Rozdział jest dopiero dzisiaj ponieważ blogger się zbuntował, i nie chciał dodać mi rozdziału -,-' No ale rozdział jest, mam nadzieję że wam się spodoba, a tym czasem czytajcie. W wolnej chwili zajrzyjcie na bloga mojego kolegi, poczytajcie, po komentujcie. Mam nadzieję że wam się spodoba :)) A teraz zapraszam do przeczytania moich wypocin <3
-Oczywiście że możesz, nie mam nic przeciwko - dostałam w odpowiedzi szeroki uśmiech, i ruszyliśmy dalej w stronę auli. O BOŻE ! Jaki on ma piękny uśmiech. Taki czarujący, słodki, uroczy... Dobra, koniec tego rozmarzania się. -Nie rób tak więcej. - palnęłam, a on spojrzał się na mnie po raz kolejny. - Czego ? - uśmiechnął się znowu, za co miałam ochotę go udusić. -Ty wiesz czego. - warknęłam z rozbawieniem w oczach. Po chwili ciszy, znowu się odezwał. - No to powiesz ? - przewróciłam oczami, ale nic już nie odpowiedziałam, gdyż zadzwonił dzwonek. Cmoknęłam go szybko w policzek i rzuciłam się biegiem w stronę przeklętej auli. -Do zobaczenia później ! - rzuciłam na szybko, choć nie wiem czy mnie usłyszał, bo byłam dość daleko od niego. Zbliżałam się do drzwi, gdy one nagle otworzyły się z hukiem i wypadł z nich wkurzony Adam, przez co wpadł na mnie i upadliśmy oboje na płytki. Woah. Znowu się pokłócił z Kukułką. Po chwili poczułam jak przez mój lewy łokieć przechodzi niewyobrażalny ból. Łzy samoistnie zaczęły lecieć mi z oczu, które pokierowały się w stronę ręki. To co zobaczyłam zszokowało mnie do maksimum. Moim oczom była ukazana odstająca kość... Spojrzałam na Adama, później na rękę, i z powrotem na Adama. On natomiast wytrzeszczał oczy w zupełnym szoku. -Boże, Julia. Przeprasza, właśnie pokłóciłem się z tą nawiedzoną krową, i nie zauważyłem cię jak wybiegałem. Naprawdę przepraszam. Nic ci nie jest ? Dlaczego płaczesz ? - nawijał jakby gonił go wściekły rottweiler, a ja nadal znajdowałam się w oszołomieniu. - Ja... Ty... Boże ! Złamałeś mi chyba rękę ! - jęknęłam, a jego oczy zrobiły się tak wielkie, że myślałam że mu wypadną zaraz z orbit. -Jezus ! Julia, przepraszam. Zbieramy się, i jedziemy na pogot... -nie było dane mu dokończyć, gdyż z auli wyskoczyła (dosłownie) Pani K. z miną mordercy. -Co tu się dzieje ?! Dlaczego są tutaj takie hałasy ?! - krzyknęła widocznie zdenerwowana. -Mogłaby się Pani choć raz zamknąć i mi pomóc ?! Zawsze liczy się tylko pani dupa i nikogo innego ! Niech się pani ruszy bo musimy jechać do szpitala bo Julia złamała rękę ! No ! Ruszaj się Pani a nie stoisz jak kołek ! - krzyczał na nią, a ona stała w oszołomieniu. W sumie to jej się nie dziwię. Też bym tak stała. W końcu ruszyła biegiem do auli, a ja chciałam się podnieść. Nim to zrobiłam, zobaczyłam Adama schylającego się w moją stronę, i wkładającego mi rękę pod plecy i nogi. -Pozwól że ja to zrobię... - szepnął mi do ucha, na co na mojej twarzy pojawiły się dwa rumieńce, które i tak zasłoniłam włosami. Zaczęliśmy się kierować w stronę drzwi wyjściowych, przy których stało kilka dziewczyn, które na nasz widok spojrzały się na mnie zdziwione i zaczęły coś szeptać. Klimek widząc to spojrzał na nie z mordem w oczach, na co one od razu ucichły, a ja znowu nabrałam rumieńców, które schowałam za kurtyną włosów. -Ugh.. Możecie się zamknąć ?! Lepiej drzwi mogłaby któraś z was otworzyć kretynki ! - warknął na nie, aż jedna ze strachu podskoczyła. Jedna z dziewczyn otworzyła drzwi, przy czym patrzyła na Adama jakby nałykała się amortencji. Wyszliśmy na zewnątrz i poczułam jak fala zimnego powietrza uderza w moje ciało. -Boże. Jakie one są puste ! Zero mózgu, zero urody, zero czegokolwiek ! - zaczął wymieniać ich wady, na co się zaśmiałam. -Ja też taka jestem ? - zapytałam rozbawiona lekko pomimo łez cisnących się do oczu. -Ty jesteś ich przeciwieństwem. - wyszeptał w moje włosy i delikatnie je pocałował. Ja strzeliłam tak zwanego buraka, na co on delikatnie się zaśmiał. Co mi się dzieje ostatnio ? Mam zmiany humorów jak jakaś kobieta w ciąży. Ostatnie wydarzenia mnie trochę rozbiły... Przyjaciele się odwrócili, z mamą przestałam się dogadywać... Tęsknie za chłopakami i za Paulinn. Dlaczego nie odzywają się do mnie ? Przecież ja im nic złego nie zrobiłam... Przynajmniej świadomie tego nie robiłam...
