pytającym spojrzeniem, a on tylko poruszył niemo ustami „później” i podszedł do lady ze słonecznikiem w ręku, po czym zapłacił i wyszliśmy ze sklepu. -No więc o co im chodziło ? -zapytałam, a on tylko zaczął się śmiać i otwarł słonecznik, po czym podstawił mi go pod nos. -No bo widzisz. Zawsze było tak, że ja nigdzie nie chciałem z tobą chodzić, ani ty ze mną. Zawsze się kłóciliśmy, odstawialiśmy jakieś szopki, przez co nasi rodzice musieli się za nas wstydzić. A teraz, na pełnym luzie wchodzimy do sklepu, razem, i to bez żadnych kłótni, z uśmiechami na twarzy, wiedz taka jakby sensacja. W końcu mała miejscowość. -powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie. Odwzajemniłam uśmiech, i wzięłam garść słonecznika, po czym zaczęliśmy się coraz bardziej zbliżać do altan, aż w końcu usiedliśmy na ławeczkach. -Opowiadaj co i jak było w moim życiu. Może coś mi się przypomni.-powiedziałam po czym uśmiechnęłam się zachęcająco.
*OCZAMI ADAMA*
Siedziałem z babcią, i zajadałem się zupą pomidorową, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. „Mama”. Fajnie. Lepszej okazji nie było ? - pomyślałem. -No ? -odezwałem się, z niechęciom po przyłożeniu telefony do ucha. - Kultury trochę dziecko. - powiedziała trochę zgryźliwie, a ja tylko przewróciłem oczami, a moja babcia, spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. Zasłoniłem ręką dół telefonu – pójdę do pokoju obok, dobrze ? - powiedziałem, a w odpowiedzi dostałem pokiwanie twierdząco głową. -Dla ciebie nie muszę mieć już kultury. Nie zapominaj, że zawsze byłem na bocznym planie, i jak by przyjrzeć się z boku tej sprawie można powiedzieć że nigdy nie traktowałaś mnie jak syna. -powiedziałem uszczypliwym głosem, a w telefonie zapadła na chwilę cisza. -Być może tak uważasz, ale tak nie jest. A więc dzwonię do ciebie z propozycją, abyś pojechał z nami do Grecji, ponieważ twój brat chce zostać z tą swoją Vicky. To jak ? Jedziesz ? -powiedziała, dość nie przekonującym głosem, a w mojej głowie zaczęło się kotłować miliony myśli. Nie wiedziałem czy jechać czy nie. Normalny nastolatek pojechałby, i jeszcze w zamian mógłby rodzicom tyłki wylizać, ale nie ja. -Nie. Zostaje w domu. Nigdzie z wami nie jadę. Zresztą, chyba zapomniałaś. Masz tylko jednego syna. Arka. Ja dla was już nie istnieje. Zapamiętaj to raz na zawsze. - powiedziałem, po czym rozłączyłem się i rzuciłem telefon na pobliski fotel. Wróciłem do babci, z zamiarem skończenia pomidorówki. - Matka zdzwoniła ? -zapytała gdy już miałem skierować trzecią łyżkę zupy do swoich ust. -Ta, niestety. Powiedziałem co myślałem i się rozłączyłem. -odpowiedziałem bez jakiegokolwiek entuzjazmu w głosie. -Co ona znowu chciała ? -zapytała. W mojej babci właśnie to najbardziej ceniłem że była po mojej stronie bez względu na wszystkich. Zawsze mi pomagała nie patrząc na to czy musi to włożyć dużo wysiłku, czy też nie. -Pytała się, czy chce z nimi jechać do tej Grecji. Oczywiście odmówiłem, i powiedziałem że mają już tylko jednego syna. -wzruszyłem ramionami, a ona spojrzała się na mnie pocieszającym wzrokiem. Dokończyłem zupę, i poszedłem włożyć talerz do zmywarki, po czym poszedłem przytulić się do babci, tak jak za dawnych czasów. Po uściskach skierowałem się do pokoju, aby dokończyć rozpakowywanie. Szło mi to bardzo powolnie, ale po niecałej godzinie skończyłem. Położyłem się na łóżku, kładąc ręce pod głowę. Ciekawe czy Julka myśli o mnie. Przecież nie może o mnie zapomnieć. Jak ona oddawała mi ten pocałunek w L.A. to mógłbym przysiąc że coś do mnie czuje. Mógłbym przysiąc nawet na własne życie. Ciekawe czy wytrzyma ? Chyba nie. Na pewno na którejś przerwie podejdzie do mnie, i zacznie do mnie zagadywać. Ale nie ma tak łatwo. Teraz to ona się będzie starać, nie ja. To przez nią moi wujowie wyjebali mnie z domu bo chciałem jej pomóc. Gdyby nie ona, nie musiałbym szukać dla nas noclegu. Myśli że jest taka fajna, bo udaje niedostępną ? Myli się ta laska. Mogę się założyć, że gdyby ktoś jej postawił drinka dałaby dupy. Zresztą. Czemu miałbym nie spróbować kiedyś tego ? Na jakiejś domówce. Nie wychodzi jej to udawanie za dobrze. Chciałbym zobaczyć jej minę, jakby zobaczyła mnie z jakąś laską. Ciekawe. Niby nie byliśmy razem, ale założyłbym się że byłaby zazdrosna jak diabli. -rozmyślałem tak o Julce, gdy mój telefon znowu zaczął dzwonić. Co za ludzie. -pomyślałem, i odebrałem. -No siema Adam ! -usłyszałem jakiś głos dziewczyny. -Ymm. Kto mówi ? -zapytałem. - No to ja. Aśka. ! -usłyszałem chichot Aśki. -No siemka. Jak tam ? Długo się nie odzywałaś. -powiedziałem miło, po czym oparłem się o ścianę przy łóżku, mimowolnie uśmiechając się sam do siebie. -A no wiesz. Dużo spraw miałam na głowie, wiesz. Fryzjer, kosmetyczka, zakupy. Nie sposób tego ogarnąć. Jeszcze teraz tydzień byłam w Egipcie. Mówię ci masakra – nawijała jak katarynka, a ja w duchu śmiałem się jak opętany. -Ooo, no to ciekawie. Do budy się nie chodzi, tylko wakacje się sobie urządza ?! Jak tak można ?! -śmiałem się do słuchawki, tak samo jak i ona. -A no, tak wyszło, że był lot wolny to sobie wakacje urządziłam. Ej. Mam propozycję. -powiedziała, a ja podniosłem momentalnie brwi. Tak jakoś zawsze miałem że jak gadałem przez telefon, to robiłem miny, jakbym z kimś gadał face to face. -No słucham, jaka to propozycja. -powiedziałem i się zaśmiałem. -Nie mów słucham bo cię wyrucham. -powiedziała i zaczęła się śmiać. -Nie ma problemu. -powiedziałem i zacząłem się śmiać, aż usłyszałem jak moja babcia puka kijem w swój sufit a moją podłogę. -Serio ? Ale przejdźmy do sedna. Co ty na to abyśmy się spotkali w tych altanach w twojej miejscowości ? -powiedziała, ze śmiechem w głosie. -No spoko. Tylko o której ? -zapytałem, uśmiechając się w duchu. -Z tego co wiem to jesteś u babci w sąsiedniej miejscowości. To może na przystanku za 30 minut ? -powiedziała, a ja miałem pewność że już była wyszykowana, i wiedziała że się zgodzę. Inaczej nie zaproponowałaby tak wczesnej godziny spotkania. -Okej. To ja już wychodzę na przystanek. -powiedziałem i pożegnałem się z nią, po czym założyłem moje conversy, wychodząc z domu krzyknąłem babci że wychodzę, po czym skierowałem się na przystanek. Po około 5 minutach oczekiwania na środek transportu, przyjechał autobus, i zawiózł mnie na przystanek na którym miałem się spotkać z Aśką. Gdy wysiadłem z autobusu nikogo nie było na przystanku więc, usiadłem na ławeczce, i czekałem z niecierpliwością. Ciekawe czy się zmieniła jakoś z wyglądu. Zapewne więcej tapety, ale mi to nie przeszkadza, w sumie lubię jak dziewczyny dbają o to, aby wyglądać ładnie. Siedziałem około 10 minut, gdy w końcu ujrzałem moje wybawienie. Autobus w którym jechała Aśka. Skąd wiedziałem że tak jest ? Bo z jej miejscowości był to ostatni możliwy autobus tutaj, na to zadupie. Wysiadła z niego w krótkiej mini, z wyzywającym dekoltem, z którego piersi się wylewały, wysokie buty. Wow normalnie. Szok, wyglądała ślicznie. Jak dla mnie oczywiście. -Heej. Jak ja cię dawno nie widziałam ! - pocałowała mnie w policzek, poczułem jej piersi na mojej klacie. O kuźwa. -No cze. Idziemy do altan ? Hmm ? -powiedziałem, gdy moje oczy w końcu zdołały już unieść wzrok z jej piersi na jej oczy. Pokiwała głową, i chwyciła mnie za rękę, i pociągnęła mnie w stronę naszego miejsca. Dochodząc do altanek zauważyłem Julkę siedzącą z Emilem....

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 16.

Przepraszam że taki krótki, ale nie miałam w ogóle czasu pisać. Jeszcze teraz mam problemy, nie tyle co miłosne, ale uczuciowe. Chyba zrozumiecie. A więc. Notkę dedykuję dla EMILKA FIONKA <3 Ona jest taka kochana. Wspiera mnie, motywuje i podnosi na duchu swoimi słowami. Wbijajcie do niej na bloga. Ona uważa że nikt nie czyta jej opowiadania, choć na pewno się myli. I ja o tym WIEM. Jest kochana. <3 
Następny rozdział za 15 komentarzy :)

...-Hmm.. Tak jakoś. A co nie podobała ci się moja mowa ? -zapytał z lekka urażony a ja miałam ochotę mu strzelić w ten głupi łeb. -Nie, nie podobała. Wiesz jak ja się czułam ?! Jak jakaś kompletna idiotka. Równie mogłeś odpowiedzieć tylko „Tak, warto” i nic więcej. -powiedziałam cała w nerwach, a on....”

...tylko przybił sobie facepalma, i odwrócił się do mnie bokiem, zaczynając z jakąś tapeciarą obok. Włożyłam słuchawki do uszu, włączając na full muzykę, co chwilę jednak zauważając że Adam zerka na mnie kątem oka. Ale mieliśmy umowę. Wrócimy do Polski, zachowujemy się jakbyśmy się nie znali. Nic, kompletne zero. On nie zna mnie, ja nie znam jego. Tak będzie najlepiej moim i jego zdaniem chyba tak samo. Nie wiedząc kiedy, moje powieki stały się ciężkie, i mimo mojej woli zamknęły się, przez co oddałam się w objęcia Morfeusza.
Szłam ścieżką prowadzącą do Vicky. Dzwoniła do mnie wcześniej, cała zapłakana, przez co nie mogłam zrozumieć co do mnie mówi, więc postanowiłam do niej pójść. Przechodząc obok altanek zauważyłam Adama siedzącego na ławce, i palącego skręta. Nie zdziwił mnie ten widok, ponieważ już nie raz go takiego widziałam. Tyle że zawsze był w towarzystwie kumpli, a teraz natomiast siedział sam jak palec, z pobitym okiem, i przybitą twarzą. Minęłam go bez słowa, lecz pomimo tego czułam na swoim ciele jego wzrok. Wchodząc do domu Vicky, była taka cisza, że można byłoby usłyszeć odgłos świerszcza. -Jest tu ktoś ?! -krzyknęłam, i usłyszałam że ktoś chodzi po górze. Weszłam tam i skierowałam się do pokoju Vicky, nie było jej tam, więc poszłam do ubikacji. Wchodząc drzwi były czymś tak jakby podparte, zdziwiona popchnęłam je z trudem i weszłam. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Vicky leżała w wannie, pełnej wody, cała zakrwawiona, nóż pływał po powierzchni. Dostrzegłam na jej gardle, ranę. Ktoś ją zamordował. Poczułam jak po moich policzkach ciekną łzy, zaczęłam krzyczeć. Obróciłam się w stronę drzwi aby zobaczyć co mi przeszkadzało w swobodnym otwarciu ich. Był tam Arek, powieszony na sznurówce która była przywiązana do klamki. Zaczęłam krzyczeć przez łzy. Nie wiedziałam co mam robić.
Szybko otwarłam oczy, i poczułam że moje policzki są mokre. Rozejrzałam się, a wokół było wszystko tak jak wcześniej, tylko Adam przyglądał mi się z uwagą. Widocznie nie wiedział o co chodzi. Ja tylko wytarłam oczy, i sięgnęłam do kieszeni po lusterko, które wzięłam na wypadek ze sobą. Jednak się przydało. On nadal gapił się na mnie jak by ufoludki widział. -No nie patrz się tak. To jest wkurzające. -powiedziałam przeglądając się w lusterku. Jednak nie zaprzestał swojej czynności i nadal się wpatrywał we mnie. -Głuchy jesteś ? -zapytałam a on tylko pokiwał przecząco głową, i nadal się na mnie patrzył. -To powiedz o co ci chodzi, bo tak bez żadnych podstaw to się na mnie nie gapisz. -powiedziałam, a on mrugnął kilka razy oczami. Chyba go zaczęły szczypać, bo miał wytrzesz jakby mu zapałki pod powieki powstawiali. -Czemu płakałaś ? I czemu mówiłaś coś o Vicky że coś tam nie żyje i coś o moim bracie ? -zapytał i nadal nie spuszczał ze mnie wzroku. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę, ale właściwie to czemu nie ? Przecież to był tylko sen. -Nic wielkiego. Po prostu coś mi się złego przyśniło. I tyle. -powiedziałam, po czym pachnęłam ręką jakbym muchę odganiała. -A tak a pro po. Pamiętaj, że w Polsce się NIE ZNAMY. -dodałam, a on tylko kiwnął głową i odwrócił się z powrotem do tapeciary. Resztę podróży spędziłam na słuchaniu muzyki, ponieważ nie mogłam już zmrużyć oka.
Wysiadając z samolotu, zadzwoniłam do mamy, aby po mnie przyjechała. Jak się okazało, była już na lotnisku, dzięki Bogu zbawiła mnie od czekania tutaj. Skierowałam się po odbiór bagażu, przy okazji gubiąc Adama z oczu. Być może to i lepiej, ponieważ już tutaj mieliśmy udawać że się nie znamy. Wziąwszy bagaż z taśmy, skierowałam się do mamy, która miała tabliczkę z moim imieniem, podbiegłam i ucałowałam ją w policzek. Nie chciałam nic mówić że mam amnezję, ponieważ pewnie zaczęłaby od razu panikować. Udawałam że wszystko jest okey, że nic mi się takiego nie stało w L.A. Skierowałyśmy się do naszego auta, i zaczęłyśmy jechać w stronę domu. Całą drogę panowała niezręczna cisza, której w żaden sposób nie potrafiłam przerwać. Dojeżdżając do domu, zauważyłam jakiegoś chłopaka w drzwiach, zapewne mojego brata. Wysiadłyśmy z auta -Emil ! Weź Julki walizkę z bagażnika i zanieś do jej pokoju. Dobrze ? -zapytała, po czym Emil, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zdziwiłam się troszkę, ale odwzajemniłam uścisk, i weszłam do środka. Skierowałam się za Emilem do mojego (chyba) pokoju, i usiadłam na łóżku. Muszę komuś powiedzieć o mojej amnezji, bo inaczej to chyba się załamię. To jest naprawdę trudne, nie rozpoznawać kogoś, nie potrafić zwrócić się do danej osoby po jej imieniu. To było najgorsze. -Emil ? Możemy pogadać ? -powiedziałam zmartwionym głosem, który zaczynał mi się łamać z niewiadomych przyczyn. -Eeej. Mała co się dzieje ? -podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, pocierając o nie ręką. -No bo widzisz. W L.A. Było tak że coś mi się stało. Tylko nie wiem co, nie zdążyłam o to wypytać Adama. No i wiem że byłam chora na jakąś grypę, i mam amnezje. Nie pamiętam nic, pustka w głowie. Proszę pomóż mi jakoś. -powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza. Emil przytulił mnie, i pocałował w głowę. -Spokojnie shawty, wszystko będzie dobrze. Pomogę ci. Zaczniemy od tego że teraz idziesz na spacer ze mną, i pokaże ci gdzie jest twoja szkoła, gdzie jest dom Vicky. Wszystko ci pokarzę i opowiem co i jak o twoim życiu. Okey ? -powiedział a ja tylko pokiwałam głową. -A teraz, nie mazgaj mi się tutaj, tylko idź się jakoś doprowadź do porządku bo zaraz będziemy wychodzić. Zrozumiano. ?! -Ja tylko zaśmiałam się i szybko poszłam do ubikacji, do której pokierował mnie Emil. Po ogarnięciu się, czyli uczesaniu włosów, i umyciu twarzy, poszłam razem z Emilem na „spacer krajoznawczy”. Wyszliśmy z domu i skręciliśmy w prawą stronę. Szliśmy powolnym krokiem, nic się nie odzywając. Ta cisza nie była niezręczna. Była taka miła, dla mnie idealna, natomiast nie wiem jak dla mojego brata. Przechodziliśmy obok jakichś altanek. -No więc. Tutaj masz altanki, dużo spędzałaś w nich czasu. Najczęściej z Vicky. -powiedział, i uśmiechnął się miło, ja odwzajemniłam gest, po czym poszliśmy dalej. -Tu masz sklep. - powiedział i wskazał na żółty budynek, który na jednej ścianie był porośnięty winogronem. -Tutaj. -tym razem wskazał na oliwkowy dom, z pięknym ogrodem. -mieszka Vicky. Pamiętasz ją trochę ? -zapytał. A ja tylko chwilę zaczęłam się zastanawiać. -No tak przez mgłę. Dzisiaj w samolocie mi się o niej śniło coś strasznego. Chyba przez to mi się przypomniała po trochu. -powiedziałam, a on tylko kiwnął głową. Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów i znaleźliśmy się pod szkołą...

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 15.

Tak, wiem, wiem. Tamten rozdział schrzaniłam, nie wiem dlaczego tak się stało. Może przez to że miałam zbyt mało weny i kłótnie z ważnymi dla mnie osobami ? Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Przykro mi. Mam nadzieję że ten rozdział wam się spodoba. I proszę powiedzieć co sądzicie o tym abym blogu założyła stronę na fb ? Tam informowałabym kiedy będą dodane rozdziały, i dodawałabym kilka zdjęć. Co wy na to ? Hmm ? Oczywiście rozdziałów nie dodawałabym tam. :)

...Rozmiar stanika podpowiedziała mi ciocia. Ha ha ha ha ha- wskazując palcem walizkę, roześmiał się a ja po raz kolejny spiorunowałam go wzrokiem. Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej grzebać, w końcu znalazłam majtki i stanik. Wstałam i odwracając się...”

wpadłam na Adama, który chwycił mnie za biodra. Odepchnęłam go i ruszyłam z powrotem do łazienki. Odwinęłam bandaż, a z ran nie sączyła się już krew, następnie odkręciłam wodę i poczułam ciepłe krople na mojej szyi. Ciepła woda była dla mnie taka kojąca, przy niej wszystkie wspomnienia z dzisiaj, wszystkie troski, zaniedbania zniknęły. Dosłownie wszystko zniknęło. Umyłam jeszcze głowę i zakręciłam lecącą wodę. Wyszłam spod prysznica i szybko wytarłam się ręcznikiem, po czym zaczęłam starannie rozczesywać mokre włosy, po czym zrobiłam z nich warkocz, i wyszłam z łazienki kierując się do naszej „sypialni”. Adam leżał i grzebał coś w telefonie, jak zresztą cały czas. Nie wiem co takiego można znaleźć w tym urządzeniu, co zajmuje ci cały dzień, ale na pewno nic wartego mojej uwagi. Bez żadnego słowa, położyłam się i przykryłam kołdrą, następnie zgasiłam lampkę z mojej strony i odwróciłam się do niego plecami. Nic się nie odezwał czym sprawił mi wielką przyjemność, a dzięki temu po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza
~.~.~
Budząc się poczułam że na moim biodrze spoczywa jakiś ciężar, spojrzałam w dół, a na moim ciele leżała ręka Adama. Zdjęłam lekko jego rękę, nie chcąc go obudzić, bo od razu by zaczął mnie wkurzać swoimi jakimiś tekstami. Jednak moje starania poszły na marne, otwierając zaspane oczy spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Boże wygląda jak dziecko z przedszkola -pomyślałam i nic się nie odzywając wziąwszy pierwsze lepsze ubrania z walizki poszłam do ubikacji wykonać poranną toaletę. Ubrałam się, uczesałam i zrobiłam delikatny makijaż, po czym poszłam do naszej „sypialni” -zamówiłeś jakieś jedzenie do pokoju ? -zapytałam bez entuzjazmu, a on tylko pokiwał przecząco głową, i wziął słuchawkę od telefonu hotelowego i zaczął składać zamówienie. - a ty co byś chciała ? -zapytał obojętnym tonem. -niech będą naleśniki z czekoladą i sok pomarańczowy. -powiedziałam znudzona, i położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Adam po złożeniu zamówienia poinformował mnie że za jakieś 20 minut powinni dostarczyć nam „dostarczyć” śniadanie, po czym skierował się w stronę ubikacji. Ja bez jakiegokolwiek blasku w oczach patrzyłam nadal w sufit, do czasu gdy nie usłyszałam pukania do drzwi. Ociężale podniosłam się z łóżka, i w drzwiach zastałam jakąś panienkę, którą kojarzyłam ze szpitala. -W czym mogę pani pomóc ? -zapytałam bez żadnych emocji. -Dzień dobry się najpierw mówi. -powiedziała u kąśliwie, i patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zrobiłam zdziwioną minę. -W takim razie, umówiłam się z Adamem. Możesz go prosić ? -powiedziała równie wrednie. - Powiedz mi tylko jak masz na imię, i pójdę się go zapytać. - powiedziałam znudzona, a ona na mnie spojrzała się dumnie wypinając do przodu jakby ją coś ukłuło w tyłek. - Alice -powiedziała i zaczęła przyglądać się paznokciom. Ja przymknęłam drzwi, i skierowałam się w stronę ubikacji. Chciałam zapukać, ale zamiast tego oberwałam nimi prosto w czoło. Chwyciłam się za nie delikatnie, i zachwiałam, ale na szczęście utrzymałam równowagę. -O Adam. Jakaś Alice mówi że jest z Tobą umówiona. Możesz szybciej do niej wyjść bo mdli mnie na jej widok. -skrzywiłam się mówiąc to przy okazji, trzymając jeszcze za bolące czoło. -To jest chyba ta pielęgniarka ze szpitala, tak ją skojarzyłam. -dodałam, a on wybałuszył oczy. -Ćśś. -powiedział przykładając palec do ust, wychylając się w stronę drzwi. -Mówiłaś coś że jestem wolny czy coś ? -zapytał szeptem. -Nie- odpowiedziałam normalnym głosem. Spojrzał się na mnie błagalnie. Po czym chwycił za rękę i wciągnął do ubikacji. -Posłuchaj Julka. -powiedział przyciszonym głosem, zamykając w tym momencie drzwi na klamkę. -mam do ciebie prośbę. Jeżeli będziemy znajdować się w jej pobliżu, udawaj moją dziewczynę, a po powrocie do Polski dam ci spokój. Może być ? -powiedział. Hmm.. no w sumie to nie jest zły pomysł. W końcu dzisiaj wyjeżdżamy, jutro najpóźniej przed południem będziemy w Polsce. Jakoś wytrzymam. -Okey. Ale dajesz mi spokój całkowicie. Przyjeżdżamy do Polski, w ogóle się nie znamy. Dobrze ? -zapytałam, a on tylko kiwnął głową, i złapawszy mnie za rękę, poszliśmy w stronę Alice. - Skarbie, coś ci się pomyliło. Nie jest z tobą umówiony. -powiedziałam, a ona spojrzała się na nasze dłonie które były razem splecione. -Niech was szlag. ! - krzyknęła i zaczęła uciekać, przy okazji łamiąc obcas od jednego buta. Klęła coś jeszcze, ale Adam zaczął się śmiać, po czym poszedł się ubrać. Gdy wychodził z łazienki, rozbrzmiało pukanie do drzwi, wstałam i szybkim krokiem poszłam otworzyć. Stał w nich kelner, ze stolikiem na kółkach. Uśmiechał się szeroko. Był ubrany w zielony mundurek, czarne buty, białą koszulę. Miał ciemnego koloru włosy, ładny uśmiech, ciemną karnację. -Oto wasze zamówienie. -powiedział piskliwym głosem, a ja nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Adam podszedł, i zrobił zdziwioną minę, a ja tylko pokiwałam przecząco głową, aby on nie zrobił z siebie durnia. -Adam daj panu napiwek. -powiedziałam rozbawionym głosem, po czym wyciągną, niewiadomą dla mnie gotówkę. -dziękuję. -powiedział kelner, a Adam wprowadzając wózek z jedzeniem, zamknął nogą drzwi, po czym oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem, co tamten kelner na pewno usłyszał. Zaczęliśmy jeść śniadanie. -Adam ? Jaka ja byłam wcześniej ? -zapytałam nie wiedząc kiedy, miałam ochotę teraz strzelić sobie samej strzelbą w głowę, ale dziwnie by to wyglądało. Adam natomiast zrobił zdziwioną minę, i zastanawiał się chwilę. -Hmm.. No więc.. Jak by to ująć.. Powiedzmy tak. Byłaś wygadana, pyskata, wredna, zimna, niedostępna, potrafiłaś dogadać... Nie wiem co jeszcze, naprawdę. -powiedział i nachylił się nad swoją jajecznicą. Ja natomiast odpowiedziałam krótkie „aha” i nic się już nie odzywałam, i w spokoju dokończyłam moje naleśniki. -O której mamy samolot ? -zapytałam gdy skończyłam moje śniadanie. - O 17 musimy być na lotnisku. -odpowiedział a ja odruchowo spojrzałam na zegarek w telefonie, wskazywał on godzinę 14.12. To mam jeszcze trochę czasu – pomyślałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do mojej mamy. Nie wiem czemu, ale mało co ją pamiętając, tęskniłam za nią. I to bardzo. -Halo ? -zapytał kobiecy głos, a ja nie wiedziałam co się odezwać. -Czeeść, to ja Julka. -powiedziałam miłym głosem. -O Julciu, słonko ! Czemu ty się nie odzywałaś ?! Tak się martwiliśmy z tatą ! -powiedziała, a w moim gardle powstała wielka guła. -Ymm.. no bo byłam w szpitalu. Grypa jakaś, chyba w samolocie się zaraziłam. Przepraszam. -powiedziałam pierwsze co mi wpadło do głowy. W słuchawce zapadła głucha cisza. -Ahm. A powiedz, ile ty byłaś w tym szpitalu ? -zapytała. -Chyba jakieś 4 dni. Dzisiaj dopiero odzyskałam telefon. Adam do was nie dzwonił bo.. bo.. bo nie chciał was martwić ! -powiedziałam nie wiedząc dlaczego okłamuję moją mamę. Nie zasługiwała na to, nie powinnam a jednak to robiłam. -Wiesz mamo ? Ja muszę kończyć, i pomóc Adamowi wydostać się z.. łazienki bo.. bo utknął w niej ! Naprawdę przepraszam. Dzisiaj wylatujemy, jak będziemy wylatywać dam ci znać. Paa ! -powiedziałam i rozłączyłam się nie czekając nawet na jej odpowiedź. -A więc, utknąłem w łazience ? -powiedział niespodziewanie Adam, a ja szybko złapałam się za serce, ponieważ mnie wystraszył. -Tak. Więc czemu tu jesteś ? -odpowiedziałam ironicznie. -jak chcesz, mogę się zatrzasnąć z tobą w niej. Jeśli tylko chcesz. - powiedział, a ja udawałam myślę. -Hmm.. no to całkiem fajny pomysł. Odpowiedź brzmi NIE.- zbiłam go z pantałyku, po czym skierowałam się w stronę łóżka, i położyłam się na nim, gapiąc w sufit. Po chwili Adam położył się obok mnie gapiąc się w swój telefon. Wzięłam z niego przykład i już po chwili grałam sobie w „Bounce Tales” szło mi całkiem nieźle, dopóki nie rozbrzmiało pukanie do drzwi, spojrzeliśmy na siebie.-Bądźmy cicho, to sobie pójdzie. -powiedział szeptem. Widocznie nie tylko ja nie chciałam gości w tym momencie. Ponownie rozbrzmiało pukanie, spojrzeliśmy na siebie po raz kolejny, i teraz zauważyłam że ma zielone oczy. Ładne zielone oczka, naprawdę śliczne. Ale nie będę się tak rozmarzała nad jego oczami, gdy ktoś puka do drzwi. -Udawajmy że uprawiamy seks. Ten ktoś wtedy pójdzie sobie. - powiedział a na jego twarzy powstał momentalnie wielki uśmiech. Ja się skrzywiłam. -No nie wiem.. Nie sądzisz że to może być trochę dziwne ? -zapytałam a on momentalnie spochmurniał. -Inny pomysł. W telefonie mam internet. Włączmy jakiegoś pornola, i nie będziemy musieli udawać. Hmm ? -zapytał ponownie szeptem, a ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Po niecałej minucie było słychać jęki i krzyki. Razem z Adamem zaczęliśmy się śmiać w poduszki, nie wiadomo z jakiego powodu. Ponowne pukanie już nie rozbrzmiało, a Adam wyłączył „film”. Spojrzeliśmy na siebie i ponownie wybuchliśmy śmiechem. Spojrzałam na telefon, aby zorientować się która godzina. Była 16.30. -Adam ! Za pół godziny musimy być na lotnisku ! -wykrzyczałam i oboje poderwaliśmy się szybko z łóżka, i zaczęliśmy biegać jak opętani. Ja szybko pobiegłam do ubikacji po pozostawione wczoraj tam rzeczy, a Adam zaraz za mną zrobił to samo. Szybko zasunęliśmy walizki, i wybiegliśmy z pokoju, i biegiem po schodach do recepcji. Adam zaczął załatwiać sprawy z wyrejestrowaniem. -Warto było się spóźnić ? -zapytał recepcjonista. A my w momencie spojrzeliśmy na siebie wybałuszając oczy. Adam przyjął postawę luzaka. -Wie Pan jaka ona jest dobra w łóżku ?! Nawet pan sobie nie wyobraża. Ja mógłbym tu nawet zostać przez kolejny tydzień gdybym mógł tylko z nią być w łóżku. Ale sprawy wzywają niestety. -powiedział, a ja spaliłam cegłę, a po chwili kopnęłam go w kostkę z całej siły. Spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem i dokończył sprawy związane z wyrejestrowaniem. Szybko pobiegliśmy do taksówki, i podaliśmy miejsce na które miał nas zawieźć kierowca. Po kilku minutach jazdy, wparowaliśmy szybko na lotnisko, na szczęście odprawa dopiero się zaczęła. Stanęliśmy w kolejce, w duchu modląc się, abyśmy nie pomylili chcek-in'u. Wtedy byłaby jazda. Po całej odprawie usiedliśmy w samolocie na fotelach. Cały czas przebywaliśmy w ciszy, jakby nam języki poucinali. -Musiałeś mówić takie bzdury temu recepcjoniście ? -zapytałam w końcu, nie wytrzymując tej ciszy. On spojrzał na mnie tylko rozbawionym spojrzeniem. -Hmm.. Tak jakoś. A co nie podobała ci się moja mowa ? -zapytał z lekka urażony a ja miałam ochotę mu strzelić w ten głupi łeb. -Nie, nie podobała. Wiesz jak ja się czułam ?! Jak jakaś kompletna idiotka. Równie mogłeś odpowiedzieć tylko „Tak, warto” i nic więcej. -powiedziałam cała w nerwach, a on....