*WSPOMNIENIE*
Jeejku. Jak mi się nudzi. Idę zadzwonić do Kamila. Jeden sygnał, drugi. -Co ? - syknął na mnie, na co się zdziwiłam. -Przyszedłbyś do mnie ? Nudzi mi się - jęknęłam nie przejęta jego tonem. -No ty chyba sobie jaja robisz. Nie dzwoń. Nara. - warknął i się rozłączył. Oszołomiona odsunęłam telefon od ucha. TO BYŁO DZIWNE. No nic... Zadzwonię do Pauliny. Jeden sygnał, drugi pip, pip, pip. Co jest ?! Spróbuję jeszcze raz. Jeden sygnał, drugi, trzeci, pip, pip, pip... No kurwa.
"Daj nam wszystkim spokój. Jak się zaczniesz zachowywać
jak człowiek to porozmawiamy. Nie dzwoń, nie pisz.
P."
Zajebiści przyjaciele...
*TERAŹNIEJSZOŚĆ*
Łza mimowolnie popłynęła mi po policzku. Nie z bólu fizycznego, ale psychicznego. -Ej, co jest ? - zapytał się mnie Adam gdy tylko wsiedliśmy do auta. -N-nic. - odpowiedziałam, chowając twarz za kurtyną włosów. Dlaczego ? No ja się pytam, dlaczego ? Przecież nic im nie zrobiłam, a oni zostawili mnie bez podania przyczyny. Przyjaciele jak nic... Jedynie mnie Vicky nie zostawiła, choć nie wiem na jak długo. Adam nic nie powiedział, tylko przytulił mnie delikatnie do siebie, uważając na uszkodzoną rękę. -Wiesz co ? Świat powinien sobie darować niektórych ludzi. Mieli być do końca. Na dobre i na złe. Mieli mnie wspierać, pomagać mi. A oni co ? Zostawili mnie ! Mają mnie w dupie. ! A czemu ?! Nawet nie chcą mi powiedzieć.. A ja nie zrobiłam nic żeby mnie zostawili ! Żeby ode mnie odeszli... Nic nie zrobiłam... - wybuchłam płaczem, po czym wtuliłam się w jego klatkę przy okazji mocząc łzami jego koszulę, on natomiast przycisnął mnie mocniej do swojego ciała, analizując dokładnie każde słowo. Ops... Chyba za dużo powiedziałam. -Ćśś... Nie płacz. Widzisz... Niektórzy są jak produkty z najwyższej półki... Długo się trzeba starać, a jak już się osiągnie i dostanie to czego chce, okazuje się że etykieta kłamała. I proszę cię... Nie patrz na ludzi, oni są zbyt fałszywi... Wypomną ci błędy, które oni sami popełniają każdego dnia. Rozumiesz sens tego co powiedziałem ? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Nie warto było płakać przez kogoś takiego jak oni. Skoro nie umieją zostać przy mnie na zawsze nie są oni w ogóle godni moich myśli, a co dopiero łez. -Dziękuję.. Gdyby nie ty to pewnie cały czas myślałabym o tych nic nie wartych szmatach, którzy kiedyś nazywali się moimi "przyjaciółmi". -nakreśliłam placami w powietrzy cudzysłów, a on spojrzał na mnie pytająco. -Pamiętasz Davida, Paulinn, Kamila, Patryka i Michała? - zapytałam, na co on pokiwał głową. - O nich mowa. - zakończyłam, i wytarłam ostatnie łzy z policzków.