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 14.

Dzisiaj wchodzę sobie na bloga, pacze ile komentarzy przy ostatnim rozdziale a tam: 24. Moja mina: "O.O". Bożesz. Dziękuję wam <3 Jesteście kochani <3 Już pisałam to w "mini info ;d" ale napiszę to też tutaj. Dziękuję ci bardzo Olu za to że mnie broniłaś, choć nie musiałaś. I.! Jeżeli są błędy ortograficzne i interpunkcyjne to ze względu na dysortografię a nie ze względu na nieuwagę przy pisaniu. Kolejny rozdział za 15 komentarzy <3




Wkurzony i lekko zakrwawiony skierowałem się w stronę hotelu. Wchodząc do pokoju, zauważyłem tę pielęgniarkę co wczoraj. No nie. Podobnie jak i wczoraj, szybko otworzyłem drzwi do mojego pokoju, przy okazji potykając się o próg i wpadając jak nienormalny...”

...zamknąłem nogą drzwi, i odetchnąłem z ulgą. Poleżałem chwilę i pooddychałem głęboko, po czym wstałem i poszedłem się umyć. Po wykonaniu tych czynności ubrałem się i spojrzałem na telefon. Wskazywał on 16.58. Szlag, spóźnię się. Miałem być w szpitalu na 17. Szybko wybiegłem z hotelu, wcześniej zamykając drzwi.
~.~.~
Pięknie spóźnia się już 15 minut -pomyślałam, po czym stanęłam przy oknie. Spojrzałam w dół, i aż mi się zachwiało w głowie, ale podtrzymałam się rękami parapetu, i spojrzałam ponownie, zauważyłam tym razem Adama - bo tak ma chyba na imię z tego co mi wiadomo - biegnącego w stronę szpitala. Usiadłam z powrotem na łóżku i czekałam z grobową miną. Wszedł do sali w której przebywałam na pełnym chilloucie nie przejmując się niczym. -Gotowa ? -powiedział od niechcenia a ja tylko kiwnęłam głową na „tak” i wstałam. Poszliśmy do lekarza prowadzącego po wypis. Gdy go dostaliśmy udaliśmy się w stronę jakiegoś hotelu. Całą drogę przebywaliśmy w ciszy i spokoju, co chwilę spoglądał na mnie kątem oka, ale nie okazywał zbytniej uwagi moją osobą. Gdy doszliśmy, skierował on się do recepcji,a ja poszłam za nim. Stał przed nami jakiś facet, bardzo dobrze zbudowany, i łysy. Gdy już odszedł podeszliśmy bliżej. -Dzień dobry. Chciałem wynająć jeszcze jeden pokój. -powiedział ze stoickim pokojem na twarzy, widocznie też tutaj zamieszkiwał przez ten czas. -A dzień dobry panu. Widzi pan, bo tamten mężczyzna, który był właśnie przed wami, wynajął ostatni pokój. Niestety nie ma już żadnego pokoju wolnego. Przykro mi. -Adam zrobił zawiedzioną minę -A nawet apartamentu nie ma wolnego ? -zapytał z nadzieją w głosie. -Niestety. Dzisiaj przyjeżdżają chłopcy z ROOM 94 i zarezerwowali całe ostatnie piętro. Nie ma wolnych pokoi. Z przykrością to mówię, ale widocznie będzie pan musiał wynająć pokój w hotelu obok. -zrobiła skrzywiona minę powiązaną z uśmiechem. -To ja podziękuję. Najwyżej będziemy spali w jednym pokoju. -skrzywił się i odszedł. Ja nie ruszyłam się z miejsca, a on podszedł złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę windy. Weszliśmy do niej, a on wcisnął numer 19. Jechaliśmy około 2 minut, po czym drzwi się otworzyły, ruszył w stronę drzwi z numerem 296. Otworzył je, i przepuścił mnie w drzwiach. Nowość. Dziwił mnie tylko fakt że się do mnie nie odzywa. Ja mu przecież nic nie zrobiłam, fakt, może i go nie pamiętałam ale to nie jest moja wina że mam amnezję ! Myśli że ja chcę mieć ten zanik pamięci ?! Myśli że fajnie tak jest ?! Myśli że fajnie nie pamiętać wyglądu swoich przyjaciół, kolegów, koleżanek, nauczycieli, ogólnie wszystkich ludzi których znam, a właściwi znałam. ?! Nie wytrzymując, i mając łzy w oczach, zapytałam się gdzie łazienka, i szybko do niej pobiegłam. Zatrzasnęłam drzwi i się rozpłakałam. Tłumiłam ten odgłos w hotelowym ręczniku. Nie chciałam żeby ten nadęty bufon mnie usłyszał. A jednak. Los chciał inaczej po po jakichś 20 minutach przyszedł pod drzwi. -Ej, długo tam będziesz? -zapytał bez jakichkolwiek emocji. -Nie wiem. -odpowiedziałam najnormalniejszym głosem jakim mogłam, ale i tak dało się w nim wyczuć łamiący się głos. -Julka, czemu płaczesz ? -zapytał, a ja nic nie odpowiedziałam, tylko oparłam się o kafelki wyłożone na wannie, i odchyliłam głowę do tyłu. -Jesteś tam ? Boże co ja mówię. Na pewno tam jesteś. Julka, otwórz drzwi. Proszę ! -zawołał, ale ja nie zareagowałam ponownie i dalej pozostałam w tej pozycji. Usłyszałam dobijanie się do drzwi, ale zignorowałam to, a po mojej twarzy nadal leciały słone łzy, których nijak nie mogłam powstrzymać. Ponowne walenie ręką o drzwi, a ja nadal w bezruchu. -Idź stąd. -powiedziałam łamiącym się coraz bardziej głosem bez okazywania jakichkolwiek uczuć. -Daj sobie spokój, przecież i tak wiem, że nie interesuje cię w ogóle moja osoba, czujesz do mnie tylko samą nienawiść i zero jakiejkolwiek sympatii. -powiedziałam na jednym wydechu, po czym wybuchłam jeszcze większym płaczem który próbowałam stłumić nadal w ręczniku hotelowym. -Tak, racja. Nie przepadam zbytnio za tobą, ale to nie oznacza że nie wytrzymam z Tobą do jutra, wieczorem. Już jutro wylatujemy, nie musisz się przejmować, więcej mnie nie zobaczysz. No w szkole i owszem będziesz musiała mnie oglądać ale poza szkołą, już nie. -powiedział najnormalniejszym głosem, a mnie to i tak zbytnio nie interesowało. -Daruj sobie. Nienawidzisz mnie, i idzie to od ciebie wyczuć na kilometr. Wierz mi że, gdybym miała taką możliwość przeprowadziłabym się najdalej od ciebie, i twojej chorej psychiki. -powiedziałam, nadal nie otwierając mu drzwi. Mogłabym nawet w ogóle nie wychodzić z tego kibla. Mi tu było dobrze, nie śmierdziało, wodę bym miała, gorzej z jedzeniem, ale to formalność. Mówił coś do mnie ale ja go nie słuchałam. Wstałam po cichu i otworzyłam jak najciszej umiałam szafkę znajdującą się obok lusterka. Przeglądałam ją dokładnie, i w końcu znalazłam to czego szukałam. Żyletkę. On rozwiąże mój problem. Wiem to na pewno. Siadłam na podłodze, opierając się o drzwi i pociągnęłam trzęsącą się dłonią po moim nadgarstku. Zaczęła lekko sączyć się krew, a po chwili jedna kropelka spadła na ziemię. Adam dalej krzyczał i dobijał się, ale ja nadal go ignorowałam. Pociągnęłam kolejny raz, już mniej trzęsącą się ręką, lecz tym razem wbiłam ciocię żyletkę głębiej. Krew zaczęła dalej lecieć. A ja bez żadnych emocji opuściłam rękę na ziemię. Wokół mnie było już kałuża krwi, która prawdopodobnie wydostała się na drzwi. Adam zaczął krzyczeć a ja już lekko opadnięta z sił wstałam i poszłam odłożyć żyletkę. Mama mnie zawsze uczyła aby nie pozostawiać po sobie żadnych zbędnych dla kogokolwiek rzeczy. Odłożyłam moją kochaną ciocię na swoje miejsce i chciałam usiąść pod drzwiami gdy do ubikacji wparował Adam, trzymający się za przed ramię. Spojrzał na moją zalaną łzami twarz, a później na rękę. Szybko, bez żadnych słów skierował się po apteczkę która leżała w szafce przy lusterku. Zaczął mi oblewać rany wodą utlenioną, a ja próbując się wyrwać wpadłam w jego ramiona. Przytulił mnie mocno, i nie puszczał, póki się nie uspokoiłam i nie przestałam wyrywać z jego objęć. Gdy już mnie wypuścił z uścisku, chwycił moją rękę i zaczął dalej opatrywać moje dwie kochane kreski, które mogły mnie w jakiś sposób uratować. Nagle poczułam szczypanie, i zobaczyłam wielką pianę z Burzyn powstających w wyniku odkażania rany. Po moich policzkach nadal płynęły łzy, których za żadne skarby świata nie mogłam powstrzymać. Gdy obandażował mi rękę, skierował mnie w stronę sypialni. Usadowił mnie na łóżku, po czym sam usiadł obok mnie i ślepo wpatrywał się we mnie. -Po co wchodziłeś do ubikacji ? Nikt cię nie prosił o to. -powiedziałam bez uczuć, ale z łamiącym się głosem. -ponieważ gdybyś sobie odebrała życie, miałbym się na sumieniu. -powiedział podobnie do mnie, tyle że bez łamiącego się głosu, od łez. -A nie pomyślałeś że ja może chciałam umrzeć ? Nie pomyślałeś ? He ? -zapytałam, a z moich oczu popłynęło jeszcze więcej słonych kropelek. -Pomyślałem. Ale powiedz mi tylko to czemu się zamknęłaś i czemu chciałabyś umrzeć. -powiedział, i spojrzał się na mnie, po czym zrobił minę jakby się zastanawiał nad czymś. -A po co ci to wiedzieć.? I tak mało cię interesuję to co robię, co myślę i co chcę zrobić z moim życiem. -powiedziałam wstając i kierując się do wyjścia. -Ej, ej, ej, ej, ej. A gdzie ty się wybierasz ? -zapytał, i zrobił minę jakby go to w ogóle interesowało. Albo może po prostu mi się zdawało ? Nie wiem... -Na Grenlandię pingwiny łapać. Odpowiedziałam ci na twoje durne pytanie, a teraz wychodzę. Cześć. -powiedziałam, po czym chciałam już wychodzić, ale złapał mnie za rękę i rzucił na łóżko. -NIGDZIE IDZIESZ, CZY CI SIĘ TO PODOBA CZY NIE. -powiedział przez zaciśnięte zęby, co mnie przeraziło. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on parsknął śmiechem i mruknął chyba „Dawna Julka” nie byłam tego pewna, ponieważ powiedział to bardzo cicho. -Właśnie że pójd... Co ty robisz ?! -przerwałam w pół zdania, patrząc, jak wyciąga jakiś materiał z szafki, i idzie w moją stronę. -To. -powiedział, po czym jeden koniec zawiązał na mojej ręce , a drugi przywiązał do łóżka. -No chyba sobie jaja robisz ! Jak ja mam iść na przykład do ubikacji ?! -Wydarłam się na niego, a on tylko wzruszył ramionami. -Nie wiem. Zasłużyłaś na to. Nie mogę pozwolić żeby ci się coś stało, bo twoi rodzice mnie wtedy zabiją. -powiedział, po czym wzniósł teatralnie ręce jakby był na to wszystko bezsilny. No chyba nie. Może mi jeszcze pieluchę założy. Tfu.. Wypluwam, bo się gdzie spełni i dopiero będzie. - Fajnie. -mruknęłam i opadłam na łóżko. Fascynujące jest to że sufit może być tak bardzo interesujący gdy nie ma się co robić. No w najgorszym wypadku, mogłam się patrzeć na tę jego ohydną gębę, która doprawiała mnie o mdłości. Myśli że będzie fajny jak najpierw całkiem olewa dziewczynę, później udaje że interesuje go jej osoba, a później powtórzy pierwszą czynność ? Bitch please. Jeżeli zachowuje się tak wobec każdej laski, to ja jej z góry współczuję, ponieważ być tak traktowaną to się w głowie, nie mieści. O MÓJ BOŻE. Mam nadzieję, że nie będziemy spali w jednym łóżku. Bo jeśli tak to jak wrócę do domu, to pierwsze co zrobię to się zdezynfekuję. -Mam nadzieję że nie śpisz ze mną w jednym łóżku. -powiedziałam bez słowa zawahania. A on spojrzał się na mnie jak niepełną rozumu dziewczynę. -No a gdzie mam spać ? Z pingwinami, które miałaś na Grenlandii łapać ? -zapytał ze zdziwioną miną, a ja w duchu skarciłam się za słowa które wypowiedziałam wcześniej, teraz będzie mnie tym prześladował. -Tak. A tak serio ? -zapytałam z nadzieją w głosie, że powie że będzie spał sobie na podłodze. -Ja śpię na tym łóżku. Nie mam z tym problemu, nie wiem jak ty. W końcu spaliśmy już kiedyś razem. Nie ma się czego wstydzić. -odpowiedział, a ja nie wierzyłam. Czy jemu chodził o to, że spać, że spać czy spać, że seks ? Omg. Nie wiedziałam. -Ale że w jednym łóżku, czy że no wiesz... -powiedziałam i poczułam jak krew napływa mi do policzków. -No oczywiście że chodzi o seks. Nie mów że tego nie pamiętasz ! -powiedział oburzony i klęknął przede mną na łóżku. Ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona i schowałam twarz we włosach -Nie no żartuję. Musiałaś ze mną spać na jednym łóżku jak nocowaliśmy u mojej ciotki. -odpowiedział a mi ulżyło, ale pomimo tego krew z policzków odpłynęła. -No nie mów że mi uwierzyłaś w to że się z tobą przespałem ! -powiedział, i roześmiał się chyba po raz pierwszy od naszego spotkania. Ładny miał uśmiech, ale pomimo tego ja nadal siedziałam z naburmuszoną miną. - może. -odpowiedziałam, a jego mina zrzedła. Spojrzał na mnie i zaczął mnie szturchać w ramię przy tym lekko uśmiechając. -możesz odwiązać mi tą rękę ? -zapytałam z lekko wkurzonym głosem. Spojrzał się na mnie uważnie -a nie pójdziesz do Afryki łapać żyrafy ? - zapytał a ja parsknęłam śmiechem. Bożesz. Musi moje teksty kopiować.? -Wiedz że jak jakąś złapię, to przyjdzie do ciebie i wyliże ci twoją krzywą buźkę swoim 50 centymetrowym jęzorem. - odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się łobuzersko. Chyba po raz pierwszy od jakichś 2-3 dni. - Ładny masz uśmiech. - powiedział ni stąd ni zowąd. Do moich policzków znów napłynęła krew, i zapewne wyglądałam teraz jak burak. -No to odwiążesz ? -ponownie zapytałam, nawet nie dziękując za komplement. -Hmm.. daj buzi w policzek to cię odwiążę -powiedział i wskazał miejsce na swoim policzku, robił sobie ze mnie ewidentne jaja, a mi się to nie spodobało. -Tak, od razu w dupę cię pocałuje. -powiedziałam z sarkazmem w głosie. -Nie to nie. Posiedzisz sobie do rana. -powiedział i usiadł obok mnie, opierając się o ścianę. Ja z tą ręką długo nie wytrzymam, już mnie boli od tego materiału. Ugh. -No dobra. Ale jeden raz. I masz mi odwiązać. Okej ? -odpowiedziałam a on pokiwał głową do przodu i do tyłu. Obrócił się do mnie przodem, podwijając pod siebie nogi. Nadstawił policzek, a gdy miałam już go cmoknąć w policzek on odwrócił głowę i trafiłam prosto w jego usta. Przytrzymał moją wolną rękę i zaczął namiętnie mnie całować, siadając przy okazji na mnie okrakiem. Próbowałam się wyrwać, odwrócić głowę, ale na nic się zdały moje siły, ponieważ drugą ręką chwycił mnie za brodę. Odessał się ode mnie -Proszę, odwzajemnij pocałunek a cię odwiążę, proszę cię tylko o tą jedną rzecz. -powiedział z litością wypisaną na twarzy. No chyba nie. I ja mam oddać mu mój pocałunek ? No proszę was, normalnie on chyba zwariował. Po raz kolejny musnął moje usta swoimi, delikatnie schodząc coraz niżej, i niżej, aż do mojego dekoltu. -Dobra, dobra, dobra, ale nie całuj mnie po cyckach. Człowieku, opamiętaj się. -powiedziałam trochę wkurzona. Coś czułam, że on chce czegoś więcej ode mnie, ale ja mu tego nie dam. Musnął ponownie delikatnie moje wargi, a ja nie zareagowałam, powoli zaczynał czule mnie całować, a ja oddałam mu ten pocałunek by mieć już to z głowy. W końcu nasze języki zaczęły tańczyć dziki taniec ze sobą. Pocałunek się pogłębiał, a ja niestety byłam tego w pełni świadoma. Już nie trzymał ręką mojej twarzy i ręki, natomiast jedną chwycił mnie za tyłek, a drugą miał pod moimi plecami. Powoli zaczął mnie do siebie przyciągać, ale ja w końcu oderwałam się od niego. -Odwzajemniłam pocałunek. A teraz proszę cię abyś mnie odwiązał. - powiedziałam to ze stoickim spokojem, a on tylko spojrzał się na mnie rozczarowanym spojrzeniem. Nie mogłam pozwolić na to aby do czegoś między nami doszło, a tym bardziej aby to się powtórzyło. -Okej. - mój wzrok przejechał powoli po jego ciele i zatrzymał się na kroczu. Widoczny był namiot, spojrzał się na mnie i powiódł za moim spojrzeniem, ja od razu parsknęłam śmiechem a on zrobił się czerwony niczym cegła. -Nachylił się nade mną aby odwiązać materiał -Nie przejmuj się, każdemu się może zdarzyć. -szepnęłam mu na ucho, poczułam że moja ręka jest już uwolniona. Pomimo tego że ją odwiązał, zamarł momentalnie w bezruchu. Nie wiedziałam o co chodzi, więc spojrzałam do góry, a on patrzył na moją szyję. -Emm.. o co chodzi ? -zapytałam, a on nadal był w tej samej pozycji. W końcu klasnęłam mu przed oczami rękoma. Poruszał energicznie głową, jakbym wyrwała go z jakiegoś transu. -Jakim cudem ty masz takie znamię* ? -wybałuszył na mnie oczy, a ja myślałam że dostanę zawału. Nikt tego nie widział, po za mną, Vicky, mamą i Emilem. NIKT. Omg. -Od urodzenia takie mam. Nie lubię tego, ale nie mogę nic na to poradzić, usuwać tego też nie będę bo szkoda mi kasy. -powiedziałam od niechcenia, chociaż w środku mnie rozrywało dziwne uczucie. Tak jakby trochę rozbawienia, strachu i zdziwienia. -Aha. Wiesz ? Ja się położę spać, bo dzisiaj jakoś nie za bardzo się wyspałem. -powiedział i podrapał się po karku, po czym skierował się do ubikacji. Po kilku minutach usłyszałam szum wody, ja sama rozebrałam się i założyłam na siebie jakąś jego koszulkę, która w sam raz zakrywała mój tyłek. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit, gdy nagle do pokoju wszedł Adam. -Fiu fiu, ale w mojej koszulce wyglądasz seksownie. -powiedział a ja mimowolnie na niego spojrzałam, po czym wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. Ponownie rozebrałam się i przypomniało mi się że zapomniałam bielizny z pokoju. Nie chciało mi się ubierać z powrotem więc postanowiłam że zawinę się w ręcznik i pójdę tak do pokoju. Wchodząc Adam zagwizdał -Gwizda to się na psy, nie na kobiety. Nie wiedziałeś ? -spiorunowałam go wzrokiem, po czym stanęłam przed nim wychylając prawe biodro na bok. -Gdzie jest moja bielizna ? -zapytałam bez zastanowienia, ponieważ nie zdążyłam przez tego imbecyla dowiedzieć się gdzie w ogóle są moje bagaże i ubrania. -Tam jest twoja walizka, kupiłem ci kilka ubrań i najpotrzebniejszych rzeczy. Rozmiar stanika podpowiedziała mi ciocia. Ha ha ha ha ha- wskazując palcem walizkę, roześmiał się a ja po raz kolejny spiorunowałam go wzrokiem. Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej grzebać, w końcu znalazłam majtki i stanik. Wstałam i odwracając się...
_______________________________________________________________
*zdjęcie będzie w zakładce „Zdjęcia na potrzeby rozdziałów”

środa, 20 marca 2013

Rozdział 13.

UWAGA ! :d Jesteście kochani <3 Ogłaszam to wszem i wobec ! KOCHAM WAS <3. Aww.. Te wasze komentarze :') Dużo osób pisze, aby Julka i Adam byli razem, ale ja mam co do tego inne zamiary ;d Jeżeli chcecie możecie pisać propozycje na następny rozdział ! :D Chętnie popatrzę jakie wy macie pomysły ! <3

Ja zacząłem odprawiać dziki taniec, a on wstał i mnie wypchnął za drzwi ze śmiechem. Poszedłem jeszcze szybko do Julki, spojrzałem na nią, i złożyłem na jej policzku słodkiego całusa i poszedłem do domu. Dochodzą do niego zauważyłem...”

że wszystkie walizki stoją przed drzwiami, a na jednej jest karteczka. Kiedy podszedłem chwyciłem ją i zacząłem czytać.
Adam, rozumiemy wszystko, ale nie możemy tolerować tego, że nas nie słuchasz. Chcesz mieszkać pod naszym dachem ? Musisz stosować się do zasad. Rozumiemy że jest ci ciężko, ale wiemy że nie jesteś z Julką. Nie bój się, ona nam nic nie powiedziała. Słyszeliśmy kiedyś jak się z nią kłócisz, i jak jej powiedziałeś, pozwól że zacytuję: „Nie możesz łaskawie poudawać przez ten krótki czas mojej dziewczyny ?! No chyba że wolisz mieszkać pod mostem” Słyszeliśmy to, i zrobiło nam się strasznie przykro, że nas oszukałeś. Jak mogłeś ?! Tolerowaliśmy, i udawaliśmy że nic nie widzimy, mieliśmy nadzieję że będziecie się trzymać chociaż zasad i rozkazów panujących w tym domu. Jednak nie. Wy zawsze wiecie lepiej. Razem postanowiliśmy że nie będziecie dłużej przebywać pod tym dachem, nie interesuje nas to że nie macie gdzie zamieszkać. Znajdź coś, skoro jesteś taki odważny i wiesz wszystko najlepiej.
Pozdrawiamy.(chyba po raz ostatni)
Ciocia i wujek. Xxx”
No to pięknie. Kopnąłem z całej siły drzwi i wziąwszy bagaże odszedłem. Niedaleko od ich mieszkania znajdował się hotel, więc wszedłem do recepcji i poprosiłem o jeden pokój. Recepcjonistka uśmiechnęła się miło do mnie po czym podała mi klucz, i zarejestrowała mnie na stronie gości hotelu. Zapomniałem wspomnieć, że jak Julka była w szpitalu, to kupiłem jej ubrania za własną kasę, przez to jest tyle walizek. No właściwie to dwie. Jedna moja jedna jej. Szedłem w stronę pokoju 296. Na ostatnim piętrze, jak na złość winda się popsuła i musiałem zasuwać na nogach na samiutką górę. Kiedy już wtachałem się, i miałem otwierać drzwi na końcu korytarza zobaczyłem tą pielęgniarkę. Fuck. Szybko musiałem uporać się z drzwiami żeby mnie nie zobaczyła. Kiedy już się otworzyły, wparowałem do środka, zatrzaskując drzwi z wielkim hukiem. Ktoś zapukał do drzwi -Czy coś się stało ? -zapytała tym swoim głosikiem od którego mnie mdliło. Zniżyłem trochę ton głosu i odpowiedziałem że nie, tylko się potknąłem. Usłyszałem w odpowiedzi krótkie „aha” i stukot szpilek. Odetchnąłem z ulgą, kiedy tylko odeszła. Rozejrzałem się po pokoju i zamarłem z wrażenia. Wszystko było w odcieniach różu, fioletu i szarego. Pod jedną ze ścian stało dwuosobowe łóżko nad którym wisiał jeden fioletowy szeroki panel i drugi wąski różowy. Po obu stronach łóżka stały dwie nocne szafki, na których były lampki. Łóżko stało na ciemno szarym dywanie w jaśniejsze szare paski. Po lewej stronie łóżka znajdowały się drzwi do łazienki która była podobnie urządzona. Szaro-fioletowe płytki, i małe różowe kamyczki wokół lustra, oraz na zewnętrznej ścianie wanny. Kibelek był biały wraz z umywalką. Po dokładnych „oględzinach” stwierdziłem że tak urządzę swoje mieszkanie. Tutaj było tak hmm.. zajebiście. Nawet nie ma takiego określenia, było bardziej niż zajebiste ! Po prostu BRAK MI SŁÓW. Rzuciłem się na łóżko i nie wiedząc kiedy oddałem się w objęcia Morfeusza.
~.~.~
Przebudziłem się, i spojrzałem na wyświetlacz mojego samsunga, wskazywał godzinę 23.43. Poszedłem do łazienki i wziąłem długi, gorący prysznic. Wychodząc z łazienki potknąłem się o próg, i walnąłem na ziemie jak piłka do koszykówki, tylko się nie odbijałem. Wstałem cały obolały i poszedłem się położyć spać. Miałem taką małą nadzieję, że się jakoś ułoży to wszystko bo nie miałem już siły na to. Nie mogłem usnąć, a to oznaczało tylko jedno. JUTRO POD OCZAMI BĘDĘ MIAŁ „WORY”. Wkurzony włożyłem słuchawki do uszu i po kilku piosenkach odpłynąłem do krainy snu.
Chodziłem po jakiejś galerii, i szukałem fajnych ubrań. Wstąpiłem do KFC aby kupić sobie kawę. Po zakupieniu kawy, usiadłem przy stoliku, i zacząłem ją powolutku pić. Przyglądałem się ludziom z sąsiednich stolików, i co drugi stolik to siedziała zakochana para. Mój wzrok zatrzymał się na parze od strony wyjścia. Dziewczyna siedziała i rozmawiała trzymając się za rękę z jakimś chłopakiem. W tej dziewczynie rozpoznałem Julkę. Po kilku minutach obserwowania ich, pocałowali się. Zabolało mnie, gdy odessali się od siebie Julka spojrzała na mnie i krzyknęła „to nie tak jak myślisz, kochanie. Naprawdę” Nie wiedziałem o co jej chodzi, ale ona nigdy do mnie nie mówiła „kochanie”. Podbiegła do mnie i zaczęła mówić że mnie kocha, że z tamtym była tylko z przymusu, i że nie chce rujnować naszego związku. Z tego by wynikało że z nią jestem. Spojrzałem na nią smutnym wzrokiem i odszedłem. Biegła za mną, ale ja nie odwracałem się choć tak bardzo chciałem. W końcu złapała mnie za rękę i...
I like the way you taste
I like the way you mesbehave
I like the way you make me scream..*” -zadzwonił mi telefon. Ociężale podniosłem powieki i popatrzałem na wyświetlacz. „Numer nieznany” Hmm.. dziwne bo nikt do mnie by nie dzwonił a szczególnie o 10 rano. Normalny człowiek o tej porze ŚPI. No dobra, może nie każdy ale ja TAK. Ugh.. Z wielką niechęcią odebrałem telefon.
*ROZMOWA *
-Halo ? -odebrałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. -Haaalo ? -poczekałem chwilkę, ale ktoś się odezwał. -Dzień dobry. Przepraszam że się nie odzywałem ale miałem chwilowego gościa. -odezwał się mężczyzna, którego poznałem po głosie że jest nim doktor prowadzący Julki. -O dzień dobry. W czym można panu pomóc ? -zapytałem z miłym głosem, kierując się tym samym do ubikacji. -Mam dla Pana dobrą wiadomość. -usłyszałem co mnie naprawdę zdziwiło. -No więc jakaż to wiadomość ? -zapytałem, choć szczerze powiedziawszy nie obchodziło mnie to zbytnio. -Jeżeli Julki stan się nie pogorszy to dzisiaj ją wypuścimy ze szpitala pod warunkiem że będzie leżeć w łóżku. -powiedział a ja zrobiłem krzywą minę. Nie chciałem jej widzieć. Racja trochę mi było jej szkoda, ale nadal jej nienawidziłem. Zachowywała się jak nadęta paniusia. -Tylko proszę mi powiedzieć jedno. Czy ona, gdy została wypisana ze szpitala, miała amnezję ? -zapytał, a ja tym razem zrobiłem zdziwione oczy. -Jak wychodziła to nie, ale wcześniej, jak była jeszcze w szpitalu to miała. Częściową. -odpowiedziałem. W słuchawce na dłuższą chwilę zapadła cisza, jakby doktor nad czymś się zastanawiał.- Jest tam ktoś ? -zapytałem, ponieważ nie miałem pewności czy nie dostał laga życiowego. Wiecie, takiego jak na przykład w grze Counter Strike się zacina i w ogóle, ale chyba czaicie. -Tak, tak. Zastanawiałem się nad jednym. Nie wiesz czy brała kiedykolwiek jakieś leki z Zolpidemem ? Na przykład jakieś nasenne ?-zapytał a ja pierwszy raz spotkałem się z taką nazwą. Zrobiłem oczy jak osioł ze shreka gdy zobaczył go pod kołdrą całkiem nagiego. -Eee.. Nie ? Ja nawet nie wiem co to jest, nigdy nie widziałem przy niej leków nasennych. -powiedziałem, po czym odruchowo spojrzałem na torbę Julki. -No cóż. Więc, ona może pana nie pamiętać. -zatkało mnie. Zresztą. Trudno się mówi, nie moja wina że ona co dwa dni ma amnezję. Znów nie będzie mnie pamiętać, nikogo. Mam jej dość. Czemu akurat ja muszę ją znać ?! No czemu ?! Do wczoraj było mi jej żal, ale to przez nią ciotka wyrzuciła nas z domu, przez nią mój świat zaczął spływać do jednego wielkiego kibla, przez nią się tak zmieniłem że nawet moi najlepsi kumple mnie nie poznają. Fuck. Koniec z tym. Wracamy do Polski, zrywam z tą laską jakikolwiek kontakt. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Ubrałem się i poszedłem do tego przeklętego szpitala. Skierowałem się do pokoju w którym znajduje się doktor prowadzący. Zapukałem -Można ? -zapytałem. Po czym on pokiwał głową, a ja wszedłem do pomieszczenia. -I co z nią ? -zapytałem od niechcenia. Spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym pokiwał głową, tak jakby sobie przypomniał o kim mówię. -A nawet dobrze. Tylko ma amnezję, moim zdaniem ma ją poprzez zażywanie leków nasennych w których znajdował się Zolpidem. -powiedział a ja tylko kiwnąłem głową. -Wychodzi dzisiaj czy jutro dopiero ? -zapytałem równie bez żadnych emocji, jak i wcześniej. - Raczej dzisiaj, nie przejmuj się, wypuścimy twoją ukochaną. - powiedział i puścił do mnie „oczko” ja się tylko lekko skrzywiłem. -Można do niej iść ? -zapytałem a on tylko pokiwał głową, a ja wyszedłem. Skierowałem się do jej pokoju, mając nadzieje że jej tam nie będzie. A jednak. Pomyliłem się. Ugh.. Leżała i patrzyła się ślepo w sufit. -Uważaj bo muchomory na nim wyrosną. -powiedziałem dość wrednie, a ona na mnie spojrzała z miną WTF?! A ja tylko podszedłem do niej i usiadłem na krześle. -Chcesz coś do picia czy coś ? -zapytałem z grzeczności. Ona tylko pokręciła przecząco głową. - No proszę i nawet mowę odjęło. Dość że amnezja to i mowa. Brawo. -powiedziałem po czym parsknąłem śmiechem. Ona tylko spiorunowała mnie wzrokiem i odwróciła się do mnie tyłem. Może mnie pamięta ? Diabli z nią. -Jeszcze dzisiaj zostaniesz wypisana. Bądź gotowa na 17. Przyjdę po ciebie. -powiedziałem z dość aroganckim tonem i wyszedłem z sali. Skierowałem się do pobliskiej kawiarenki. Była ona w odcieniach ciemnego beżu i zielonego. Blat był ciemno czerwony, a za blatem stała dość ładna dziewczyna. Ale pomijając dziewczynę, były też krzesła i stoliki. Dobra dość o wnętrzu. Ona. Piękna brunetka, duże piersi, szczupła, śliczna buźka. No piękna. Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do blatu. Wycierała właśnie jakieś szklanki, i uśmiechnęła się do mnie. -no, niezła dupa -pomyślałem, przeciągając literkę „o” -Hej ślicznotko -powiedziałem dość pewny siebie. Ona tylko zrobiła śmieszną minę, jakby miała zaraz ze mnie zakpić. -No siemka. Co dla ciebie ? -okej. Jednak się pomyliłem się. -Hmm.. Na początek jakieś dobre ciastko, i colę a na podwieczorek ciebie. Co ty na to ? -Ona tylko się zaśmiała, po czym podała mi ciastko i colę. -Proszę. -powiedziała i lekko się uśmiechnęła. -Hmm.. a podwieczorek ? -powiedziałem, nadal pewny siebie. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłem się z wielkim uśmiechem na twarzy, ale od razu mi on zniknął kiedy zobaczyłem wielkiego gościa, jakieś 2 razy większego ode mnie który wygląda na wkurzonego. -Odjeb się od mojej laski. Dobra ? -powiedział, a po moim ciele przeszły ciarki. Bitch Please. Kto chciałby z nim być. -Ekhem. Gertruda ! Twój narzeczony przyszedł ! -wydarłem się, a wszyscy w kawiarni się na mnie spojrzeli i zaczęli się śmiać po cichu. -Czy ty miałeś na myśli że ta Gertereudyua to moja narzeczona ? -hahahaha, omg. Ale on powiedział „Gertruda”. Boże, widzisz i nie grzmisz !. -Taa. A co ? Jakiś problem ? Ja go nie mam. A ty widocznie tak. A teraz pozwól że poflirtuje z tą oto damą. -wskazałem na „barmankę” a on zrobił się czerwony z nerwów. Nagle poczułem straszny ból w szczęce. Fuck. Boli jak cholera. -Koleś. Wypierdalaj stąd chyba że chcesz mieć bardziej poobijana mordę. -powiedział a ja poczułem jak krew mi spływa z nosa do ust. Wziąłem serwetkę i wytarłem się. Spojrzałem na niego, i znów na kelnerkę. -Ty z nim jesteś ? -zapytałem, po czym znów wytarłem krew, ponieważ dalej się sączyła. Kiwnęła głową na tak. -Jeju, nie trzeba było powiedzieć że z nim jesteś ? -powiedziałem, ze skrzywioną miną i powtórzyłem czynność z serwetką, tylko teraz już nową. -A nie wystarczyło się zapytać czy jestem zajęta ? -powiedziała z kpiącym uśmieszkiem, a ja tylko machnąłem ręką i wyszedłem stamtąd. Zacząłem się przeglądać w wyświetlaczu telefonu. Ouu.. Fajnie krew leci. Bardzo pięknie. Wkurzony i lekko zakrwawiony skierowałem się w stronę hotelu. Wchodząc do pokoju, zauważyłem tę pielęgniarkę co wczoraj. No nie. Podobnie jak i wczoraj, szybko otworzyłem drzwi do mojego pokoju, przy okazji potykając się o próg i wpadając jak nienormalny...