*OCZAMI ADAMA*
Jezu, jakich Julia miała pustych przyjaciół. Naprawdę nie mogę pojąć tego jak mogli ją opuścić bez powodu. Naprawdę trzeba się urodzić prawdziwym kretynem... Gdy dojechaliśmy pod szpital wysiadłem z auta Pani Wiecznie Wszystko Wiem Najlepiej i chciałem wziąć Julkę na ręce, ale nie chciała mi pozwolić. Po małej kłótni jednak się zgodziła, przez co byłem zdziwiony. Kukułka nie odzywała się ani razu do nas, dzięki czemu nie bolała mnie goła od jej zrzędzenia. Weszliśmy do poczekalni, a Wredna Jędza poszła do recepcji pozałatwiać sprawy związane z ręką. Po około 5 minutach podeszła do nas pielęgniarka z wózkiem.- Podziękujemy za wózek. - powiedziałem, i po chwili niosłem Julkę na rękach za pielęgniarką, która była bardzo zdziwiona. Po kawałku drogi weszliśmy do jakiegoś gabinetu w którym siedział mężczyzna około 40 z lekkim zarostem. -Dzień dobry. - przywitaliśmy się, w wejściu, na co on zrobił to samo, nie odrywając nawet wzroku od papierów. - No dobrze. Pokaż no mi co my tam mamy. - powiedział po chwili i podszedł do Julki. -No rękę. Złamaną. - powiedziała i spojrzała na niego jak na idiotę, na co się zaśmiałem. -Przepraszam, ale ty chyba nie jesteś z rodziny ? - zapytał, i spojrzał na mnie spod okularów. -No nie jestem... - powiedziałem, a on spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem. -Czyli musisz wyjść. - powiedział i odwrócił się w stronę biurka. -No zrób coś. - syknęła po cichu Julka - Ale co ? - szepnąłem tak samo, byle tylko ten doktorek niczego nie usłyszał. -Nie wiem, wymyśl coś, nie chcę tu siedzieć sama. -syknęła, a ja od razu uśmiechnąłem się, i poruszałem brwiami. -Pani doktorze ? - zapytałem, a on spojrzał się na mnie pytającym spojrzeniem. -Tak ? -zapytał po chwili, a ja posłałem mu uśmiech. -A jeżeli jestem jej NARZECZONYM - podkreśliłem dokładnie ostatnie słowo - to mogę zostać ? W końcu niedługo będziemy rodziną, czyż nie ? -zapytałem, a on spojrzał na mnie z politowanie, a Julia wybałuszyła na mnie oczy, po chwili reflektując się, i przybierając mały uśmiech na twarz. -T-tak. Ale czy na pewno tak jest ? - skierował pytanie w stronę Julii, na co ona pokiwała głową. -Jesteście na to za młodzi, więc wam nie uwierzę. Po za tym na przyszłość szeptajcie trochę ciszej. Słyszałem wszystko. - powiedział, i zmroził ich wzrokiem. - A ty stąd wyjdź. - zwrócił się do mnie i pokazał palcem drzwi. -Ughh. - wywlokłem się z sali, i usiadłem naprzeciwko drzwi w oczekiwaniu, aż Julia wyjdzie. W czasie kiedy ona tam przesiadywała przewinęło się kilka pielęgniarek, i pielęgniarzy.
~*~*~
Po około 30 minutach czekania z sali wyszła Julia, z ręką w gipsie i grymasem na twarzy. -No i jak ? - zapytałem a ona wzruszyła ramionami. -Nijak. Za 3 tygodnie mam się wstawić na kontrolę. Ten facet jest nieznośny. Cały czas mi nawijał o tym że mu włosy wypadają. - syknęła i zrobiła minę jakby miała zaraz zwymiotować. W ogóle jej się nie dziwię. -Obleśny. - skomentowałem a ona kiwnęła głową. -Jest bardziej wkurwiający niż ty i Kukułka razem wzięci. A tak w ogóle, to gdzie ona jest ? - zapytała się, a ja jej wskazałem brodą drzwi od damskiej łazienki. - Aaaa okay. Dawno tam weszła ? - zadała kolejne pytanie, na co miałem ochotę ją trzepnąć w głowę. -Ty wyszłaś, a ona weszła. - odpowiedziałem krótko, a ona pokiwała głową, i usiadła na krześle. -Nie słyszałem żebyś krzyczała jak nastawiali ci rękę. - powiedziałem nagle, sam nie wiedząc czemu. -Dali mi znieczulenie, więc nie bolało mnie za bardzo. - powiedziała i posłała mi uśmiech.Po kilku minutach zza drzwi łazienki wyłoniła się postać Pani K. - Boli cię ręka ? -zapytała się Borkowskiej, a ona pokręciła przecząco głową, momentalnie blednąc po czym wyminęła nas kierując się w stronę wyjścia. Dogoniłem ją, i dorównałem jej kroku. -Stało się coś ? - zapytałem, a ona pokręciła głową. -Ej. Przecież widzę że coś się dzieje. - powiedziałem, i zatrzymałem ją.