* - część pierwszej zwrotki piosenki „Tonight” zespołu ROOM94

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 12.

Aww.. Dziękuję <3 Ja cież pierdzieleż <3 Jesteście kochani. Wiem że poprzedni rozdział się za bardzo nie podobał, ale musiała akcja się tak potoczyć ponieważ mam inne plany na kolejne rozdziały... Ale na razie nie będę wam zdradzać jakie <3 Kolejny rozdział za 15 komentarzy! <3


...Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. -Powiem ci w domu, okej ? -zapytał, a ja pomyślałam że musi coś ukrywać w związku z nimi. Przystałam na propozycję, a przez resztę podróży nic się nie odzywałam. Weszliśmy do wielkiego domu, a Bezmózgi pociągnął mnie do jakiegoś pokoju...”

...nagle zakręciło mi się w głowie, zrobiło ciemno przed oczami i upadłam. Ocknęłam się na jakimś łóżku, a nade mną nachylała się jakaś kobieta i Adam. Poczułam że chce mi się pić, ale nic się nie odzywałam. Adam jeszcze delikatnie klepał mnie po policzku -człowieku, nie jestem ze stali – fuknęłam, gdy nie przestawał mnie delikatnie bić po nim, normalnie jakby robota zaprogramowali. Spojrzał się na mnie i odskoczył, jakby ducha zobaczył. Nie wiem o co mu chodziło, spojrzałam na kobietę i delikatnie się uśmiechnęła. -Chcesz coś do zjedzenia lub do wypicia ? -zapytała przyjaznym głosem, a ja tylko pokiwałam głową i powiedziałam że chcę wodę. Nie kojarzyłam tego pokoju, poczułam że robi mi się coraz zimniej, więc okryłam się kołdrę, na której leżałam. Podciągnęłam ja sobie do samego nosa, czując męskie perfumy. Zapewne Adama. Adam gdzieś poszedł, więc zostałam sama w pokoju. Po chwili przyszła ta kobieta którą zauważyłam, jak się nade mną nachylała, podała mi wodę i usiadła na kraju łóżka. -Powiedz mi Julciu. Nie pamiętasz Adama czy tylko się zgrywasz ? -zadziwiło mnie jej pytanie, ale pomimo tego że nie chciałam odpowiadać zrobiłam to, bo inaczej mogłabym jakieś nieprzyjemności. -Naprawdę, nie wiem co się wydarzyło za bardzo, nie pamiętam go. Być może przez to że miałam dużo złych wspomnień z nim ? Nie wiem. To jest wszystko takie trudne. Za dużo się dzieje wokół mnie, co mnie zarazem przeraża i nie wiem jak się zachowywać. Nie pamiętam go dokładnie, tylko urywki wspomnień zdołałam sobie przypomnieć. Chciałabym go pamiętać dokładnie, ale się nie da. -powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie, a ona spojrzała na mnie współczująco, nienawidzę jak ktoś się tak na mnie patrzy. Wtedy czuję się taka.. hm.. taka jakbym była sierotą. I to dosłownie. Wkurza mnie takie coś ale nic się nie odezwałam. -Wiesz co dziewczyno ? Wierzę ci, choć mało co cię znam. -powiedziała na jednym wydechu. Do pokoju w tym momencie wszedł Adam i oświecił światło, ponieważ wcześniej siedzieliśmy przy lampce nocnej. Kobieta spojrzała się na mnie -Boże kochany ! Dziecko ! Ty jesteś cała rozpalona ! Adam ! Idź szybko po termometr, jest w apteczce ! - powiedziała szybkim i przejętym głosem. A ja coraz bardziej opadałam z sił, i czułam że jest mi coraz zimniej. Nie wiedząc kiedy, oczy stały się bardziej ociężałe, i nie wiedząc kiedy zamknęły się same. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam wszystkie głosy, ale nic nie widziałam. Nie mogłam podnieść powiek, a co najgorsze nie wiedziałam dlaczego. Bałam się, tak cholernie się bałam. W końcu poddałam się i nie próbowałam ich otwierać, nie wiedząc kiedy straciłam przytomność. Tak mi się wydawało przynajmniej....
*OCZAMI ADAMA*
Jak wróciłem zobaczyłem leżącą Julkę z zamkniętymi oczami, leżała bezwładnie. Błagam, żeby jej tylko nic nie było ! Tylko tyle chcę ! Ona musi żyć ! Ale tak właściwie, to czemu ja panikuje od razu ? Może po prostu się przeziębiła ? Mogła złapać jakąś infekcje w szpitalu, a teraz się rozchorowała. Podszedłem do mojej ciotki z całą apteczką, bo nie chciało mi się w niej szukać termometru, po czym podałem jej ją. Spojrzała na mnie z zabijającym wzrokiem -mówiłam ci żebyś przyniósł termometr który jest w apteczce, a nie całą apteczkę ! -wydarła się na mnie a ja tylko wzruszyłem ramionami i usiadłem na skraju łóżka, i przyglądałem się poczynaniom ciotki. Po kolei, włożyła jej termometr do ucha, i wyciągnęła go, spojrzała na niego -Mój boże ! Ona ma 41 stopni gorączki ! - spojrzała na mnie przerażona – Szybko do szpitala z nią ! -wykrzyknąłem,a ciotka tylko pokręciła przecząco głową. -Nie. Zostanie w domu, za dużo szpitala jak dla niej, na jeden wypad do L.A.- powiedziała a we mnie się zagotowało. Czyżbym się zakochał w Julce ? Nie, to niemożliwe. Ja się NIE zakochuje. Ja taki nie jestem. Do mnie „miłość” nie pasuje. Ja przede wszystkim nie znam słowa i uczucia miłości. Nie zważając na moją ciotkę, wziąłem Julkę na ręce i poszedłem z nią do wujka, gdy poprosiłem go aby zawiózł ją na pogotowie, odmówił. To zabolało tak bardzo. Ale to nic. Ja jestem silny. Ja dopilnuję, żeby jej nic nie było, żeby wyzdrowiała. Posadziłem ją bezwładną na krzesełku, założyłem jej conversy i moją kurtkę, po czym sam się ubrałem. Wziąłem ją z powrotem na ręce i poszedłem w stronę szpitala. Znajdował się on niecałe 2 km od domu mojej ciotki. Szedłem powoli, a do moich oczu napłynęły łzy. Ja pierdziele, jestem chłopakiem, nie mogę się rozpłakać. Chłopaki nie płaczą. Czemu tak się stało ? Nie wiem, to było silniejsze ode mnie, a ja emocjonalnie byłem coraz słabszy. Nie chciałem dopuszczać tego faktu do mojej głowy, ale tak jednak było. Po kilkunasty minutach doszedłem do szpitala z Julką na rękach. W wejściu, pielęgniarka, jak mnie zobaczyła, podbiegła z wózkiem i kazała mi ją na nim posadzić. Nie mówiąc mi nic, pobiegła z nią do jakiegoś pomieszczenia. Byłem spanikowany, bałem się o nią. Zbliżyłem się do niej przez ten krótki czas. I kto by pomyślał, że kiedyś chciałem żeby ze mną była tylko dla jaj. Phi, fajnie miałem w bani. Karciłem siebie w myślach, ale pomimo tego, nadal uważnie obserwowałem miejsce do którego wbiegła pielęgniarka z Julką na wózku. Nagle wyszła stamtąd ta sama kobieta z uśmiechem na twarzy -Jesteś kimś z rodziny ? -zapytała mnie, i nie wiem czemu ale skłamałem -Tak, to znaczy nie, to znaczy tak. No jestem jej chłopakiem. -powiedziałem, nie wiem czemu, ale czułem że muszę jej tak powiedzieć. -No więc, jesteś z nią jakoś związany. Więc to jest grypa, ale nie została ona wyleczona we wcześniejszym stadium. Dobrze że ją przywiozłeś, mogła nawet umrzeć gdyby nie była leczona.-stałem tam jak zahipnotyzowany. Nie mogłem w to uwierzyć że ta dziewczyna mogłaby umrzeć. -Dobrze, ale teraz jest już dobrze, prawda ? -zapytałem lekko, oszołomiony. Spojrzała na mnie miłym wzrokiem i miałem wrażenie że chciała by mnie teraz przelecieć gdyby nie fakt że jesteśmy w szpitalu, a wokół jest dużo ludzi. Boże, jakie ja mam myśli. Ja nie mogę. Nie myśl o tym ! Jezu jaki ze mnie idiota. Zrobiłbym facepalma, ale dziwnie by to wyglądało. -Tak, wszystko w porządku. Chyba nie jesteś z L.A, bo masz inny akcent. -Wow, ale orientacja. Doprawdy. Normalnie szokobons. -Tja, z Polski. Wiesz, taka Narnia. -powiedziałem od niechcenia. -Mam kuzynkę w Polsce ! -pisnęła, a mnie zemdliło. Doprawdy, może i wyglądała ładnie, była młoda, szczupła, ale wkurwiała mnie. -Fajnie, mogę wejść do Julki ? -powiedziałem znudzony, a ona tylko się do mnie uśmiechnęła i pokiwała twierdząco głową. Gdy się obróciłem wpadłem na jakąś laskę. -Cholera. -zaklnąłem pod nosem po polsku, a dziewczyna dziwnie się na mnie spojrzała. Zaczęła coś do mnie szprechać po angielsku, ale szybko ją wyminąłem, nawet nie słuchając co ona do mnie nawija i poszedłem do pomieszczenia w którym znajdowała się Julka. Spała, tak słodko wyglądała. Naprawdę. Jak jakiś aniołek który jest bezbronny. Muszę jakoś załatwić żeby ją wypisali do soboty, bo mamy samolot o 20.00. Poszedłem do taj świrniętej pielęgniarki aby dowiedzieć się kto jest lekarzem prowadzącym, gdy się dowiedziałem skierowałem się do jego gabinetu. Długo nie musiałem szukać, ponieważ już dość dobrze poznałem ten szpital, przez ostatnie dwa dni. Zapukałem do drzwi, i odpowiedział ktoś, zapewne mężczyzna, grubym głosem abym wszedł. Uczyniłem tą czynność, a za biurkiem ujrzałem siedzącego młodego mężczyznę, może ok. 35 lat. No dobra. Może nie był znowu taki młody, ale stary też nie. -Dzień dobry. -przywitałem się, a on odpowiedział mi tym samym. -Bo widzi pan, jest taka sprawa. Julka, ona musi być wypisana najpóźniej w sobotę, ponieważ musimy wrócić do domu, do Polski. Lotu nie da się przełożyć, i nie chcielibyśmy sprawić zmartwień jej rodzicom. Dałby się tak ? -lekarz spojrzał na mnie i zaczął mnie dokładnie obserwować, ale nie wiem co może być takiego ciekawego w zdołowanym chłopaku, który siedział naprzeciw niego i nic nie robił. -Hmm.. Postaram się ją wypisać, ale musisz obiecać że prosto z lotniska, pojedziesz z nią do szpitala. No to jak ? -omfg. Nie wiedziałem że tak łatwo pójdzie. Myślałem że będzie mi to utrudniał jeszcze bardziej. -Tak, tak, tak, tak !!! -wydarłem się a on tylko się skrzywił i od razu zrozumiałem że mam się zamknąć. -Tu jest szpital, więc nie krzycz, bo to pacjentom przeszkadza. A teraz idź do domu, bo godziny wizyt się skończyły. -Oznajmi mi z rozbawieniem w głosie. -A mógłbym jeszcze do niej na sekundę wstąpić ? -spojrzałem na niego z miną kota ze shreka a ona tylko się roześmiał i pokiwał twierdząco głową. Ja zacząłem odprawiać dziki taniec, a on wstał i mnie wypchnął za drzwi ze śmiechem. Poszedłem jeszcze szybko do Julki, spojrzałem na nią, i złożyłem na jej policzku słodkiego całusa i poszedłem do domu. Dochodzą do niego zauważyłem...

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 11. cz.2.

 Dziękuję za słowa wsparcia <3 Jesteście kochani ! <3 Aww... No ja nie mogę, za każdym razem jak dostanę komentarz to jaram się nim jak wiewiór z epoki lodowcowej swoim orzeszkiem ;3 A więc, kolejny rozdział pojawi się za 15 komentarzy ! :D





"Przeze mnie trafiła do szpitala, bo gdybym wtedy się na nią wydarł o tą głupią wodę, to nic by jej teraz nie było. A właściwie co ja jej powiedziałem ? Bo już nie pamiętam.. A już wiem.. że jest suką i szmatą. No tak. Jezu ! Jaki ze mnie idiota, kretyn, egoista i nie wiem co jeszcze ! ..."

...Gdybym wiedział, że tak się stanie, nigdy bym jej tego nie powiedział. Nigdy nie użyłbym tych słów. Poszedłem w stronę bufetu, chciałem sobie kupić kawę bo przecież nie spałem już od dwóch dni. Nienawidziłem tego trunku, ale jakoś trzeba ustać na nogach. Podszedłem do 'barmanki' i zamówiłem sobie mocną kawę, już mnie dobrze rozpoznawała, więc nie musiałem nawet mówić co zamawiam, bo od razu mi podawała kawę. Wypiłem ohydny napój i skierowałem się w stronę sali 169. Tak to bolało, że ona mnie nie pamięta, ale czemu ?! Nie wiem. Na pewno się w niej nie zakochałem. Na pewno ! To ja mam rozkochać ją w sobie a nie na odwrót. Tylko zastanawia mnie jedno. Dlaczego ona jest taka oporna wobec mnie ? No dlaczego ?! To jest wkurzające. Ja jej nic nie zrobiłem. No dobra prawie nic, a ona jest dla mnie oschła jak tost z pudełka. W tym momencie moje życie po prostu zaczyna spływać do jednego, wielkiego, śmierdzącego kibla. I to tak dosłownie. Wszystko zaczęło się walić. Matka z ojcem wywyższają Arka, Julka mnie nie pamięta, pomyliłem samolot przez to między innymi Julka wylądowała w szpitalu. Normalnie, chyba mnie tutaj rozniesie. Czym ja zawiniłem Bogu ?! No czym ?! Wściekły usiadłem pod jej salą, bo zapewne nie chciała mnie widzieć teraz, bo mnie nie pamięta. Po jakichś niespełna 10 minutach podeszła do mnie pielęgniarka i oznajmiła mi żebym poszedł do domu. Nie chciałem się zgodzić, ale po długich namowach z jej strony tak też zrobiłem. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu mojej ciotki. Wchodząc do ogrodu, moja ciocia wybiegła z domu, pytając się mnie co u Julki, ja spokojnie jej wszystko opowiedziałem, za szczegółami, a ona słuchała mnie uważnie, tak jak małe dziecko słucha bajki przed snem. Po rozmowie z ciotką poszedłem do pokoju położyć się, i przespać bo byłem wykończony. Miałem taką małą nadzieję, że już nigdy nie wstanę. Po kilku chwilach oddałem się w objęcia Morfeusza.
Jechałem autem razem z Emilem, bratem Julki. Byliśmy w czarnych garniturach, a na naszych twarzach był wypisany smutek i żal. Na tylnych siedzeniach, siedzieli rodzice Julki, jej mama bardzo płakała, a ojciec był równie smutny co ja z Emilem. Przed nami jechało czarne auto, w którym przez tylnią szybę było widać trumnę, a wokół niej było mnóstwo jakichś kwiatów, z tyłu natomiast ciągnął się długi sznurek aut, którego końca widać nie było. Podjechaliśmy pod kościół, a w wielkiej bramie powitał nas ksiądz, ubrany w złotawą szatę, który był równie pełen smutku. Zaczął coś mówić, ale nic nie zrozumiałem gdyż odsłonięto trumnę. Leżała w niej Julka. Była taka spokojna, jakby spała. Była ubrana w piękną, niebieską sukienkę z baskinką, która dokładnie podkreślała jej biust i resztę ciała. Na nogach miała czarne botki, z ćwiekami na obcasach. Nie miała mocnego makijażu, tak jak zawsze zresztą. Zobaczyłem jak do mnie podchodzi Vicki, cała zapłakana. Dopiero wtedy do mnie dotarło że ona umarła. Że nie żyje. Poczułem jak oczy zaczęły mi puchnąć, i że coraz większa ilość łez się w nich wzbierała, w końcu jedna samotna łza poleciała po moim policzku. Szybko się otrząsłem i wytarłem ją. Później weszliśmy do kościoła a trumnę zamknięto, odbyła się szybka msza i ceremonia na cmentarzu.
Obudziłem się cały mokry, pierwsze co to zawołałem ciocię. -Ciociu ? Julka żyje, prawda ?! -spojrzała na mnie jak na jakiegoś niedorozwiniętego i odpowiedziała -Tak, przecież przyszedłeś od niej wczoraj pod wieczór. -powiedziała dość zdziwionym głosem, a ja tylko powiedziałem że miałem zły sen. Spojrzałem na zegarek wskazywał 14.24. No to sobie pospałem. W sumie to się sobie nie dziwię, ponieważ nie spałem jakieś 2-3 dni. Wstałem i poszedłem się umyć, następnie ubrałem pierwsze lepsze ciuchy, zjadłem śniadanie i poszedłem do szpitala. Postanowiłem z ciocią że nie będziemy mówić nic Julki rodzicom o tym że znajduje się w szpitalu, ponieważ załamali by się i mieliby dodatkowe koszty związane z przyjazdem tutaj. Wybrałem się spacerem, ponieważ chciałem po oddychać świeżym powietrzem. Wchodząc do szpitala spotkałem 'barmankę'. Zapewne skończyła już swoją zmianę – pomyślałem. Przywitałem się i poszedłem w stronę sali 169. Chciałem już wchodzić do niej, ale zatrzymała mnie pielęgniarka. Przywitałem się grzecznie, a ona zaczęła mi tłumaczyć co się stało. -No bo widzisz. Ty jesteś jedyną osobą, która odwiedzą tę dziewczynę więc musisz być poniekąd z nią jakoś związany emocjonalnie. Ona ma amnezje która dość rzadko występuję u ludzi po takich wypadkach który zdarzył się, właśnie jej. Nie pamięta ona osób z którymi ma złe wspomnienia. Czyli właściwie mówiąc, zapomniała wszystkie złe wspomnienia, a jeśli było ich dużo związanych z jedną osobą, tę osobę też zapomniała. Może odzyskać pamięć, ale potrzebne do tego będą jakieś zdjęcia, pamiętnik jeśli go prowadziła, lub jakieś pamiątki związane z osobą, którą zapomniała. Czyli między innymi z Tobą. Masz jakiekolwiek wasze zdjęcia ? Pamiątki ? A może prowadziła pamiętnik ? Wiesz coś o tym ? -słuchałem uważnie i musiałem w myślach jeszcze raz przeanalizować, każde słowo pielęgniarki. Zrozumiałem w końcu co do mnie powiedziała. -No bo wie pani.. To jest tak że my za sobą nie przepadamy no i w sumie to jest moja wina, że ona trafiła do tego szpitala. Wiem głupio wyszło, ale ja nie chciałem jej wtedy urazić. -powiedziałem dość zawstydzony, a ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała -Posłuchaj, każdy popełnia kiedyś błędy, dosłownie każdy. Ty również ten błąd popełniłeś. A teraz odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie ? -podniosła mnie trochę na duchu, ale w środku jeszcze bardziej siebie skarciłem że się tak zachowałem. -Niestety nie mam żadnych zdjęć, ani pamiątek, a o pamiętniku nic nie wiem, ale mógłbym się jej zapytać. -kobieta uśmiechnęła się szeroko i popchnęła mnie bez słowa w stronę drzwi. Była starszą kobietą, ale pomimo tego zachowywała się tak.. hmm. ? Na luzie ? Raczej tak. Podszedłem do łóżka, na którym leżała dziewczyna. Przywitałem się na luzie, pewny siebie, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. -Posłuchaj Julka, pielęgniarka się mnie pytała, czy prowadziłaś jakikolwiek pamiętnik. Ja nie wiem, dlatego pytam się ciebie o to. No więc, prowadziłaś ? -spojrzała na mnie, z lekkim poirytowaniem, jakby ją to wkurzało że ją odwiedzam. -A co cię to w ogóle interesuje ? -powiedziała dość chamsko, na co mój mózg, od razu oddał tym samym. -Bo chciałbym ci go przynieść ? Nie pomyślałaś o tym ? -powiedziałem w równie po chamsku co ona, z lekkim wyrzutem sumienia. -Tak, a po drodze byś go przeczytał. Od razu. Myślisz racjonalnie ? Bo raczej nie. -ten jej chamski głos mnie irytował ale postanowiłem ją wkurwić. -Mmmm.. jaka arogancka, lubię takie, słoneczko. -powiedziałem bez skrupułów. Ona spojrzała na mnie swym dawnym spojrzeniem, (czyt. Spojrzenie jak na psychopatę) -wiem, jestem seksi, ale ciebie nie znam. ZROZUM TO. Nie zaufam ci bo nie mam podstaw do tego. -powiedziała oschle, a ja nic nie uprzedzając pocałowałem ją namiętnie w usta. Nie odwzajemniła pocałunku, spojrzałem jej w oczy a w nich malowała się złość pomieszana ze szczęściem . -Czemu to zrobiłeś ? -zapytała, a ja spojrzałem na nią bez odrobiny wstydu i brakiem jakichkolwiek emocji w oczach. -Nie chcesz mi powiedzieć nic o tym pamiętniku, więc pomyślałem że tak sobie mnie przypomnisz. Poprzez pocałunek. -powiedziałem, lecz stwierdziłem że w myślach brzmiało to lepiej. -Serio ? Jakoś sobie nie przypomniałam. Nie wiem czy ci mogę zaufać, bo wyglądasz tak jakoś.... podejrzanie. -powiedziała, a ja stałem trochę oszołomiony. Ja wyglądam podejrzanie bitch please. To widocznie nie poznała Pawła. Ciekawe czy pamięta jak on ją skrzywdził, no ciekawe. Ale nie będę jej teraz o to pytał, bo nie chcę żeby już całkowicie przestała mi ufać. -No cóż. Przynajmniej próbowałem. Trudno się mówi. Można posiedzieć przynajmniej ? -zapytałem trochę zezłoszczony, tym że mi niby 'wyglądam podejrzanie'. -No możesz siedzieć, ale nie obiecuję że będę z tobą gadać. -powiedziała od niechcenia.-Ja cię zachęcę, tak jak na początku jak cię poznałem powiedziałem ci.. zresztą nie ważne, i tak tego nie pamiętasz. -powiedziałem trochę podłamany. Nie wiedziałem, ale przez to że mnie nie pamiętała byłem, smutny ? Chyba dobre określenie.
*OCZAMI JULKI*
Kim on w ogóle jest ? Czemu mnie pocałował ? Czy mówi prawdę ? Te i inne pytania ciągle nasuwają mi się do głowy, a odpowiedzi nie mogę na nie znaleźć. Może powinnam mu zaufać ? Kto wie. Ale wiem jedno. Powinnam być dla niego miła ponieważ bardzo dużo dla mnie robi. Z tego co mi pielęgniarka mówiła, to cały czas siedział przy moim łóżku, gdy byłam w śpiączce. Dlaczego go nie pamiętam ?! Ugh.. Może powinnam mu powiedzieć gdzie jest ten pamiętnik ? W końcu pisałam tam o wszystkim, o moich problemach, zauroczeniach, co wydarzyło się ważnego dla mnie w danym dniu. I to by miało wszystko zostać przeczytane przez niego ? A jeżeli by tego nie przeczytał tego, to na pewno zaufałabym mu. -Adam ? Przyniósłbyś mi ten pamiętnik ? Powiem ci gdzie jest, ale obiecaj że go nie przeczytasz ! -spojrzał na mnie zdezorientowany, ale pokiwał twierdząco głową. -no więc jest on na samym spodzie mojej torebki, którą zostawiłam w jakimś domu, wiem że jestem w L.A.. i że mieszkam u jakiejś kobiety... -u mojej cioci ! -przerwał mi, a ja go spiorunowałam wzrokiem -pozwól mi kontynuować. A więc, tam są dwa zeszyty. Jeden niebieski drugi fioletowy. Przynieś ten fioletowy, ale masz do niego nie zaglądać. Rozumiesz? -powiedziałam powoli i spokojnie. A on chyba analizował jeszcze raz każde moje słowo po czym wstał i powiedział że wróci za 30 minut. Przez ten czas leżałam do góry brzuchem, bo w prawdzie to inaczej nie mogłam, ponieważ przeszkadzały mi rurki w nosie które miały być wyciągnięte dopiero dzisiaj na wieczór. Wkurzały mnie one, ale przecież nie mogłam sobie ich sama wyciągnąć. Gdy chciałam napić się soku, który stał na szafce obok, do sali wbiegł zdyszany Adam, a ja zaczęłam się śmiać. Przyniósł całą moją torebkę , to wyglądało tak komicznie, że wiłam się na łóżku ze śmiechu a on stanął obrażony w progu i nie chciał mi oddać torebki. W końcu kiedy się uspokoiłam, podał mi całą torebkę. Patrzał na mnie wyczekująco kiedy grzebałam w torebce, aż znalazłam to czego szukałam. Gruby fioletowy zeszyt. -Nie chcę być nie miła, ale mogłabym zostać sama, jak będę to czytać ? Hmm ? -zapytałam trochę nieśmiało, a on tylko kiwnął głową i wyszedł. Czytałam pamiętnik i nie mogłam uwierzyć w to co było tam napisane. Gdy zaczęłam czytać o tym całym Pawle po policzkach zaczęły mi lecieć łzy, nie mogłam ich powstrzymać. Nie umiałam. Kiedy skończyłam o nim czytać, zamknęłam zeszyt i położyłam się, miałam nadzieję że usnę ale nie udało się. Postanowiłam dokończyć. Następnie przechodziły tematy o Adamie i o wyjeździe do Włoch. Kolejny i ostatni zarazem wpis był z poniedziałku. Pisałam w nim że muszę spać z Adamem w jednym pokoju. Trochę mnie to zszokowało. Kiedy skończyłam czytać cały pamiętnik, co zajęło mi prawie 2h próbowałam sobie przypomnieć Adama. I muszę powiedzieć, że zaczynam sobie powolutku wszystko przypominać. To jak się poznaliśmy, pocałunek, spotkanie. Wszystko powracało tak jakbym obejrzała film z nim w roli głównej który opowiada o 'naszych' chwilach. Powiedziałam sama do siebie szeptem: -już sobie przypomniałam. Położyłam się na plecach i ślepo wpatrywałam się w sufit. Ktoś zapukał w drzwi, ale nawet bez podnoszenia głowy, wiedziałam że to Adam. Powiedziałam "tylko" proszę, i dalej pozostałam we wcześniejszej pozycji. Miałam nadzieję, że nie będzie nawijał, bo nie miałam ochoty z nim gadać. W ogóle nie chciałam go widzieć. Jednak co do mojego gościa pomyliłam się, była to pielęgniarka, która miała za zadanie wyciągnąć mi te rurki z nosa. Całe szczęście że już mi je wyciągają, bo mnie strasznie denerwują. Po zrobieniu tej czynności, zjadłam "kolacje" i poszłam spać. Byłam zadowolona gdyż już jutro mieli mnie wypisać pod wieczór. Trochę się zdziwiłam, ponieważ nie chcieli mnie trzymać długo. W sumie jutro był już czwartek, mało czasu pozostało mi do zwiedzania L.A..
~.~.~.~
Gdy wychodziłam ze szpitala, był przy mnie Adam, chciał mnie objąć w pasie, ale nie pozwoliłam mu na to, ponieważ z tego co mi się przypomniało, za miło mnie nie traktował. Jedno ciągle nie daje mi spokoju. Jak ja się u licha znalazłam w szpitalu ?! -Adam, jak ja się tutaj znalazłam ? -zapytałam, gdy byliśmy już przed budynkiem. Spojrzał na mnie i się delikatnie uśmiechnął. -Miło że już mnie nie nazywasz idiotą. Ale do rzeczy. Nad wejściem do sklepu, na drugim piętrze znajduje się taki balkonik na którym stoją różne kwiatki, no i tak pechowo stanęłaś, i byłaś tak pochłonięta rozmyślaniem, że walnęła w ciebie doniczka, którą przypadkowo zrzuciło jakieś dziecko. A przez to że rozmyślałaś zapewne o mnie -poruszał śmiesznie brwiami- nie usłyszałaś jak dziecko krzyczało, żebyś uciekała. No i bum ! Doniczka spadła ci prosto na głowę. -powiedział przy tym się śmiejąc a ja natomiast spiorunowałam go wzrokiem. Ten jeszcze bardziej się roześmiał, a ja z całej siły walnęłam do w plecy, przez co nachylił się, a ja mogłam mu szepnąć na ucho -nie waż się ze mnie śmiać, bo następnym razem, będzie cię bolało w dolnych częściach departamentu- i odeszłam z wkurzoną miną, a on za jakiś czas podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę, ja ją wyrwałam, lecz on nie dawał za wygraną. -Boże, odwal się ode mnie ! -wydarłam się na niego a on tylko spojrzał się na mnie jak na idiotkę. - czyli nie pamiętasz wszystkich wydarzeń ? -zapytał trochę zdziwiony -Tak trudno to zauważyć ? -powiedziałam z nerwami w głosie. Ledwo człowiek wyjdzie ze szpitala, i już mu na nerwy działają. -No trochę. -podrapał się po karku – więc muszę ci przypomnieć jedną rzecz- dodał, przeszkadzając mi w tym samym momencie gdy chciałam mu odpyskować. - a mianowicie. Musisz udawać moją dziewczynę bo jak nie, to moja ciotka nie zgodzi się abyś spała u niej w domu i będziesz musiała zamieszkać pod mostem. -powiedział już na luzie, a we mnie się zagotowało, lecz zdusiłam to w sobie i nie skomentowałam tego choć miałam wielką ochotę. Objął mnie w pasie, i podeszliśmy do jakiegoś faceta, który delikatnie się do mnie uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech i razem z Adamem wsiedliśmy do auta, oboje z tyłu. Miejsce pasażera było wolne. Dał mi buziaka w policzek, w myślach go zabijałam, ale na twarzy musiał pojawić się uśmiech, ponieważ zapewne był to jego wujek. Zadawałam sobie w myślach jedno pytanie. Czemu on nie powiedział o tym moim rodzicom ? Na pewno przyjechaliby do mnie. A może nie chcieli ? Nie wiem. -Kochanie ? Czemu nie przyjechali moi rodzice ? -Zapytałam lekko drżącym głosem. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. -Powiem ci w domu, okej ? -zapytał, a ja pomyślałam że musi coś ukrywać w związku z nimi. Przystałam na propozycję, a przez resztę podróży nic się nie odzywałam. Weszliśmy do wielkiego domu, a Bezmózgi pociągnął mnie do jakiegoś pokoju...