- On tam był. - powiedziała ledwo słyszalnie a ja nie wiedziałem za bardzo o kogo chodzi. Tam było dużo ludzi. - Ale kto ? - zapytałem, a jej oczy się zaszkliły. -Paweł. - powiedziała szeptem, a świat w momencie się zatrzymał. Dostrzegłem że po jej policzku spływa łza, i od razu ją przytuliłem do siebie. -A on Ciebie widział ? -zapytałem, będąc już wkurzonym. -T-tak. Przyglądał mi się... Bardzo uważnie. Proszę cię... Chodźmy stąd. - powiedziała błagalnym tonem, przez co nie mogłem jej odmówić. Zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia kiedy przed nami pojawił się Paweł. -Jula, proszę cię... Porozmawiaj ze mną. Tylko minutę... Błagam. - powiedział błagalnym tonem, a w oczach Juli można było dostrzec gniew. -Nie, daj mi spokój. - syknęła, i chwyciła mnie za rękę wymijając go. -No proszę cię ! Daj mi to wytłumaczyć ! - krzyknął, a ona obejrzała się za siebie i podeszła do niego niebezpiecznie blisko. -Posłuchaj. To co zrobiłeś, jest niewybaczalne, rozumiesz ? Pozostawiłeś na mojej psychice rany które jeszcze sie nie zagoiły. Chcesz żebym była szczęśliwa ? - kiwnął delikatnie głową -To zostaw mnie w spokoju !- krzyknęła, i wybiegła na zewnątrz. Miałem ochotę przyrznąć temu durniowi, ale nim się spostrzegłem jego już nie było. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się do rozmawiającej Juli z Kukułową. Pani K. tłumaczyła coś gestykulując rękoma, a Julia przyglądała jej się ze znudzeniem na twarzy. Nim podszedłem, Kukuła wsiadła do auta i odjechała a Julia odwróciła się do mnie. -Jedziemy autobusem. - powiedziała tylko, i zaczęła kierować się w stronę dworca PKS. -Ale jak to ? - zapytałem w lekkim szoku przez jej obojętność. -Zołzowata musiała jechać do szkoły swojej córki, ponieważ coś tam zrobiła i a wezwanie. - odpowiedziała tym samym tonem co wcześniej, ale już nic się nie odezwałem. -Gdzie moja torba ? - stanęła nagle w zupełnym szoku. -Spokojnie, niosę ją. - odpowiedziałem bez mniejszego entuzjazmu. -Daj, kaleką nie jestem. - powiedziała i wyciągnęła rękę po swoją rzecz. - Daj spokój. Nie jest ciężka, to poniosę. - odpowiedziałem, a ona tylko uniosła brwi ze zdziwienia. -Jak chcesz. Twój wybór. - powiedziała podnosząc ręce do góry jakby się poddawała, ja natomiast posłałem jej uśmiech. Przeszliśmy raptem może jakieś 10 metrów, a mi się już nudziło, więc tyrpnąłem Julkę z biodra, która czując to posłała mi zabójcze spojrzenie. - No co ? - zapytałem niewinnie, a ona wywróciła oczami. - Ej. Czemu mnie nie lubisz ? Hmm ? -zapytałem znienacka. Co mnie napadło ?! What the hell ?! - Jesteś taki no... Skomplikowany. Tak. Skomplikowany. - potwierdziła, a ja byłem zdziwiony. -Jak to skomplikowany ? - zapytałem, a ona zagłębiła się w rozmyślaniu. - Normalnie. Raz jesteś miły, kochany a za drugim wredny i egoistyczny. To jest skomplikowane, i... dziwne. - powiedziała, i zaczęła oglądać paznokcie u swojej zdrowej ręki. -Okeej ? - odpowiedziałem bardziej pytająco, niż stwierdzająco. -A ty mi powiedz jakim cudem byłeś w szkole, skoro powiedziałeś mi że źle się czujesz i że idziesz do domu ?
*OCZAMI JULKI*
Zapytałam się go o to ponieważ to jest dziwne. Mówił mi że idzie do domu, bo źle się czuje a tu ka bum wypada z auli. -Emm... No bo jak wychodziłem ze szkoły to spotkałem vice-dyrektorkę i kazała mi się wrócić. - odpowiedział, a ja czułam że coś kręci. -Powiedzmy że ci wierzę. - odpowiedziałam, choć nie wierzyłam mu w ogóle. Autobus przyjechał po chwili, a my wsiedliśmy do niego. Spojrzeliśmy do tyłu, i od razu wiedzieliśmy że będą jakieś kłopoty, ale żadne z nas się nie odezwało słowem...