środa, 13 marca 2013

Rozdział 11. cz1.

Aww.. Niesamowite że nie możecie się doczekać następnego rozdziału <3 Ten rozdział jest o wiele dłuższy niż poprzednie. Ma prawie całe 4 strony A4 ;3 Mam pomysł by założyć na facebook'u stronę poświęconą blogowi, tylko nie wiem czy się opłaca. Co myślicie o tym pomyśle ? Hmm ? Kocham was miśki *.*




"Robiłam to specjalnie -uważaj bo orgazmu dostaniesz jak się tak będziesz na mnie patrzał, nie uważasz ? -powiedziałam, nawet na niego nie spoglądając. A on tylko z lekkim uśmiechem do mnie powiedział - A może..."

...spróbowalibyśmy czegoś więcej ? -spojrzałam na niego jak na idiotę, po czym on zrobił się lekko czerwony. - Że niby czego ? Nie myśl sobie że mnie dotkniesz tymi łapami, rozumiesz? -spojrzałam na niego zabijającym spojrzeniem. - No wiesz, tego i owego. - zbliżał się do mnie coraz bardziej. Nie wytrzymałam i dałam mu w twarz. Tylko chwycił się za policzek i dodał: -Mocną masz rączkę, po tatusiu ? -uśmiechnęłam się cwaniacko – nie, po braciszku. Wada wrodzona. - powiedziałam z ironicznym uśmiechem i podeszłam do szafki. Wyciągnęłam sobie z niej koszulkę która sięgała mi mniej więcej kolan, jego koszulkę. Nawet czuć było czuć perfumy. Awww, jakie one zajebiste. Jak już założyłam koszulkę, do pokoju ktoś zapukał. Adam szybko do mnie podbiegł i rzucił mnie na łóżko po czym się do mnie przytulił. Ja zdezorientowana nie wiedziałam co robić, więc leżałam i nic nie robiłam. Krzyknął tylko 'Proszę!' i szepnął mi na ucho: -Pamiętasz jaki był układ. Prawda ? - ja tylko kiwnęłam do niego twierdząco głową, po czym przytuliłam się do niego, a do pokoju weszła jego ciocia. -Adam, wiem że jesteście już na tyle duzi – spojrzeliśmy na siebie zdezorientowanym spojrzeniem -ale proszę was, jeśli będziecie TO robić, to proszę nie zachowywać się głośno, i się zabezpieczać. - poczułam że zrobiłam się czerwona jak burak a Adam tylko wymamrotał coś niezrozumiałego. Obrócił się do mnie i pocałował mnie w szyję, następnie w obojczyk i jechał coraz niżej. Jego ciotka wyszła już z pokoju, a ja go odepchnęłam. -Czy ty się w ogóle dobrze czujesz ?! -krzyczałam na niego szeptem. Wiem, że idiotycznie to brzmi, ale tak było. Spojrzał się na mnie i szybko dał całusa w policzek i pobiegł do łazienki. Jak ja tego typa nienawidzę. Naprawdę. Gdy tylko schował się za drzwiami, wytarłam buzie kołdrą. Brzydzę się nim. Jest głupi i brzydki. I to dosłownie. Położyłam się na łóżku i postanowiłam zadzwonić do mamy. *rozmowa* -Siemka mamuś ! Co tam u was słychać ? - zapytałam, musiałam się streszczać, bo w każdym momencie mógł do mojego pokoju wparować Adam. -A no cześć słoneczko. Nic ciekawego. Wiesz to co zawsze. Emil jest o ciebie dziwnie zmartwiony..-powiedziała- wcale nie jestem !- usłyszałam krzyk, a właściwie ryk mojego brata.-Heh – zaśmiałam się pod nosem. - widzisz mamo. Bo jest taka sprawa. Mogłabyś mi przelać na konto około 500 zł ? -zapytałam, i w tym momencie wszedł Pan Bezmózgi do pokoju. -Bo muszę kupić ubrania, gdyż ten idiota Adam, wiesz.. Kiedyś ci o nim opowiadałam, zaprowadził nas do złego check-in'u, i tak wypadło że jesteśmy teraz w Los Angeles. Ratuj mnie mamo ! -wykrzyczałam do niej rozpaczliwym głosem spoglądając na Adama kątem oka. Nie okazywał emocji więc nawet to dobrze.
*OCZAMI ADAMA*
Wchodząc do pokoju usłyszałem jak Julka gada z bodajże mamą. Bez żadnych oporów wszedłem do środka, nie myśląc o tym że gada z kimś. Usiadłem na krzesełku i zacząłem się bawić ołówkiem nie zwracając najmniejszej uwagi na to co ona gada. Lecz gdy tylko usłyszałem moje imię, od razu zamieniłem się w słuch -Adam, wiesz.. Kiedyś ci o nim opowiadałam, zaprowadził nas do złego check-in'u, i tak wypadło że jesteśmy teraz w Los Angeles. Ratuj mnie mamo ! - serio aż taki zły jestem, ale cóż, laska ma widocznie nie po kolei w głowie. -okey mamo, jak by się dało to możesz dać mi więcej kasy na konto, wcale się nie obrażę... Dobra pozdrowię tego niewyżytego seksualnie idiotę... No co ?!... Dobra, postaram się.. No to paa, i nie zapomnij o kasie.!- rozłączyła się, a ja nadal bawiłem się ołówkiem -Masz pozdrowienia od mojej mamy -powiedziała od niechcenia, ale była jakoś dziwnie miła. Aż za dziwnie. -Spoko, przy najbliższej okazji, pozdrów ją ode mnie i podziękuj. - pomyślałem że tak się powinienem zachować. Ona tylko delikatnie się do mnie uśmiechnęła -Ja idę spać, nie wiem jak ty ale ja jestem wykończona. Dobranoc. -uśmiechnęła się po raz kolejny. Poszedłem w jej ślady i po chwili leżałem już w łóżku przykryty z nią jedną kołdrą, a ona była odwrócona do mnie dupą. Dziwne że nic nie powiedziała na ten temat, ale nic się nie odzywałem. Po chwili położyłem moją rękę na jej biodrze a ona tylko się odwróciła i chyba na mnie spojrzała. Nie wiedziałem czy na pewno bo się nie świeciło światło. - Emm.. Adam ? Co ty w ogóle robisz ? -zapytała. Zauważyłem że często jak jej dotknąłem to zadawała mi to pytanie. Haha, ale teraz była dość miła. -No wiesz, mam takiego misia w domu z którym zawsze śpię, ale tak jakoś wyszło że go tu nie ma. A muszę się to kogoś przytulić. -zrobiłem smutną minkę, oczywiście kłamałem jak z nut, ale jakoś trzeba ją zmusić do tego żeby się do mnie jakoś zbliżyła. -Doprawdy ? To przytul się do poduchy a nie do mojej dupy. - widocznie się uśmiechała ponieważ, usłyszałem to w jej głosie. -Ale poducha nie jest tak seksi jak twoja dupa. Serio. - nie ma co, fajne rozmowy na temat dupy Julki. Pozdro, ale w sumie... nawet fajny temat. Nie ma to jak dupa Julki.-Wiem. Takie życie mój drogi, a teraz zabieraj łapska, bo inaczej nie będę taka miła jak byłam przed chwilą.-powiedziała to już ostrzejszym tonem, serio ją chyba zdenerwowałem. I dość porządnie, ale i tak ją jeszcze po wkurzam. -No proszę, cię misiu. "Nie bądź taka, daj buziaka"-zanuciłem jakąś piosenkę disco polo mojej babci. Ooooo, teraz to się w niej zagotowało. - Ja pierdole, człowieku. Chciałam być miła dla ciebie, a ty co ?! Odpierdalasz jakieś szopki, jak nie ma twojej ciotki i wujka. Wiem, że muszę być ci wdzięczna za to że zapewniłeś mi schronienie, no ale bitch please. Nie będę się z Tobą miziać, bo ty na to masz ochotę. Rozumiesz ?! NIE ! Jak widać głupota ludzka nie zna granic.
*OCZAMI JULKI*
Wydarłam się na niego wściekła, jak jakaś małpa która nie dostała banana. Myślałam że mnie tam rozniesie. Wstałam i ubrałam moje dzisiejsze ciuchy i chciałam wychodzić, ale Pan Bezmózgi złapał mnie za rękę. - Czego ?! -warknęłam wkurzona, mając nadzieje że powietrze które wydobyło się z moich ust zmiecie go z powierzchni ziemi. Jednak się tak nie stało, a szkoda, bo uczyniłby wielki pożytek dla narodu Polskiego jak zresztą dla całego świata. -Gdzie ty idziesz ? Jest przecież 23.00. - powiedział głosem, jakby się przejmował tym, że w ogóle coś mi się stanie. -Nie twój interes. Rano może będę z powrotem. MOŻE. A teraz zejdź mi pajacu z drogi bo zaraz ci wyprostuję ten nieforemny ryj. - powiedziałam już wkurzona na maxa ale nic. Wyszłam z pokoju, na szczęście ten imbecyl mnie nie zatrzymywał już. Wyszłam z domu i poszłam do ogrodu. Położyłam się na jednym z leżaków od strony basenu, myślałam że nie wytrzymam i go rozszarpę. Miałam wielką chęć chwycić go za te kudły, wytargać mu je, ogolić na łyso, następnie te zielone gały mu wydłubać, później zabić, udusić, wykastrować (o ile coś tam ma xd), zakopać żywcem i nie wiem co jeszcze. Do mojej głowy napływało tyle myśli że myślałam że mi ją rozerwie. Nie mogąc już tego wytrzymać spróbowałam usnąć, co okazało się dobrym pomysłem, gdyż już po kilku minutach spałam jak niemowlę.
Weszłam na wielką, pustą plażę. Nie było na niej nikogo. No prawie nikogo. Byłam tam ja i On. Mówiąc On, mam na myśli Adama. Stał w białej koszuli, z rozpiętymi guzikami pod szyją, przez co było mu widać trochę klaty. Wokół było dużo palm, jakichś egzotycznych kwiatów i krzaków. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Można by pomyśleć że jesteśmy na Hawajach lub Jamajce. Podeszlam do niego, a on mnie delikatnie pocałował w usta, tak delikatnie jakby się bał tego że się rozpadnę lub zamienię w proch. Podeszliśmy do przygotowanego, - prawdopodobnie przez niego - stolik. Jakiś chłopak około 23 lat podał nam owoce morza. Jedliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Nagle Adam wyciągnął telefon i włączył piosenkę "Bubbly" Colbie Caillat. Ciekawe skąd wiedział że lubię tę piosenkę- pomyślałam. Podszedł do mnie i wyciągnął do mnie rękę z wielką nonszalancją. Podałam mu moja dłoni, po czym zaczęliśmy delikatnie przesuwać nogami po piasku. Po krótkiej chwili poczułam się jakbym latała, tak jakbym w ogóle nie dotykała ziemi. Piosenka się skończyła a wraz z nią nasz taniec. Usiedliśmy razem do stolika, i ten sam chłopak przyniósł nam wino i kieliszki. Adam nalał nam trunku i wznieśliśmy toast za nas. Po wypiciu zaczęliśmy się namiętnie całować, i kierować w stronę jakiegoś hotelu.
Poczułam jak ląduje w zimnej wodzie, zaczęłam z tego wszystkiego piszczeć jak oszalała. Nie rozmyślając długo nad tym kto mi to zrobił, wyszłam z baseny i skierowałam się do zanoszącego się śmiechem Adama. Walnęłam go z całej siły w tył głowy i szepnęłam na ucho: -jesteś idiotą. Strzeż się w nocy. - powiedziałam już całkowicie wkurzona, gdyż taka pobudka nie jest zbytnio interesująca. Stojąc w drzwiach do naszego pokoju strzeliłam facepalm'a przypominając sobie że nie mam żadnych ubrań. Wyszłam z powrotem do ogrodu i podeszłam do Adama, on wybuchł przy okazji śmiechem z niewiadomych przyczyn. -Idź mi kupić jakieś spodnie i bluzkę, bo jak nie, to cię chyba ukatrupię. - Powiedziałam z głosem drżącym od złości. On tylko kiwnął twierdząco głową. - No to daj kasę, to ci kupię. - powiedział bez mniejszego entuzjazmu. Że ja mam mu dawać kasę ? Na moje ciuchy ? Okej. Dałabym mu gdyby mi tych nie zamoczył, a tak to '"ak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" Nie ma zmiłuj. -Ja ci nie dam kasy. Oczywiście mam na koncie już z pewnością nie małą sumkę, ale nie. Przez ciebie mam mokre te ciuchy -wskazałam na moje ubranie -to ty mi kupujesz teraz bluzkę i spodnie. Nie interesuje mnie to skąd weźmiesz kasę, mają one dzisiaj być u mnie jak najszybciej, bo chcę się przebrać i iść do jakiejś galerii na zakupy, do której zaprowadzisz mnie TY. - powiedziałam, wskazując na niego, a on tylko uśmiechnął się zadziornie. Oho, już coś zapewne wymyślił. Jezu, jak ja tego człowieka nie mogę znieść, jeszcze muszę z nim być przez najbliższy tydzień, w jednym miejscu, w jednym domu, w jednym pokoju, w jednym łóżku. O mój Boże. Idę się ciepnąć pod jakiś pociąg, bo chyba mnie zaraz tutaj szlag trafi. Adam odszedł szybkim krokiem do domu, a za chwile usłyszałam tylko krzyk w stronę jego cioci że za 15 minut będzie. Yhy. Ciekawe czy znajdzie mi tak szybko jakieś ubranie. A tak w ogóle. To skąd będzie wiedział jaki rozmiar ? Jak kupi za duże albo za małe ciuszki to szkoda tylko kasy. Trudno, jego strata. Poszłam do pokoju i ściągnęłam mokre ciuchy, a założyłam jego koszulkę. Następnie ciuchy zaniosłam do łazienki i wrzuciłam do kosza na brudy, później poszłam się położyć na łóżku. Nie wiedząc kiedy oddałam się w objęcia Morfeusza.
~.~.~.~
Poczułam jak ktoś mnie przytula, ale nie otwierałam oczu. To było takie miłe, właśnie od dłuższego czasu czegoś takiego mi brakowało. Czułości i ciepła. Dokładnie, ale STOP. Jeśli to Adam, to nie mogę się w nim zakochać. Mam pomysł. Teraz odwrócę się i pocałuję go w policzek, tak delikatnie. Ciekawe jak zareaguje. Jak pomyślałam tak zrobiłam, odwróciłam się i z uśmiechem na twarzy dałam mu słodkiego całusa w policzek. On tylko się uśmiechnął – Wiesz, możesz mnie tak witać codziennie. - yhy, nie. Nigdy, fuj, ble, ohyda ! -O mój boże ! To tutaj nie leży Harry Styles ?! O nie ! -wykrzyczałam na całe gardło, a Adam zaczął zanosić się śmiechem, nie wiem co w tym było takiego śmiesznego, ale luzik. Nie wnikam. -Aż taki zły jestem ? -wygiął usta w podkuwkę, a ja wybuchłam śmiechem. -Tak, a teraz bardzo cię proszę, daj mi ubrania które mi kupiłeś bo zaraz idziemy na zakupy do galerii czy ci się to podoba czy nie. -powiedziałam już zdenerwowanym głosem.Po chwili przyniósł mi spodnie i bluzkę. Muszę powiedzieć że nawet fajne były te ciuchy, niezbyt wyszukane czyli w moim stylu. Nie lubiłam się zbytnio wszystkim afiszować. Po ubraniu się w ciuchy, uczesałam się, i poszłam do naszego pokoju. Adam spał, co wykorzystałam i poszłam po szklankę zimnej wody do kuchni. Podeszłam ze szklanką i wylałam na niego wodę, jego mina była normalnie nie do opisania. Myślałam że zacznę tam lać za śmiechu, był taki wkurwiony że łooo. Aż miło popatrzeć na tego imbecyla. -Co ty robisz ?! Chcesz żebym zawału dostał ?! Myślisz że to fajnie mieć taką pobudkę ?! Jeśli tak, to się mylisz ! Jesteś jakąś pojebaną szmatą ! Raz jesteś kurwa miła, a za drugim ?! Wredna, zimna suka ! Ja pierdole ! Naprawdę myślałem że jesteś dojrzała ! A tu co ?! Taka niespodzianka ! Nasza Julcia, tylko się podlizuje, byle mieć jakikolwiek dach nad głową ! Jesteś żałosna !! -wydarł się na mnie, a mi popłynęła jedna samotna słona łza po policzku. Przecież to miało być tylko takie dla jaj, a on co ? Wydziera się na mnie. -Nie przejmuj się. Już mnie nie zobaczysz. -powiedziałam i wyszłam z domu, skierował się w stronę jakiejś ulicy. Nie wiedząc jakim sposobem, znalazłam się w jakimś parku. Łzy spływały po mojej twarzy, miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaka to ja jestem nieszczęśliwa i w ogóle. Miałam dość, chciałam jak najszybciej zniknąć z tego świata. Wytarłam łzę i poszłam w stronę jednego z wyjść na chodnik. Szłam jakieś dobre 15 minut, aż znalazłam się przed jakimś budynkiem, zapytałam przechodnia gdzie właśnie jestem bo się trochę zgubiłam. Odpowiedział mi że jestem właśnie przed Shopping Village. Jeju, pięknie tu. Aww. Cudne. Nie mogłam się na paczeć na to. W jednym momencie byłam i szczęśliwa i smutna. Dziwne. Nigdy nie miałam takiego humoru. Weszłam do środka i nagle przed moimi oczami zrobiło się ciemno, nie wiedziałam co się stało. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie udawało mi się to, ponieważ moją głowę przeszywał ogromny ból. W końcu poddałam się.
~.~.~
Poczułam, jakieś rurki w nosie, nie mogłam przez nie swobodnie oddychać. Ktoś dotykał mojej ręki, przy okazji coś mamrocząc sam do siebie. Lekko ścisnęłam ową dłoń, która po prostu zastała w bezruchu. Drugi raz ścisnęłam ją delikatnie, ale tym razem usłyszałam jakiegoś chłopaka, który wołał prawdopodobnie pielęgniarkę. Otworzyłam lekko oczy po czym je szybko zamknęłam je ponieważ oślepiło mnie światło, spróbowałam jeszcze raz. Udało się, chociaż jeszcze mnie raziło. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie znałam tutaj nikogo. Był jakiś chłopak, nawet ładny i kobieta, chyba pielęgniarka. -Przepraszam że zapytam, ale kim ty jesteś ? -zwróciłam się z pytaniem do chłopaka. Zrobił zdziwioną minę, po czym się zaśmiał. -Dobry żart Julka ! Widzi Pani ? Ledwo się wybudziła a już sucharami jedzie.-powiedział przez śmiech, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi. -Przepraszam cię bardzo, ale nie wiem o co ci chodzi. Pierwszy raz cię widzę na oczy. -powiedziałam, zalewając się rumieńcem. Chłopak spojrzał na mnie jakby ducha zobaczył. -Możesz mi powiedzieć jak się nazywasz ? -zdziwiło mnie pytanie pielęgniarki. -No Julia Kłosowicz. -zrobiła zdziwioną minę – A ile masz lat ? -to wywiad jakiś, czy co ? -No 17, po co mi pani zadaje te pytania ? -zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi. - A możesz mi wymienić imiona rodziców i przyjaciół ? -no jeju, ile tego jeszcze. ?-Mama ma na imię Dorota, tata ma na imię Mariusz a przyjaciele to Vicki, Paulinn, Kamil, Patryk, David i Michał. Przepraszam że zapytam, ale czy coś mi dolega ? -zapytałam oszołomiona z lekka tymi pytaniami. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie -Musimy zrobić badania, bo ten oto chłopak znalazł cię w parku. Mówi że się znacie i chodzicie do jednej szkoły. -Dziwne, nigdy go nie wiedziałam, nie pamiętam takiej osoby, a co dopiero żebym kogoś takiego znała. -Nie znam go, przykro mi. -powiedziałam smutnym głosem.
*OCZAMI ADAMA*
Nie mogłem w to uwierzyć, że mnie nie pamięta. A może to dobrze ? Może los, nam daje drugą szansę żeby w końcu być dla siebie miłym ? Zobaczymy co przyniesie los. Szczerze powiedziawszy to się zmieniłem przez tą dziewczynę, ale czemu ? Tego nie potrafię wytłumaczyć. Może przez to że traktowała mnie inaczej niż inne dziewczyny ? A może przez to że mówi prosto z mostu co o kim myśli ? Nie wiem, ale wiem jedno. To moja wina że mnie nie pamięta. Przeze mnie trafiła do szpitala, bo gdybym wtedy się na nią wydarł o tą głupią wodę, to nic by jej teraz nie było. A właściwie co ja jej powiedziałem ? Bo już nie pamiętam.. A już wiem.. że jest suką i szmatą. No tak. Jezu ! Jaki ze mnie idiota, kretyn, egoista i nie wiem co jeszcze !